Lukrowany obraz rzeczywistości, prezentowany w naszych mediach może być równie nieznośny, jak kiczowata telenowela. Zwłaszcza gdy mamy świadomość, że to może być element manipulacji. Polskie audycje informacyjne są okraszane chwytającymi za serce historiami, które mają mobilizować społeczeństwo do charytatywnej działalności. Niezależnie od intencji autorów, te materiały służą zmiękczaniu widzów, aby łatwiej uwierzył w sączoną dzień w dzień propagandę. Takie gombrowiczowskie „upupianie” (brak autentyzmu). Postawiona w „Ferdydurke” teza, że „przed pupą nie ma ucieczki” bywa podważana przez ludzi przekonanych, że autentyzm można odnaleźć w sztuce. Okazuje się jednak, że nie tylko. Autentyczna jest także nienawiść. Możemy żywić przekonanie, że nienawiść jest obca prawdziwej naturze człowieka. Jednak człowiek posiada zdolność do autentycznego jej przeżywania. Jej rezultaty coraz częściej pojawiają się w przestrzeni publicznej w coraz bardziej szokujących informacjach: zaszczuty nastolatek popełnił samobójstwo, pojawiły się jakieś obrzydliwe ataki na Jana Pawła II, albo ktoś szydził z czyjejś śmierci. To już niestety nie są pojedyncze wybryki. Wśród osób kontestujących „system” pojawiają się internetowe subkultury ludzi zafascynowanych szerzeniem zła. Często gromadzą się one wokół portali typu imageboard. Tworzą swój własny język i traktują „hejtowanie” i „trolling” jako zupełnie normalny sposób ekspresji. Pojawiają się nawet określenia w rodzaju „wybitny troll”.
Jednym z „najwybitniejszych” jest „Testoviron”. W obrzydliwym przeglądzie „polskich kultur anonimowych” (pełnym wulgaryzmów i antypolskich epitetów – ale zadziwiająco treściwym), działalność Testovirona scharakteryzowano następująco: „udawał żyda obrażając Polaków od brudnych kurew i chwaląc się swoim bogactwem finansowym jak i intelektualnym, co wywołało ogroooomny ból dupy u wszystkich biednych polaczków którzy wypruwali żyły w komentarzach grożąc mu […]. Największy wróg polskich organizacji patriotycznych (faszystowskich) NOP, ONR i MW oraz chrześcijańskich które nadal chcą go zabagietować [tj. wsadzić do więzienia] ale są posranymi polaczkami którzy nie mają pojęcia o prawie karnym”.
Kiedy niedawno zginął w wypadku synek jednego z dziennikarzy, środowiska „anonów” uznały, że to wydarzenie „ma potencjał”. Rozpoczął się szokujący zalew nienawistnych komentarzy („hejt”), łącznie z obrzydliwym „dobrze, że zdechł”.
To nie przyszło z dnia na dzień. Reakcja krytyków wspomnianych wyżej hejterów też jest pełna nienawiści – tyle, że wyrażonej w „kulturalny sposób” i skierowanej przeciw „anonom”. A przecież to prawdopodobnie dzieci, które my jako społeczeństwo tak właśnie wychowujemy.
Wychowywanie do nienawiści
Nie żyjemy w raju, ale przerażenie budzi fakt, że ta fala nienawiści stale narasta. Kiedyś mieliśmy co najwyżej przesadną reakcję na (bardziej lub mniej zasadnie) odebrane osobiście wydarzenie. Zdarzały się też ataki motywowane ideologią, albo próby politycznego wykorzystania „niskich instynktów”. Z czasem jednak hejt trafił na salony. Nawet profesor uniwersytetu potrafił dać upust swojej nienawiści do „polskich chamów”, którzy zastrzelili mu psa.
Nienawiść zyskuje też obywatelstwo w polityce – choć wydawało się, że przynajmniej w powojennej Europie mamy jej dość. Ledwo skrywana nienawiść (obustronna) legła u podstaw irracjonalnego porozumienia Grecji z UE (czytaj z Niemcami). Zupełnie nie skrywaną nienawiść obserwujemy obecnie w Polsce wobec Rosjan – ze szczególnym uwzględnieniem ich Prezydenta. W Wielkiej Brytanii, Francji i USA hoduje się nienawiść do imigrantów. W Polsce dopiero tworzy się dla niej warunki poprzez import imigrantów. Jesteśmy za to awangardą w polityce wewnętrznej. Założenie, że nie chodzi jedynie o pokonanie przeciwnika, ale trzeba koniecznie go zgnoić jest wśród polityków (zwłaszcza partii rządzącej) dość powszechne. Trudno też interpretować inaczej niż jako próbę zgnojenia przynajmniej części społeczeństwa kolejnych uderzających w niego „regulacji”. Jeśli urzędujący prezydent na chwilę przed końcem kadencji podpisuje ustawę, która zawiera niekonstytucyjne przepisy, to po co to robi? Może po to jedynie, aby móc tą światopoglądową regulacją nawiązać do króla, który nie chciał rozstrzygać światopoglądowych sporów. Wszystko co polskie musi być zniszczone i zastąpione jakimiś obrzydliwościami?
https://www.youtube.com/watch?v=wrlcYAjY664
Polska tolerancja opierała się na wstrzemięźliwości władcy, a nie na wymuszeniach. Wie o tym raper, a nie wie prezydent-historyk? A może wie, ale chodzi mu właśnie o to, by ukazać pogardę dla tego co polskie i wzbudzić niszczącą nienawiść? Do czego to prowadzi?