Upadek USA, rozkład UE, rosnąca potęga Chin oraz mocarstwowe ambicje Rosji sprawiają, że Brexit stał się pretekstem do nadzwyczajnych działań na arenie międzynarodowej. Nie należy się więc dziwić, że szczyt G20 i Forum Ekonomiczne w Krynicy są dalekie od zwyczajowej rutyny.
Chińczycy postanowili pokazać Obamie, co myślą o nim i jego państwie. Gdy do Air Force One przyleciał do USA, zabrakło nie tylko czerwonego dywanu, ale nawet schodów! Na dodatek prezydent Filipin nazwał Obamę s...synem – na wieść o tym, że prezydent USA troszczy się o „demokrację” na Filipinach.
W tej sytuacji wzywanie przez Obamę do „deeskalacji” konfliktu między mocarstwami (wśród których o dziwo dostrzegł Rosję) można odczytywać jako wyraz słabości. Jak słusznie zauważył Obama - mamy sytuację podobną do okresu zimnej wojny, ale teraz „wyścig zbrojeń” trwa w cyberprzestrzeni. Podobnie jak wtedy, wezwania do rozbrojenia pojawiły się gdy tylko USA zaczęły tracić przewagę technologiczną. John McCafee wręcz twierdzi, że Ameryka już przegrywa tą wojnę.
W tej sytuacji Brytyjczykom zamarzył się powrót do Imperium (pani May chyba przespała ostatnie 100 lat w zamrażalce). Kraje UE (w tym Niemcy) już ostrzą sobie apetyty na obsługę miliardowych transakcji jakie do tej pory przechodziły przez Londyn. Japończycy ostrzegają, żeby „poważnie zastanowili się” co robią. Może więc polscy dyplomaci też powinni się zastanowić – czy aby na pewno to my powinniśmy próbować ratować stosunki polsko-brytyjskie.
Pozycja Polski rośnie dzięki ożywieniu Grupy Wyszehradzkiej. Wyrazem tego jest nadzwyczajna ranga, jaką uzyskało tegoroczne Forum Ekonomiczne w Krynicy. Przyjechali na nie przedstawiciele aż 50 państw. Polski rząd zjawił się prawie w komplecie. Wszyscy mają poczucie, że dzieje się coś naprawdę ważnego.