Słowo „innowacyjność” jest jak mantra powtarzana przez polityków. To zrozumiałe. Unia wspiera innowacje, więc musimy być innowacyjni, aby coś z tego wsparcia uzyskać. Po siedmiu latach takiego wspierania innowacji wypadamy na tle innych krajów gorzej niż na początku tego okresu.
Dlaczego tak się dzieje? Zanim zaczniemy się nad tym zastanawiać, może warto by najpierw ustalić, co to znaczy. Polskie przedsiębiorstwa się modernizują i wdrażają nowe technologie. Co im brakuje, aby były innowacyjne? Chyba przede wszystkim brakuje innowacji radykalnych (radical innovation) zwanych też przełomowymi (disruptive innovation). Są to innowacje, które znacząco wpływają na rynek. Burzą istniejący porządek rzeczy, generując nowe potrzeby i produkty.
Pracujący w jednej z najbardziej innowacyjnych firm świata Maciej Michalski w polskim wydaniu Forbes'a, twierdzi że „jedynie kultura biznesu nastawiona na radykalną innowację jest w stanie […] wygrać na dłuższą metę”.
W tym momencie pojawia się pewna wątpliwość. Młody, wykształcony, zdolny człowiek z imponującym CV wyjechał do „Doliny Krzemowej” i stamtąd daje „dobre rady” jak być innowacyjnym? Dlaczego nie buduje w Polsce jakiegoś startup'u? Największą innowacją jaką się chwali jest adres http://wybr.cz/, który sprzedał ludziom od Michnika. Nie wiadomo, czy w ogóle ma zamiar tu wracać – przecież teraz podobno młodzi „wyjeżdżają z Polski na zawsze”. Nawet innowatorki w sferze seksu postanowiły wyemigrować gdzieś, gdzie nikt się nie odważy nazwać ich upodobań zboczeniem ;-).
W tej sytuacji chyba bezpieczniej jest założyć, że osoby prowadzące działalność gospodarczą wybierając innowacje przyrostowe wiedzą co robią. Dlaczego? Bo działalność gospodarcza jest w naszym kraju obarczona już i tak bardzo dużym ryzykiem. Trzeba naprawdę wiele energii i samozaparcia, by zbudować znaczącą firmę. Na przełomowe innowacje może sobie pozwolić ktoś, kto nie boi się zbankrutować.
Drugi – pokrewny czynnik, to otoczenie biznesu. Dlaczego w Dolinie Krzemowej mogą rozkwitać nowe firmy? Bo ludzie mają możliwość uzyskania finansowania realizacji swoich pomysłów. To nie jest tak, że młody człowiek zawoła „mam pomysła” i już ustawia się kolejka bankierów z walizkami dolarów. Twórcy Google musieli się sporo nachodzić, aby znaleźć fundusze na start. Być może w Polsce także dałoby się „wychodzić” takie finansowanie. Ale Polakowi już po pierwszej porażce rozsądek podpowiada, aby dał sobie spokój. Dlaczego? Bo powszechne jest przekonanie, że rządzi naszym krajem kumoterstwo i korupcja. Nie wiesz więc nigdy, czy twój pomysł nie znalazł uznania dlatego, że jest oceniany jako słaby, czy słuchaczy nic on nie obchodzi, bo oni chcą tylko zachować pozory i dla formalności rozpatrzyć inne niż z góry ustalono propozycje. Fundusze unijne te pozorowane działania tylko nasiliły i przynajmniej w tym zakresie ich działane odwrotne do deklarowanego jest w pełni zrozumiałe.
Trzeci z czynników jest także związany z unijnymi funduszami. One są rozdzielane przez urzędników. Co to oznacza? Przede wszystkim to, że środki muszą być wydawane w sposób racjonalny. Bo inaczej przyjdzie kontrola i nas zniszczy. Aby zaś zracjonalizować innowacyjne środowisko, należy postępować w duchu kartezjańskim: rozebrać to na czynniki, przeanalizować i opisać. Taka praca została wykonana przez Komisję Europejską i dzięki niej powstał podręcznik „Zasady gromadzenia i interpretacji danych dotyczących innowacji”. Według niego innowacja to wdrożenie nowego lub znacząco udoskonalonego produktu lub procesu, nowej metody marketingowej lub nowej metody organizacyjnej w praktyce gospodarczej, organizacji miejsca pracy lub stosunkach z otoczeniem. Polski sejm zaimplementował tą definicję to w formie Ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o niektórych formach wspierania działalności innowacyjnej. Według niej działalność innowacyjna to działalność związana z przygotowaniem i uruchomieniem wytwarzania nowych lub udoskonalonych materiałów, wyrobów, urządzeń, usług, procesów lub metod, przeznaczonych do wprowadzenia na rynek albo do innego wykorzystania w praktyce.
W trakcie wdrażania tej ustawy przyjęto, podział na następujące typy innowacji:
-
Innowacje w obrębie produktów (wprowadzenie nowego produktu lub usługi),
-
Innowacje w obrębie procesów (nowa lub zasadniczo udoskonalona metoda produkcji lub dostaw),
-
Innowacje marketingowe (nowa metoda marketingowa wiążąca się z zasadniczymi zmianami produktu, opakowania, dystrybucji, strategii cenowej lub promocji),
-
Innowacje organizacyjne (nowe metody organizacji).
Pozostał więc jedynie warunek nowości, który – jak przyznają sami urzędnicy – preferuje zakup nowych technologii, a nie ich opracowanie i wdrożenie. Zakup innowacji! To brzmi przecież jak dowcip!
Może więc należy machnąć ręką na tą całą „radykalną innowację” i zająć się innowacją przyrostową, która także przynosi spore korzyści? Z całą pewnością nie da się – niezależnie od tego jak dużo wydamy na to pieniędzy – sprawić, aby w obecnym, nie sprzyjającym otoczeniu rozkwitła autentyczna innowacyjność. Powinno się więc podjąć przede wszystkim działania zmieniające ten stan rzeczy. Mówienia o innowacyjności przez przedstawicieli rządzącej partii nie da się pogodzić z jej działaniami, w których widać elementy porządków mafijnych.
Ważniejsze od dobrych warunków prowadzenie innowacyjnego biznesu są dobre warunki dla ludzi poszukujących środków na realizację swych marzeń. Dobrych – czyli przede wszystkim uczciwych Dlatego innowacyjne państwo musi być państwem uczciwym. Wniosek prosty: Trzecia Rzeczpospolita nie ma prawa być innowacyjna.