Wystarczy w wyszukiwarce Google wpisać „rewitalizacja miast”, by przekonać się, że na to hasło będzie można „pozyskać” wielkie pieniądze w ciągu najbliższych 7-miu lat. Będzie więc to hasło odmieniane przez wszystkie przypadki, tak jak ostatnio „innowacyjna gospodarka”, a wcześniej „społeczeństwo informacyjne”.
Premier już obiecał na rewitalizację miliardy. Polskie Radio poinformowało, że „niebawem ma powstać Narodowy Program Rewitalizacji Miast, na który rząd przeznaczy – ze środków przyznanych Polsce przez UE – 25 mld zł”. Usłużna telewizja pokazała zaś nędzę Łodzi. Przy tej okazji widzowie mogli zobaczyć przykłady, pozwalające zrozumieć, jak będzie to wyglądać. Specjaliści od „pozyskiwania” pozyskują, miasto odnowi, a starych mieszkańców, których nie będzie stać na podwyższony czynsz się wygoni. Sprawy przejmą w swoje ręce ci sami co zawsze....
Niedawno zbankrutowało w USA miasto Detroit, w którym uruchomiono także programy restrukturyzacji. Mamy więc możność obserwowania różnicy między rewitalizacją miasta po polsku i po amerykańsku.
Obecna sytuacja w Detroit wygląda koszmarnie. Liczba mieszkańców miasta, które w latach 50. liczyło 1,8 mln osób, stopniała do zaledwie 700 tysięcy. W mieście doszło do załamania części usług komunalnych; nie działa 40 proc. latarni, 78 tysięcy budynków zostało opuszczonych, a poziom przestępczości osiągnął niespotykany wcześniej poziom. Miasta nie stać dziś na wywiązanie się z wszystkich płatności wobec straży pożarnej i policji, co powoduje, że średni czas reakcji służb na wezwanie wynosi 58 minut, czyli aż pięciokrotnie więcej, niż w innych dużych amerykańskich miastach.
Według prognoz, uporanie się z problemem opuszczonych budynków zajmie miastu co najmniej 2-3 lata. Jakość usług komunalnych poprawi się jednak zdecydowanie szybciej - dzięki pożyczce, która zbalansuje budżet Detroit.
Dom w Detroit można kupić nawet za 1 dolara (!) a i tak nie ma wielu chętnych. Problemem jest strach przed sąsiedztwem, który potęgują wrogie napisy na budynkach. Pokazuje to krótki film z przejażdżki po przedmieściach: http://www.businessinsider.com/1-dollar-detroit-homes-2014-1
Jednak w USA bankructwo oznacza okazję do nowego startu, a duch pionierów nadal jest w tym społeczeństwie żywy. Swoją szansę widzą przedsiębiorcy uczelnie i spekulanci (jak Buffet), ale i zwykli ludzie kierujący się pasją działania. Jednym z takich ludzi jest Amy Berkhoudt, która opisuje swe motywacje: Rewitalizacja miasta nawiązuje do poczucia sprawiedliwości społecznej, którym kierują się ci, którzy przybyli , aby wspomóc Detroit. Bo tam mieszkają ludzie i trzeba szukać drogi do wolności i upodmiotowienia także dla nich.
Miasto może też liczyć na wsparcie rządu.
W tych działaniach uderza wiara w sukces i optymizm. W Polsce aby dostać wsparcie, trzeba pokazać jak jest źle, natomiast W USA liczą się perspektywy. Nie ma też jednego spójnego programu – liczy się wielość i różnorodność inicjatyw (zob. http://detroitfellows.com). Tylko połączenie wysiłków na wielu płaszczyznach może wytworzyć silny impet rozwoju. Na filmach zachęcających do zaangażowania w rewitalizację widać zapał i zaangażowanie.
Bardzo wątpliwe, by warunkiem udziały w tym wielkim dziele było przejście „weryfikacji formalnej”, a później merytorycznej ;-) - tak jak w przypadku beneficjentów unijnej pomocy.