Od tygodni trwa festiwal ostrzeżeń i zapowiedzi, że oto już jutro złowrogi Putin najedzie na Ukrainę i będzie wojna…. Zawsze prawdomówni Amerykanie ukuli przy tym historyjkę, że oni wszystko wiedzą (może nawet przed Putinem), a ujawniając poznane plany uniemożliwiają ich realizację. Nawet więc, jeśli ogłoszą, że Putin na śniadanie miał zjeść kamerdynera – to przy braku takowego zdarzenia można tylko się cieszyć: zawstydziliśmy barbarzyńcę i zapobiegli ludożerstwu!

Cele

Trudno się połapać - o co w tym wszystkim chodzi….

Jeśli jednak popatrzymy na sytuację międzynarodową biorąc w nawias bieżące wydarzenia, a skupiając się na oczywistych strategiach i możliwościach – wszystko staje się jasne.

Sytuację determinuje przede wszystkim kończąca się pandemia, w trakcie której zostały wygenerowane kolejne bajońskie sumy pieniędzy bez pokrycia. Od samego początku pandemii było dość jasne, że wyjść można z tego tylko na dwa sposoby: albo zdobyte doświadczenia posłużą do wzrostu solidarności, współpracy i naprawdę zrównoważonego rozwoju, albo też nowe możliwości zaostrzą walkę o nowy podział władzy nad światem. Dziś już nikt nie powinien mieć wątpliwości, że możni wybrali to drugie rozwiązanie. Potomkowie Hitlera chcą wykorzystać moment, by całkowicie zdominować Europę (pal licho – niech już się nazywa UE, a nie IV Rzesza). Chińczycy – niezmiennie małymi krokami realizują swój cel: teraz mają na widelcu Tajwan. USA ani myśli rezygnować z roli hegemona. Korporacje i bankierzy zaś nie widzą powodu, by się w ogóle tymi zakusami przejmować – i tak musi być tak, by im się opłacało….

I co ma zrobić w tej sytuacji Rosja?

Ona ma większe ambicje, niż rola drugorzędnego mocarstwa, dopasowującego się do tworzonej gdzie indziej układanki. Chyba nie bez znaczenia jest przy tym to, że Rosjanie uchodzą za mistrzów szachów. Rozgrywają więc swoją partię szachów wykorzystując w sposób najlepszy z możliwych bieżącą sytuację i posiadane atuty (i nie mają zamiaru pokazywać, że coś ich ogranicza,…. do czegoś się nie posuną ….). W odróżnieniu od starego dziadygi, którego wybrano na prezydenta USA chyba tylko w nagrodę za to, że nie był z PISu. Ten już przed rozpoczęciem rozgrywki ogłosił, że pod żadnym pozorem pewnych granic nie przekroczy…..

Metody

Wojna na Ukrainie trwa. Giną ludzie. Leje się krew. To jednak nie jest główna linia frontu. Ta przebiega gdzie indziej. W świecie informacji. Wydawałoby się, że w Polsce powinniśmy być na to wyczuleni. Wszak nasz kraj jest od lat atakowany przy pomocy najbardziej bezczelnych kłamstw (im już nie wystarcza gospodarcza agresja i hodowla folksdojczy – teraz posuwają się nawet do wyzywania Polaków od „nazistów”).

