Na Francję patrzymy przez pryzmat trwających tam mistrzostw Europy w piłce nożnej. Poza stadionem Francja wygląda jak na poniższym zdjęciu [źródło]:
Kraj tonie w śmieciach z powodu strajków. Media głoszą, że „Francja stała się zakładniczką strajkujących i central związkowych”. Można się spierać o to, czy w przywilejach pracowniczych Francja nie poszła za daleko (35-godzinny tydzień pracy jest najkrótszy w Europie). Jednak to co zrobił rząd wzburzyłoby społeczeństwo w każdym kraju. Nowa ustawa dopuszcza nawet 48 godzinny tydzień pracy i 12 godzin pracy dziennie. Jeśli reforma wejdzie w życie, będą mieli znacznie większą swobodę przy wypowiadaniu umowy pracownikowi, czy negocjowaniu warunków urlopu, również macierzyńskiego.
Rząd jest zdeterminowany, aby tą reformę wprowadzić. Związkowcy też są zdeterminowani. Strajki objęły nawet elektrownię jądrową. Rządowi sprzyja stan wyjątkowy, który trwa w tym kraju od 7 miesięcy. Na ulicach dochodzi do regularnych bitew policji z demonstrantami. Całości dopełniają powodzie.
Polacy się dziwią – dlaczego KE interesuje się demokracją w Polsce a nie w ogarniętej chaosem Francji. Widocznie uliczne bitwy i dług publiczny w granicach 100% PKB wyznaczają obecnie „zachodnie standardy”.