Problem Europy leży dzisiaj na ulicach Berlina. Ale jutro Komisja Europejska znów zajmie się „brakiem demokracji” w Polsce. Wypada życzyć panu Timmermansowi, aby osobiście doświadczył braku demokracji – inaczej nie zrozumie jaka jest różnica między warszawską tragikomedią, a berlińskim dramatem. Ten dramat dotyka także Polskę – bo polski kierowca został wczoraj prawdopodobnie zamordowany przez zamachowca, który następnie przejętym samochodem wjechał w tłum na świątecznym jarmarku, zabijając 12 osób i raniąc kilkadziesiąt. Zachodnie media podawały początkowo, że Polak był „drugim kierowcą” (co-driver). Jak informował właściciel firmy i kuzyn kierowcy - ciężarówka miała jedynie w Berlinie zostawić ładunek. Jednak odbiorca poinformował, że rozładunek nastąpi dopiero na drugi dzień…. Żona kierowcy próbowała się z nim skontaktować około godziny 16-tej. Jego telefon już nie odpowiadał.
To nie był jedyny wczorajszy zamach. Wcześniej zastrzelono rosyjskiego ambasadora w Turcji. O strzelaninie w Szwajcarii w tej sytuacji już mało kto wspomina. Nie jest także informacją dnia wynik głosowania elektorów w USA (ostatecznie tylko 7 zdecydowało się głosować inaczej niż chcieli wyborcy). Donald Trump już oficjalnie został zwycięzcą wyborów i to on obejmie urząd prezydenta mocarstwa na te trudne czasy. Na pewno USA nie będą nieprzychylne Polsce i jej obecnym władzom. Doradca Trumpa Rudy Giuliani, który niedawno przyjechał do Polski by rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim nie zostawia w tej kwestii żadnych wątpliwości. Miejmy nadzieję, że na ołtarzu tej przyjaźni nie zostanie złożony Nowy Jedwabny Szlak. Nie byłoby też dobrze, gdyby USA zgodziły się na uzbrojenie Niemiec w broń jądrową. Osoby, które znajdą się w nowej amerykańskiej administracji to są twardzi ludzie, którzy na pewno zadbają o interesy USA. Jeśli Donald Trump dotrzyma wyborczych obietnic – to będzie to jednoznaczne z dbałością o amerykański naród (wbrew obawom Kłopotowskiego, że „The business of America is bussines”). Czy ta strategia będzie także uwzględniała dobro Europejczyków? Najpierw muszą oni zadbać o to, by ich państwa przyjęły taką strategię – bo przykład Polski pokazuje, że prospołeczne władze nie są mile widziane przez europejskie „elity”. Jeśli jakieś dobro może wyniknąć z tego zła, które rozlewa się po Europie – to może właśnie w tej dziedzinie? Nacjonalizm będzie narastał tak, czy inaczej. Bez powrotu do chrześcijańskich korzeni trudno będzie uniknąć szwowinizmu i w konsekwencji marginalizacji Europy.