Okazuje się jednak, że stałe obcowanie z propagandą, Polaków też już znieczuliło. Jeszcze potrafimy wychwycić ewidentne łgarstwo, ale nie wiadomo z jakich powodów sądzimy, że naszym zadaniem jest te kłamstwa demaskować – zamiast zastanowić się, dlaczego je nam podsunięto. Dziennikarze ekscytują się więc, gdy okazuje się, że wypowiedź z 18 lutego została nagrana dwa dni wcześniej, a wysadzony samochód Denisa Senikowa ma „blachy” UAZ’a Patriot, którego pewnie było mu żal poświęcić. Mamy też inscenizację z zabiciem pięciu uczestników „rajdu” Ukraińców przez rosyjską granicę – których jakoś nikt nie zauważył przez kilkadziesiąt kilometrów „ludowych republik” Doniecka. No i oczywiście ukraińska broń masowego rażenia oraz „misja pokojowa” (Irak pamiętamy?). Ktoś w to wszystko wierzy? A jakie to ma znaczenie? Im bardziej bezczelne kłamstwa – tym bardziej poniżające dla srożącego kły „zachodu” (więc pewnie czeka nas jeszcze walka o demokrację na Ukrainie). Zachodni politycy zawsze mogą się w ten sam sposób odegrać na Polsce (jak KE, która łamiąc prawo oskarża Polskę o brak praworządności), albo innych ofiarach losu…. Dobrze, że właśnie grupa eurodeputowanych przyjeżdża do Polski (przecież do Donbasu nie pojadą). Co mogą zrobić Rosji? Niczego ponadto, co zostało już skalkulowane w koszty rozgrywki.

 

Co dalej?

 

Były premier Rosji Dmitrij Miedwiediew argumentował za uznaniem niepodległości samozwańczych republik Donbasu, twierdząc, że Ukraina nie potrzebuje „tych terytoriów”. Po co potrzebuje ich Rosja? Pytanie źle postawione. Nie po co, ale dlaczego. Były do wzięcia – więc zabrano. Oczywiście mędrcy ogłoszą, że oto ujawnił się niecny cel działań Rosji (licząc po cichu, że na tym się skończy). Jednak partia szachów trwa. I na pewno nie Donieck jest celem tej rozgrywki. Będzie więc wojna? Bóg raczy wiedzieć. Dosłownie.

Moja świętej pamięci Babcia, która przeżyła dwie wojny światowe, często powtarzała, że to międzywojenny upadek obyczajów sprowadził na ludzkość te niesłychane klęski XX wieku.

Gdyby to była prawda, to albo nam Bóg mocno złagodniał, albo produkty tak zwanych uniwersytetów nie stanowi jeszcze o jakości naszej cywilizacji. Babcia była galicyjską chłopką, a młode i wykształcone znają języki i mają Facebooka – więc pewnie wiedzą lepiej. Oby. Ja znam obydwa punkty widzenia i wcale tego pewny nie jestem.

 

Ponadczasowa broń

 

Być może Rosjanom wydaje się, że mają wszystko skalkulowane i zaplanowane na wiele ruchów do przodu. Jednak kłamstwo to broń bardzo niebezpieczna. Nie da się go porównać do pionka, który odłożymy na bok, gdy już zostanie zgrany. Kłamstwo rodzi nienawiść. Ta zaś ma ponadczasową i nieograniczoną moc niszczycielską. Nie da się tego zatrzymać i powiedzieć „to był tylko żart”.

Ciężko to przyznać, ale jedynie chrześcijańska miłość jest zdolna pokonać nienawiść. Dlaczego to takie trudne? Może dlatego, że opowieści o miłowaniu nieprzyjaciół są tak strasznie infantylne. Przecież chyba nie chodzi o to, by bezgranicznie i bezwzględnie kochać Putina niezależnie od tego do czego się posunie? Na pewno wyrazem dojrzałej miłości bliźniego byłoby budowanie prawdziwej wspólnoty, otwartej dla wszystkich. Także Rosjan i Ukraińców. Wracając do początku tekstu – to wymaga heroizmu i przeciwstawienia się „możnym tego świata” szykującym swą układankę. Niestety takiego heroizmu mamy straszny deficyt. Także wśród polskich „elit”.

Może więc los świata zależy od szczerej modlitwy tych najmniej zaradnych, dla których ważniejszy jest kontakt z Bogiem, niż konto w banku?

Był kryzys finansowy. Była pandemia. Teraz wojna. Co dalej?


Z ostatniej chwili

Mamy pierwsze reakcje na ruch Putina. Dzieci w Donbasie mogą się chyba pożegnać z bajkami Disneya.