Aż 70% Francuzów uważa, że kandydat Francois Fillon powinien się wycofać z kandydowania w wyborach prezycenckich. Toczy się bowiem przeciw niemu śledztwo w sprawie wyłudzania pieniędzy poprzez fikcyjne zatrudnienie żony jako asystentki parlamentarnej.
W tej sytuacji wygrana Le Pen staje się coraz bardziej prawdopodobna, choć sondaże dają jej poniżej 30% w turze pierwszej, a w drugiej niewiele więcej (zależnie od tego z kim przyjdzie się jej zmierzyć – ma dostać 35-41%). Jednak wróżbici preparujący te sondaże mają duży kłopot – bo po wpadkach z Brexitem i Trumpem kolejny blamaż może pozbawić ich pracy. Może dlatego pojawiają się już głosy, że w obecnej sytuacji Le Pen może wygrać już w pierwszej turze!
Jeśli tak się stanie, to może oznaczać definitywny koniec Europy jaką znamy. Nie chodzi przy tym o odejście od lewackiej inżynierii społecznej, czy zmianę polityki imigracyjnej. Francja to jedno z najbardziej zadłużonych państw europejskich (dług publiczny zbliża się do 100% PKB). Jednak podobno tylko 20% zadłużenia zostało zaciągnięte według prawa międzynarodowego. Reszta podlega regulacjom wewnętrznym. A to oznacza między innymi możliwość denominacji. Pomysł Le Pen na pozbycie się długu jest zatem prosty: powrót do własnej waluty i zamiana długu w euro na dług we frankach (1:1). Finansiści są przerażeni. Alastair Wilson z agencji ratingowej Moody twierdzi, że odmowa spłaty w takiej samej walucie w jakiej się pożyczyło to złamanie warunków równoznaczne z bankructwem. Jest bowiem prawie pewne, że frank uległby gwałtownej dewaluacji. Przypomina to plany greckiego ministra finansów Vaourfakisa z 2015 roku. To jest też poważną przestrogą dla Francuzów. EBC zrobi wszystko by ich powstrzymać.