Idea „totalnej opozycji” wymyślona przez PO przegrywa w swej głupocie z ideą „globalnej opozycji” wobec Trumpa – a głoszonej przez media. Pretekstem dla powstania tej idei jest kontrowersyjny dekret zakazujący wjazdu do USA obywateli islamskich państw sprzyjających terroryzmowi.
Do „globalnej opozycji” została przyłączona nawet Premier Wielkiej Brytanii Theresa May, która wyraziła negatywną opinię o wspomnianym dekrecie.
To jest ciekawa sytuacja, bo pomimo deklarowanej z obu stron chęci współdziałania – widać wyraźnie, że to co dobre dla USA nie musi być dobre dla Wielkiej Brytanii. Strategia rozwoju Wielkiej Brytanii opiera się na wolnym handlu, a ekspansja USA opiera się na rozwoju globalnych korporacji.
Na liście państw z zakazem wjazdu do USA zwraca uwagę Iran, który jest największym sojusznikiem Rosji w regionie. A przecież w sobotę Putin z Trumpem uzgodnili „aktywną wspólną pracę w celu ustabilizowania i rozwoju współpracy rosyjsko-amerykańskiej na konstruktywnej, równoprawnej i wzajemnie korzystnej podstawie”. Jednak dla USA znów Izrael jest najważniejszym partnerem. To zresztą Rosji zapewne specjalnie nie przeszkadza.
W ciągu tygodnia Donald Trump zdołał narzucić światu biznesowe podejście do geopolityki. Nie chodzi przy tym o podporządkowanie polityki biznesowi, ale pragmatyczne relacje skoncentrowane na przedsięwzięciach a nie na sojuszach. W tej strategii traktaty to tylko krępujące więzy. Wspólnota interesów w jednej dziedzinie może współistnieć z krańcowymi różnicami w innej.
Jednak relacje USA z Iranem i Izraelem pokazują, że pragmatyzm Trumpa ma swoje ograniczenia. Jego politykę można nawet określić jako skrajnie proizraelską (zapewne nie bez wpływu jest tutaj Jared Kushner – żydowski zięć Prezydenta). Obawy Irańczyków niestety okazały się słuszne (a Trump wbrew krytykom przewidywalny do bólu). Wybór Trumpa, w odróżnieniu od Hilary Clinton, według irańskiej opinii publicznej, ma wróżyć powrót do zdecydowanie antyirańskiej polityki Stanów Zjednoczonych.
Przerażające jest to, że relacje Izraela z Iranem są całkowicie pozbawione pragmatyzmu i rządzi nimi czysta nienawiść. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak jakoś się te puzzle poukładają w pokojowy sposób.
W Polsce jak na razie nadal dominuje romantyzm. Przekonanie, że to sojusze rodzą zobowiązania. Nie – sojusze się buduje dla osiągnięcia celu, a te cele nie są wytyczane z uwagi na sojusze, tylko interesy. Jedyna sensowna opozycja jaka w Polsce istnieje w parlamencie – czyli Kukiz’15 – w takim właśnie podejściu do polityki upatruje sposób na podkreślenie własnej tożsamości. Teraz jest dobry czas do rozwoju takiej partii. Jeśli to wykorzystają – rozsądni ludzie, którzy nie utożsamiają się z PiS mogą ostatecznie porzucić „totalniaków” i w następnym parlamencie Kukiz’15 będzie jedną z dwóch największych partii (może tylko warto by znaleźć trochę bardziej uniwersalną nazwę).