Eksperci nie wierzą w całkowite wycofanie z CETA, „bo to by oznaczało śmierć całej polityki handlowej Unii Europejskiej. Jeśli nie uda się zawrzeć porozumienia, to będzie to sygnał na przyszłość dla wszystkich, że każdy rząd i każdy parlament regionalny będzie mógł zablokować umowy handlowe wynegocjowane przez UE”. No tak nie może być! Nawet jeśli UE wynegocjuje 100% dopłaty do importowanych towarów, to lokalni producenci nie mają nic do gadania. Bo przecież wolny handel to lek cudowny na wszystko. „Szacuje się, że gospodarka unijna zarobiłaby dzięki CETA 11,6 mld euro, a kanadyjska - 12 miliardów dolarów kanadyjskich”.
W tych informacjach zwraca uwagę używany język. Unia Europejska nic nie negocjuje. Robi to Komisja Europejska – niedemokratyczne ciało, którego działalność jest co najmniej kontrowersyjna. Kto konkretnie ma zarobić te miliardy? Jeśli przyjrzeć się strukturze eksportu Kanady – to widać, że dominuje w nim chemia, surowce i przetworzona żywność. Nic czego by Europie (a Polsce w szczególności) brakowało. Wicepremier Morawiecki przekonuje, że dzięki CETA zarobimy w ciągu 5 lat 450 mln euro. Średnio 90 milionów rocznie - kwota po prostu śmieszna w zestawieniu ze skalą polskiego eksportu. Nawet gdyby Kanadyjczycy się obrazili (w końcu tam też mieszka sporo Francuzów) i zamknęli swój rynek – to nawet byśmy tego nie zauważyli. Nie widać żadnych korzyści z tej umowy, a zagrożeń jest wiele. Po co więc mamy jeść tą żabę? Bo KE wynegocjowała? Następny komisarz mości sobie ciepłe gniazdko w jakiejś korporacji? W zamian UE zobowiąże się utrzymywać Tuska z dala od Polski?