Parlament Ukrainy uchwalił kilka bardzo ważnych ustaw. Zaakceptowano umowę stowarzyszeniową z UE, wprowadzono autonomię dla Donbasu oraz ogłoszono amnestię dla separatystów. Pomimo, że jest to prawdopodobnie realizacja porozumienia z Mińska, wicepremier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) oświadczył, że oni już nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego z Ukrainą. Być może był to tylko emocjonalny komentarz spowodowany tym, że zbyt dużo krwi i zbyt dużo nienawiści wylało się w tym konflikcie. Jeśli jednak ta wypowiedź była częścią gry politycznej uzgodnionej z Moskwą (bez której istnienie DRL nie ma sensu), może to być reakcja na kolejne sankcje „zachodu”. Widać naprawiaczom świata z Waszyngtonu i Brukseli jeszcze mało i chcą doprowadzić do całkowitej destrukcji Ukrainy. Potwierdzeniem tego może być wycofanie się Rosji z rozmów na temat dostaw gazu, które miały rozpocząć się w sobotę w Berlinie. Polscy politycy i komentatorzy także najwyraźniej nie zeszli jeszcze na ziemię. Zbigniew Kuźmiuk pieje z zachwytu nad "europejskim wyborem Ukrainy”. Minister Sikorski uznał przyjęte rozwiązania „jako uleganie argumentowi siły”. Inaczej ocenia to szefowa Europejskiej Akademii Dyplomacji - L. Pisarska, według której „ustawy o Donbasie to próba ratowania sytuacji w obliczu porażki Ukrainy”.