Doradca Putina Głazjew odgraża się, że jeśli USA wprowadzą sankcje gospodarcze wobec Rosji, to Rosja przestanie spłacać swoje zobowiązania i pozbędzie się dolara jako waluty rezerwowej (portal bankier.pl twierdzi, że Moskwa jedynie „zaleciłaby wszystkim posiadaczom amerykańskich obligacji skarbowych w Rosji, by je sprzedali”).

W komentarzu www.businessinsider.com amerykański dziennikarz uważa, że to tylko kupa śmiechu. Może w Moskwie brzmią pogróżki Głazjewa poważnie, ale dla reszty świata to jedynie rozrywka. Co z tego, że Rosja nie będzie sprzedawała za dolary ropy, jeśli jej klienci za dolary kupią potrzebny pieniądz? Natomiast odmowa spłaty zobowiązań uderzy głównie w rosyjskie firmy. Rosja jest absolutnym rekordzistą w zadłużeniu firm w zagranicznych bankach off-shore (czyli zapewniających pełną anonimowość). Jest to "ukryty dług", który w razie dalszego spadku wartości rubla może stać się gigantycznym problemem.

Najpierw przyjrzyjmy się liczbom, by zobaczyć – czy w ogóle jest o czym dyskutować. Rosjanie mają niecałe pół biliona rezerw walutowych. Z tego około 132 miliardy to amerykańskie obligacje.

Rosyjskie zadłużenie zagraniczne na 1 stycznia br wynosiło 732,04 mld dol., z tego zadłużenie państwa to 63,44 mld dol.; banku centralnego 15,8 mld dol.; banków - 214,94 mld dol. a biznesu - 437,82 mld dol..

Jeśli porównamy to z długiem USA (około 5,5 bln), to widać że kwoty jakimi Rosja może próbować zdestabilizować rynki finansowe nie są imponujące.

Groźby Głazjewa są prostą konsekwencją patrzenia na historię ostatnich kilkudziesięciu lat przez pryzmat „wojny o pieniądz”.

Choć ekonomiści i historycy o tej wojnie milczą solidarnie, powstaje coraz więcej stron internetowych, jej poświęconych. Oto fragment jednej z nich:

Gdy coraz wyraźniej było widać, że rząd USA nie zdoła wykupić swych dolarów płacąc za nie złotem, zawarł on w latach 1972-73 żelazną umowę z Arabią Saudyjską: USA będą wspierać władzę królewskiej rodziny Saudów, a w zamian za to kraj ten będzie sprzedawał ropę wyłącznie za dolary. Śladem Arabii Saudyjskiej miała podążyć reszta państw OPEC. Ponieważ świat musiał kupować ropę od arabskich krajów naftowych, utrzymywał rezerwy dolarowe, aby mieć czym za nią płacić. Świat potrzebował coraz więcej ropy, a jej ceny szły stale w górę, toteż popyt na dolary mógł tylko wzrastać. Wprawdzie dolarów nie można już było wymienić na złoto, ale za to stały się one wymienialne na ropę naftową.

Sens ekonomiczny wspomnianej umowy sprowadzał się do tego, że dolar miał pokrycie w ropie naftowej. Dopóki tak było, świat musiał gromadzić coraz większe sumy dolarów, ponieważ były one niezbędne, aby móc kupić ropę. […] W Bushowskiej operacji „Szok i Przerażenie” w Iraku nie chodziło o nuklearny potencjał Saddama, o obronę praw człowieka, o propagowanie demokracji, ani nawet o zagarnięcie pól naftowych; chodziło o obronę dolara, a tym samym – amerykańskiego imperium. Chodziło o pokazanie światu, że każdy kto zażąda zapłaty za ropę w walucie innej niż dolar USA, będzie przykładnie ukarany.

Wielu krytykowało Busha za to, że wszczął wojnę, aby zająć irackie pola naftowe. Krytycy ci jednak nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego Bushowi zależało na zajęciu owych złóż – przecież mógł po prostu wydrukować puste dolary i uzyskać za nie tyle ropy, ile tylko mu było potrzeba. Musiał więc mieć inny powód do inwazji na Irak.”

Podobnych „zbiegów okoliczności” (działań USA, które można interpretować jako obronę dolara) było więcej. Nic więc dziwnego, że pomysł ataku na USA poprzez zmianę waluty rezerwowej powraca. Sama Rosja to zbyt mało, by takiego ataku dokonać. Nawet w sojuszu z Iranem (zob. Irańska Giełda Naftowa). Gdyby jednak do tego sojuszu przystąpiły Chiny, których rezerwy walutowe przekraczają bilion – sytuacja byłaby zupełnie inna. Jaki jednak miałyby interes Chiny w tym, aby zmienić posiadane dolary w nic nie warty papier?

Groźby Głazjewa nie wydają się sensowne z innego jeszcze powodu. Zakup ropy nie jest obecnie jedyną, ani nawet główną przyczyną, dla której państwa potrzebują dolara. Zasadniczym powodem jest totalne zadłużenie. Znacząca część długów jest zaciągnięta w dolarach (same USA są winne światu od 5 do 6 bilionów dolarów).

Odmowa spłaty zobowiązań przez Rosję na pewno spowodowałaby jakieś perturbacje, ale ich skalę Głazjew wyolbrzymia. Aby zagrozić całemu systemowi walutowemu, śladem Rosji musieliby pójść inni. Wielu odważnych się nie znajdzie. Chyba, że Głazajew nie blefuje i nie plecie co mu ślina na język przyniesie. Bo reakcja Kremla na to właśnie wskazuje.