Facebook uznał, że autentyczność nazwiska jednej z użytkowników budzi wątpliwości i zażądał dowodów jego autentyczności. Gdy Melinda Kiss z Nowego Jorku wyszła za mąż za Boba Fleckera, postanowiła przyjąć oba nazwiska. Problem w tym, że Kiss oznacza pocałunek i jej nowe nazwisko „Kiss Flecker” można odczytać jako „całowanie Fleckera”. Historię opisał poważny portal (www.businessinsider.com), podając przy okazji „dowód” autentyczności w postaci zdjęcia z wakacji.
Anegdota wydaje się być zwykłą wakacyjną historyjką, typową dla tak zwanego „sezonu ogórkowego”. Jednak dotyczy ona jednej z najważniejszych kwestii dotyczących funkcjonowania Facebooka, a mianowicie jakości gromadzonych przez ten portal danych o użytkownikach. Firma nie ma sposobu na weryfikację autentyczności podawanych danych. Kiedy więc pojawia się profil jakiejś znanej osoby, może on być równie dobrze założony przez jakiegoś fana, wroga, lub zupełnie obcą osobę, która wybrała sobie takie nazwisko za pseudonim. Facebook jest żywotnie zainteresowany poprawą jakości tych danych, bo ich jakość ma znaczenie dla firm wykorzystujących media społecznościowe do reklamy. Wysiłek wkładany w poprawę jakości gromadzonych danych stanowi o przewadze Facebooka nad coraz bardziej popularnym Twitterem.
Niedawno ujawniono, że także amerykańskie służby specjalne mają problem z jakością gromadzonych danych. Wskutek tego na ich liście ludzi podejrzanych o terroryzm jest – jak się szacuje – prawie 300tys osób, które niczego wspólnego z terroryzmem nie mają wspólnego. Lista jest ściśle tajna, tak jak i informacja o jej wątpliwej jakości. Nie wiadomo czy z powodu dbałości o ochronę danych osobowych, czy obawy przed kompromitacją. Lista powstała przy wykorzystaniu programu „Hydra” (logo programu na ilustracji). Portal The Intercept publikuje grafikę charakteryzującą dane ze zbioru potencjalnych terrorystów: