„Rzeczpospolita" dotarła (!) do raportu, który został opublikowany na stronach internetowych Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej. Porównując tekst na rp.pl („W urzedzie zarobki są lepsze niż na rynku”) z komentarzem republikanów widać czym różni się dobra propaganda od prymitywnej. Tekst „Rzeczpospolitej” jest w miarę rzetelny, a istota przekazu skupia się w tytule, który wszakże też nie zawiera kłamstwa.
Znacznie gorzej wypadają republikanie. Raport nazwano "Wynagrodzenia w administracji publicznej", gdy tymczasem dotyczy on całej sfery budżetowej. Dużo wyższe od przeciętnej są zarobki w edukacji, służbie zdrowia i systemie prawnym. Przy całym krytycyzmie wobec tych profesji, trudno oczekiwać, by lekarz, profesor uniwersytetu czy sędzia zarabiał „średnią krajową”. Nawet jeśli rozciągniemy pojęcie „administracji” na szpitale, sądy i uczelnie, to zdanie z komentarza: "Przeciętny urzędnik zarabia o 800 złotych więcej niż Polak pracujący poza administracją" pozostanie jawnym kłamstwem i manipulacją. Przeciętne zarobki urzędników poza administracją centralną są poniżej średniej krajowej.
Do jakości polskiej biurokracji można mieć wiele zastrzeżeń, ale populistyczne krytykowanie urzędników nie poprawi tej sytuacji. Jakość urzędów jest pochodną jakości społeczeństwa, a nie odwrotnie. Na przykład w wielu krajach zasiłki wypłaca się ludziom, którzy o to poproszą z powodu biedy (ostatnio Włosi z tego zrezygnowali, bo niektórzy „proszący” jeździli drogimi samochodami). Czy ktoś sobie to wyobraża w Polsce? Więc sadza się urzędników, by sprawdzali i liczyli....