Holenderscy śledczy już są niemal pewni, że samolot został trafiony rosyjskim pociskiem ziemia-powietrze „Buk”. Do ustalenia pozostaje, kto go wystrzelił – prorosyjscy terroryści, czy sami Rosjanie. Taką informację przekazał portal niezalezna.pl.

Ten sam portal cytował kilka lat wcześniej bardzo podobną w treści wiadomość: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił.”

Według redaktorów zapewne pierwsza wiadomość to najprawdziwsza prawda, a druga to podłe pomówienie motywowane politycznie.

Problem w tym, że informacja na temat zestrzelenia samolotu malezyjskiego wydaje się być tak samo wiarygodna, jak SMS na temat Smoleńska: Mogę powiedzieć dokładnie, że oni nie mają racji”, — tak skomentował doniesienia ukraińskich mediów w wywiadzie dla sieci telewizyjnej Russia Today (RT) przedstawiciel państwowej prokuratury Holandii Wim de Bruin; podkreślił on również, że grupa ekspertów na razie nie jest gotowa do wyciągania jakichkolwiek wniosków.

Niedawno media zachodnie informowały, że holenderskie służby specjalne AIVD zostały oskarżone o utrudnianie śledztwa i ukrywanie dowodów w tej sprawie. Holendrzy są przekonani, że takie działania są motywowane politycznie. Być może chodzi jedynie o utrudnienie rodzinom ofiar dochodzenia odszkodowań od Ukrainy (która przecież walczy w imieniu „wolnego świata” z Putinem). Ale prawda może być o wiele gorsza.

 

Jak zauważają dziennikarze Der Spiegel w swoim raporcie: USA nie przekazały dotąd zdjęć satelitarnych, które z pewnością zarejestrowały wystrzelenie rakiety. - Jeżeli prawdą jest, że obie strony - zarówno Zachód, jak i Rosja - dobrze wiedzą, co było przyczyną katastrofy, to nasuwa się jeden wniosek: Ameryka i Europa Zachodnia nie są zainteresowane pokazaniem dowodów, aby "nie zapędzić Putina w kozi róg". Prezydent Rosji musiałby zostać napiętnowany jako "szkoleniowiec i dostarczyciel sprzętu dla bandy, która ma na sumieniu 298 osób [...].
Zdaniem autorów nie można jednak wykluczyć, że obie strony, Rosjanie i Amerykanie, mają po części rację. Ukraiński myśliwiec mógł rzeczywiście znajdować się w pobliżu, lecąc poniżej samolotu pasażerskiego i wykorzystując go przed atakiem na czołgi separatystów jako osłonę przed rakietami. W tym przypadku wszystkie strony konfliktu byłyby zainteresowane w zablokowaniu wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

 

Istnieje jednak jeszcze jedna hipoteza, która jest całkiem nie do pomyślenia i nie do zaakceptowania – zestrzelenie tego samolotu mogło mieć na celu zerwanie tajnych negocjacji Niemiec z Rosją na temat zakończenia konfliktu (co rzeczywiście nastąpiło). W tym wariancie wystrzelić rakietę mogła każda ze stron. Jednak gdyby się okazało, że zrobili to Ukraińcy – ta hipoteza stałaby się jedynym sensownym wyjaśnieniem. Może Amerykanie nie ujawniają dowodów właśnie dlatego?

Zestrzelenie malezyjskiego samolotu mogło być elementem geopolitycznej gry, której stawką jest ścisła współpraca gospodarcza Niemiec i Rosji, zagrażająca interesom USA.

To jest zupełnie sensowna hipoteza i nie ma żadnego powodu, by nie brać jej pod uwagę. Ona także mogłaby pomóc w wyjaśnieniu zuchwałego morderstwa pod murami Kremla. Putin został uznany za mordercę z którym się nie rozmawia.

W tej sytuacji zrozumiałe jest także działanie Niemiec, które z jednej strony głośno potępiają Putina, a po cichu robią z Rosją interesy.