Plan „Odpowiedzialnego rozwoju” realizowany przez PiS jest bez wątpienia zgodny z zasadą zrównoważonego rozwoju. Zasada ta jest obecna w naszej konstytucji (art 5): „[Rzeczpospolita Polska] zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju”. Mocnym wsparciem dla idei zrównoważonego rozwoju jest encyklika Papieża Franciszka Laudato Si, w której czytamy między innymi: „Naglące wyzwanie ochrony naszego wspólnego domu obejmuje troskę o zjednoczenie całej rodziny ludzkiej w dążeniu do zrównoważonego i zintegrowanego rozwoju, ponieważ wiemy, że wszystko może się zmienić. Stwórca nas nie opuszcza, nigdy nie cofa się w swoim planie miłości, nie żałuje, że nas stworzył. Ludzkość jest jeszcze zdolna do współpracy w budowaniu naszego wspólnego domu. Pragnę wyrazić uznanie, dodać otuchy i podziękować wszystkim, którzy angażują się na rzecz ochrony naszego wspólnego domu. Na szczególną wdzięczność zasługują ci, którzy energicznie zmagają się z dramatycznymi konsekwencjami degradacji środowiska w życiu najbiedniejszych na świecie”. Na ten temat odbyła się w Sejmie międzynarodowa konferencja, którą wsparł Prezydent Duda: „Zrównoważony rozwój w świetle encykliki >>Laudato Si<<” odnosi się do kilku fundamentalnych zagadnień. Za ich wspólny mianownik uważam ideę dobra wspólnego, wszak postulat zrównoważonego rozwoju oznacza m. in. prymat interesów całego społeczeństwa nad interesami podmiotów gospodarczych, nastawionych na maksymalizację zysków”.
Biorąc powyższe pod uwagę, może być zaskoczeniem to, że w podsumowaniu minionego tygodnia w TV Trwam idea zrównoważonego rozwoju została użyta dla wsparcia tezy: PiS i PO to jedno zło.
Obydwie te partie realizują bowiem politykę zrównoważonego rozwoju, a to polityka lewicowa. Redaktorka „Naszego Dziennika” Aldona Ciborowska głosząca te tezy, podpiera się autorytetem Marguerite A. Peeters, według której „zrównoważony rozwój” to „fałszywy szyld” ze słownika nowej lewicy: „Z jego znaczenia nie zdają sobie sprawy, nie rozumieją nie tylko prawicowi politycy, ale większości osób. Nie wiedzą ,że są uwikłani w język nowej lewicy, która skonstruowała ten termin w celu szerzenia po cichu globalnej Rewolucji Kulturowej. Niszczy ona złudzenia co do rozumności prawa i podmiotowości osoby ludzkiej oraz narodów. " Za pomocą właśnie takich wyrażeń ten nowy język przynosi w sobie nowe globalne normy w dziedzinie polityki i kultury - wywodzące się z Rewolucji 1968 roku oraz sekularyzacji Zachodu.(...) aktualnie przeżywamy globalizację zachodniej apostazji".(M. A. Peeters). "Zarządzanie globalne działa tak,że w ramach nowej etyki (anty-etyki) łączy działania moralnie sprzeczne, przy czym "ZRÓWNOWAŻONY ROZWÓJ" ma trzy składniki z różnych dziedzin: wzrost gospodarczy, ochrona środowiska, równość społeczna. Oznacza to, że - zrównoważenie rozwoju - będzie "centralnie dobrze podsumowane tylko wtedy, kiedy cele wyznaczone zewnętrznie zostaną przeprowadzone, by zrównoważyć według odgórnie ustalonych wskaźników wzrost gospodarczy z ochroną środowiska, z przeprowadzeniem działań gwarantujących tzw. równość społeczną tu jest miejsce gender.(...) Mentalność genderowa”.
Czy zatem zrównoważony rozwój to realizacja szczytnej idei, czy też inżynieria społeczna? Wydaje się, że jednak to krytycy idei zrównoważonego rozwoju są w błędzie:
1. Każdą ideę można zmanipulować dokonując zmian w znaczeniu terminów. Na przykład szczytną ideę praw człowieka (wywodzącą się wprost z etyki chrześcijańskiej) można „uzupełnić”, uznając za prawo człowieka aborcję, eutanazję, małżeństwa homoseksualne i inne tego typu lewackie pomysły. Czy to niebezpieczeństwo jest argumentem przeciw prawom człowieka, czy też za tym, by tej idei bronić? Idea zrównoważonego rozwoju została ukształtowana przez ludzi zatroskanych o losy Ziemi na zasadach konsensusu. Nawet jeśli pojawiają się (na przykład w dokumentach UE) w tym kontekście zalecenia „genderowe”, to jedynie jako zasada nie dyskryminowania z powodu płci.
2. Zrównoważony rozwój nie jest też ideologią mającą na celu dokonanie rewolucji społecznej. Jest to bowiem racjonalna odpowiedź na realne problemy przed którymi stoi cała ludzkość. Rosnące nierówności i nierównowagi nie służą już nawet garstce najbogatszych, bo czynią świat mniej bezpiecznym. Dlatego powszechne jest przekonanie, że współczesna wersja społecznej gospodarki rynkowej (także polska norma konstytucyjna) powinna uwzględniać zrównoważony rozwój.
3. Krytyka konserwatywnych rządów przez katolickich publicystów u progu Wielkiego Tygodnia kojarzy się z postawą Judasza. Według jednej z interpretacji jego postępowania zdrada wynikała z tego, że Jezus zawiódł oczekiwania apostoła. Judasz sądził, że po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy, Jezus wznieci rewolucję. Gdy okazało się, że On „nie dorasta” do wyobrażeń i mitów – Judasz go wydał. Rządu Premier Szydło nie można oczywiście porównać do Jezusa, ale mechanizm jest ten sam. Nieliczni intelektualiści, który wspierają ten rząd są gotowi wydać go na pastwę polskiego fatalizmu (cokolwiek zrobisz dla dobra ogółu, nie pozostanie bezkarne) tylko dlatego, że nie dorasta on do mitów i wyobrażeń. Pytanie tylko czy to źle świadczy o rządzie, czy tych intelektualistach.