Jak wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego. Często to co miało być lepsze okazuje się tylko inne. Dlatego to, co działa przyzwoicie lepiej doskonalić, niż zmieniać. Dlatego zdziwienie może budzić próba reformy rynku pracy w Niemczech. U naszych zachodnich sąsiadów nie funkcjonuje na razie coś takiego, jak jednolita stawka minimalna za pracę. Natomiast wypracowane metody dochodzenia do konsensusu sprawiają, że do rzadkości należą tam protesty robotnicze. Ale to się zmieni. Od 1 stycznia 2015 roku zostanie wprowadzona jednolita płaca minimalna w wysokości 8,5 euro za godzinę (ma . Argumenty za tą zmianą są mocne. Mieszkańcy najpotężniejszego gospodarczo kraju w Europie, przy bardzo niskim bezrobociu często muszą dorabiać do pensji. Dotyczy to ponad 2,5 mln Niemców. W mediach trwa ożywiona dyskusja na ten temat. Związki zawodowe chcą, aby nie było żadnych wyjątków – a więc taka stawka miałaby obowiązywać także pracowników sezonowych (w tym Polaków wyjeżdżających do pracy na zachód).
Przeciwnicy tych zmian także mają swoje racje. W tej chwili 1/8 niemieckiej gospodarki stanowi szara strefa. Istnieje obawa, że po zmianach może nastąpić jej znaczący wzrost i „uczciwi” pracodawcy mogą wyjść na głupka.
W Polsce nie obowiązuje minimalna stawka godzinowa, ale minimalna pensja miesięczna - na cały etat (rząd rozważa wprowadzenie stawki godzinowej). Po przeliczeniu wychodzi nominalnie od 3 do 4 razy mniej niż w Niemczech. Ale i tak nie jest u nas najgorzej. Najniższe pobory w UE mają Bułgarzy i Rumuni.