Poniższy wykres wartości debiutów giełdowych (IPO) spółek „internetowych” wskazuje na to, że obecnie mamy do czynienia z powtórką z początku wieku. Wkrótce powinno więc nastąpić pęknięcie technologicznej bańki. Artykuł z którego pochodzi wykres jest odpowiedzią na inny tekst, w którym przedstawiono „dowody” na to, że mamy do czynienia z ogromną bańką spekulacyjną. Autor zwraca się jednak uwagę na to, że liczy się nie tylko wartość (niebieskie słupki), ale ilość debiutów (zielone strzałki). Jeśli to uwzględnimy – sytuacja nie wygląda tak groźnie.
Przy okazji pojawia się jednak kwestia adekwatności tak zwanej analizy technicznej do tego rodzaju prognoz. Aby zrozumieć sytuację giełdową spółek „internetowych”, konieczne jest zrozumienie zasad, na których zbudowano te biznesy. Wszystkie one powielają model Google, który udostępnia darmowe usługi, by zarabiać przy okazji na sprzedaży reklam. Niewyobrażalnie wielkie kapitały pozwalają na oferowanie usług lepszych niż konkurencja (która wszakże nie może także konkurować ceną). Ilość klientów zmierza ku całej aktywnej w internecie populacji planety.
Póki ten model biznesowy jest stabilny, nie ma najmniejszego znaczenia jakie aktualnie zyski (a w konsekwencji wskaźniki w rodzaju P/E) osiąga spółka. Liczy się tylko to, czy jest lub ma szansę zostać liderem w danym segmencie rynku. Widać to bardzo dobrze na przykładzie niedawnego debiutu Twittera, dla którego P/E wynosiło nieskończoność. W przypadku każdej z czołowych spółek internetowych wskaźnik ten był bez porównania wyższy, niż wartości z podręczników dla inwestorów (dla spółek z indeksu S&P500 średnie P/E waha się między 15 a 20).
Istnieje jednak „igła”, która może przekuć ten balon. Może mianowicie pojawić się nowy model biznesowy, w którym dochody rozkładałyby się między dostawców treści. Dotyczy to zwłaszcza „social media”. W takiej sytuacji mogłoby nastąpić masowe przejście klientów.