W telewizji powiedzieli, że Polacy są szczęśliwi. Zabrakło informacji, że to dzięki światłym rządom przodującej siły narodu, ale mądrej głowie dość pół słowie…..
Spełniło się oto marzenie naszych elit, które są ultra-szczęśliwe. Jak mówi Wielki Badacz profesor Czapiński: biorąc pod uwagę wskaźnik szczęśliwości, „Polska należy już do Europy Zachodniej”. Do końca nie wiadomo, czy Polacy są szczęśliwi, bo należą do Europy Zachodniej, czy też należą do Europy Zachodniej, bo są szczęśliwi. Elity na pewno są w ekstazie z powodu „przynależności”, która wynika z możliwości szerzenia przez nich lewackich pomysłów i uprawiania „nauki”. Pan Czapiński ma tu wkład szczególny. Znalazł on taki mianowicie sposób na podniesienie wskaźnika szczęśliwości: Emigracja Polaków do zamożniejszych państw przeważnie jest przedstawiana jako problem, z którym powinni się zmierzyć politycy. Dla psychologa społecznego prof. Janusza Czapińskiego emigracja młodych Polaków nie jest jednak taka zła, o ile wyjeżdżają osoby reprezentujące zagrażający porządkowi „fundamentalistyczny radykalizm”.
Gdyby Pan Czapiński zajmował pozycję społeczną godną jego intelektu, to powiedziałby po prostu: komu się nie podoba ten niech wyp…. Ale jak powszechnie wiadomo menela od takiego profesora różni w Polsce umiejętność używania określeń w rodzaju „fundamentalistyczny radykalizm”.
Aby się przekonać ile jest warta ta „diagnoza społeczna”, przeanalizujmy szczegóły jednej z badanych dziedzin. Jak donosi prasa – z badań tych wynika, że „Edukacyjna bańka pęka. Nawet doktorat przestaje mieć wielką wartość”. Naukowcy ostrzegają młodzież: „Dzisiejszy przyrost magistrów w przyszłości będzie powodował większe bezrobocie wśród osób z wyższym wykształceniem [...]. Już dziś pokazują to analizy GUS. Według nich co ósmy bezrobotny ma wyższe wykształcenie. To także grupa, która najmniej korzysta na poprawiającej się na rynku pracy koniunkturze – w pierwszej kolejności praca znajduje się dla tych, którzy mają niskie wykształcenie i kwalifikacje”. Innymi słowy: do łopaty, a nie na studia!
Jakie są oficjalne dane (GUS) na ten temat? Dane dotyczą tylko bezrobocia rejestrowanego. „Świadectwem ukończenia szkół policealnych i średnich zawodowych legitymowało się 21,9% ogółu bezrobotnych, średnich ogólnokształcących – 10,9%, a dyplomem ukończenia szkół wyższych – 11,6%”.
Rzeczywiście 11,6% to prawie co ósmy. Jednak nie widać tendencji rosnącej.
Człowiek pozbawiony takich narzędzi badawczych jakimi dysponują nasi socjolodzy (brudny sufit?) pomyślałby sobie, że skoro rośnie powszechność wykształcenia, a równocześnie bezrobocie dotyka szczególnie ludzi młodych (i lepiej wykształconych) – to naturalnym jest to, że poziom bezrobocia wśród magistrów może rosnąć. Dla pewności można tą hipotezę zweryfikować na podstawie jakiegoś mniej „diagnostycznego” opracowania. Weźmy na przykład opublikowany przez PARP bardzo interesujący artykuł „Edukacja a rynek pracy” („Polski rynek pracy – aktywność zawodowa i struktura wykształcenia Na podstawie badań ludności zrealizowanych w 2014 roku w ramach V edycji projektu Bilans Kapitału Ludzkiego”). No i siupryza! Wyniki dokładnie odwrotne, niż głoszą badacze Czapińskiego: „Przez cały okres objęty Bilansem Kapitału Ludzkiego mniejsze problemy z zatrudnieniem miały osoby z wykształceniem wyższym, wśród których odnotowujemy najwyższy poziom aktywności zawodowej i zatrudnienia. One także są najaktywniejszymi uczestnikami procesu kształcenia przez całe życie we wszystkich postaciach: formalnego, pozaformalnego i nieformalnego. […] W kategorii wykształcenia wyższego stopa bezrobocia wyniosła jedynie 7%, średniego 13%, zasadniczego zawodowego 18%, zaś niższego 30%. [...]
Najogólniejsza prawidłowość jest taka, ze niezależnie od płci i wieku poziom aktywności zawodowej jest dodatnio związany z poziomem wykształcenia”.
Nie jest też prawdą, że istnieją jakieś tendencje spadkowe. Choć rzeczywiście aktywność zawodowa rośnie ostatnio bardziej wśród osób z niższym wykształceniem, to w grupie osób z wykształceniem wyższym utrzymuje się na dużo wyższym poziomie. W tej grupie poziom aktywności zawodowej jest po prostu bardziej skorelowana z tendencjami na rynku pracy. Pokazują to poniższe wykresy:
Bez wątpienia upowszechnienie edukacji wiąże się z deprecjonowaniem jego znaczenia w społeczeństwie. W tym roku po raz pierwszy obserwuje się też negatywny wpływ demografii na wymagania stawiane kandydatom na wyższe uczelnie. To na pewno będzie skutkować na poziom nauczania – co najmniej tak samo jak utrzymywanie takich „naukowców” jak Czapiński. Jednak sugerowanie, że przyszłość należy do nieuków to zwykłe szkodnictwo.