Do niedawna areną protestów przeciw pogłębiającym się nierównościom było głównie Wall Street, a protesty były skierowane przeciw bankierom. Teraz obiektem ataku stały się spółki technologiczne z Doliny Krzemowej. Poszło o autobusy Google i Twittera, które dowożą pracowników tych spółek do pracy. Ludzi oburzało to, że autobusy korzystają z infrastruktury miejskiej, nie płacąc za to. Doszło do kilku ataków (w jednym z autobusów wybito szybę).

Istnieją jednak głębsze przyczyny tych protestów. Coraz większa ilość milionerów z dot-com'ów sprawia, że ceny nieruchomości rosną niebotycznie. Nawet osoby mające dobrą pracę nie stać na zakup domu. Przeciętna cena domów w San Francisco wynosi $813tys. Nic więc dziwnego, że w tym bogatym mieście nie brakuje bezdomnych.

Pomimo, że w San Francisco jest rekordowo niskie bezrobocie (około 4% - połowę mniej niż w Nowym Jorku), mieszkańcy nie dostrzegają związku tego faktu z działalnością firm takich jak Facebook i Twitter. Są one bowiem całkowicie izolowane z lokalnego rynku. O stopniu oderwania od rzeczywistości może świadczyć fakt, że jeden z „uciśnionych” miliarderów porównał wybitą szybę w autobusie Google do „kryształowej nocy” w nazistowskich Niemczech 1938 roku

Wskutek protestów grupa spółek technologicznych zgodziła się zapłacić miastu opłaty za korzystanie z przystanków autobusowych. Google uruchomił swój prom, którym dojeżdżają pracownicy, którzy mieszkają w pobliżu zatoki. Podobne plany ma Facebook.