Prezydent Poroszenko zapowiedział walkę z oligarchami. Polscy politycy biorą te zapowiedzi za dobrą monetę. Według Aleksandra Kwaśniewskiego proces deoligarchizacji oznacza zerwanie więzi biznesu i polityki. Nie wiadomo jak miałoby to wyglądać w sytuacji, gdy oligarcha jest prezydentem kraju.
Istnieją zasadne podejrzenia, że obecnie toczy się po prostu walka o nowy podział wpływów: ukraińskie władze zaskarżyły prywatyzację kilku kompanii w 2012 i 2013 roku, między innymi należących do Rinata Achmetowa i Igora Humeniuka [...]. Te kroki mogły być podjęte po to, aby dać niektórym oligarchom, w tym i samemu Poroszence, możliwość ponownego podziału aktywów między sobą.
Także zagraniczna pomoc finansowa nie jest wykorzystywana w sposób w pełni przejrzysty: „Nikt nie wie, co się dzieje na Ukrainie. Jedyne, co wiem na pewno, to to, że niezależnie od tego, jaką sumę nie przekaże jej MFW, rząd ukradnie część. Przynajmniej krążą takie plotki. Wielu ukraińskich biznesmenów ma nadzieje, że sytuacja ustabilizuje się lub próbują dogadać się z lokalnymi władzami”.
Być może więc cała „deoligarchizacja” jest jedynie pustą ideą, która ma z jednej strony pokazać chęć zmian na zewnątrz, a z drugiej uspokoić gwałtownie ubożejące społeczeństwo.