Kiedyś firma Microsoft była potężnym monopolistą, który wyznaczał kierunki rozwoju informatyki. Dzisiaj nadal jest to potężna firma, zatrudniająca najzdolniejszych inżynierów. Jednak jej zniknięcie byłoby dla rozwoju branży bez znaczenia. Wielu użytkownikom ich Windows może wydawać się, że oni zajmują się głównie wymyślaniem coraz bardziej absurdalnych zmian, które mają uzasadnić kupno nowej wersji tego systemu.

Firma Google dokonała czegoś, co wydawało się niemożliwe: zdetronizowała Microsoft. Podstawą sukcesu nie okazał się lepszy produkt, ale lepszy model biznesowy, bardziej pasujący do nowego rynku – internetu. Ten model biznesowy opiera się na budowaniu sieci użytkowników poprzez dostarczaniu doskonałych usług i produktów – w większości darmowych. Taka sieć pozwala na sprzedaż reklam, które stanowią potężne źródło dochodu.

Jednak nowe inwestycje firmy są poszukiwaniem innych kierunków rozwoju, a nie wzmacnianiem pozycji na rynku sprzedaży reklam. Nie zanosi się na to, aby roboty czy samodzielne samochody pozwoliły na zbudowanie intratnego biznesu. Podobnie jak system Android, na którym Google nie zarabia.

 

Tymczasem pod bokiem Google dynamicznie rośnie konkurent głodny sukcesu i skupiający się na budowaniu coraz atrakcyjniejszej dla reklamodawców platformy: Facebook. Jeszcze rok temu prasa pełna była krytycznych artykułów, w których twierdzono, że jej biznes jest oparty o przemijającą modę. Teraz komentatorzy chwalą dynamikę rozwoju – właśnie na tle „ospałego” Google. To do Facebooka wraz z Apple ma należeć przyszłość. Nawet najbardziej szalone pomysły Zuckenberga – jak użycie dronów do dostarczenia internetu miliardom mieszkańców słabo zurbanizowanych obszarów Ziemi - jawią się jako wzmocnienie pozycji firmy w jej głównym obszarze działania (core business).

Facebook nie konkuruje bezpośrednio z Google produktami. Kręgi Google nie zdobyły znaczącej pozycji w dziedzinie mediów społecznościowych. Obie firmy konkurują jednak o zainteresowanie reklamodawców. I w tej dziedzinie Facebook ma coraz więcej atutów, z uwagi na możliwość bardziej precyzyjnego trafienia do odbiorców. Dlatego zdaniem komentatorów prezes Google, Lary Page ma podstawy do obaw o przyszłość