Jarosław Kaczyński w wieczór wyborczy zapewniał, że nie będzie żadnej zemsty, żadnego „kopania leżącego”. Taka powtórka z Mazowieckiego jest zasadna z czterech powodów:
1. Uspokojenie wrogów wróżących różne kataklizmy.
2. Potwierdzenie, że głoszona przez Andrzeja Dudę potrzeba jedności w społeczeństwie nie jest pustym hasłem. Wystąpienie Kaczyńskiego, to wyciągniętą na zgodę ręka.
3. Sytuacja – zwłaszcza międzynarodowa – jest trudna i naprawdę trzeba skupić się na sprawach ważniejszych.
4. Słabość własnych szeregów PiS grozi tym, że znów będzie zbyt dużo pochopnych (a przez to szkodliwych) słów i czynów.
Zwłaszcza ten ostatni argument jest ważny. Pozostałe wydają się mniej istotne. Obrażona „elita” na pewno PiS'owi nie daruje – niezależnie od jego postawy. Najmniejszy błąd realny lub wydumany będzie rozdmuchiwany do granic możliwości. Wątpliwym jest także, czy można prowadzić skuteczną politykę, przy ciągłym skowycie „elit” - dlatego rozprawienie się z nimi wcale nie jest sprawą drugorzędną. Jednak otwarta wojna przyniosłaby więcej szkody, niż pożytku. Dlatego trzeba wyciągnąć wnioski z błędów Mazowieckiego i zrobić to, czego on zrobić nie mógł lub nie chciał: dokonać reform strukturalnych. To zmiana systemu powinna wymuszać zmianę postaw (lub ludzi ;-)), a nie odwrotnie. Reformy systemowe powinny zmierzać do odzyskania przez społeczeństwo podmiotowości we własnym państwie. Wówczas to społeczeństwo wypracuje własne elity, a obecna zgnilizna odejdzie w niepamięć – władza nie musi się kłopotać walką z nimi.
Wspomniane reformy strukturalne powinny prowadzić do odcięcia obecnych „elit” od budżetu pozostającym poza bieżącą kontrolą społeczeństwa. Większość „eliciarzy” biadoli nad „rozrzutnością” polityków, więc nie za bardzo będą mieli możliwość oponowania. Takich możliwych i pożądanych zmian jest bardzo wiele. Dla przykładu:
-
Zmiana zasad funkcjonowania abonamentu radiowo-telewizyjnego. Płacący ten abonament powinni mieć wpływ na to jak zostanie on wykorzystany. W najprostszej formie mogą to być odrębne konta programy lub kanały.
-
Otwarcie rynku medialnego – na przykład poprzez udostępnienie części kanałów telewizji cyfrowej na produkcje niezależne (tworzone przez odbiorców, kanały internetowe, etc...).
-
Zakaz reklamy spółek skarbu państwa w prywatnych mediach.
-
Wprowadzenie prawdziwego trójpodziału władzy. TK nie powinien tworzyć własnego prawa. Likwidacja centrów legislacyjnych rządu i parlamentu uniemożliwiłoby wpływanie lobby prawniczego na proces stanowienia prawa (potrzebne ekspertyzy można zamówić na zasadach rynkowych). Należałoby także rozdzielić funkcje posła i członka władzy wykonawczej, a rząd powinien zaprzestać redagowania ustaw – poza ustawą budżetową (potrzebne zmiany w prawie wystarczy zasygnalizować sejmowi).
-
Zmiana sposobu finansowania kultury. Wprowadzenie mechanizmu analogicznego do bonu edukacyjnego uzależniłoby artystów od końcowych odbiorców. Sztuka awangardowa może zawsze szukać innych sponsorów.
Wszystkie te reformy (i wiele innych podobnych – powyżej to jedynie luźne pomysły, które wymagałyby dopracowania) powinny spotkać się z entuzjastycznym przyjęciem „antysystemowców” i „wolnościowców”. Pokazałyby one także, że w Polsce rzeczywiście następuje gruntowna zmiana. Przy podjęciu takiego programu zmian, problem wszelkich rozliczeń przeszłości (poza naruszeniami prawa) stałby się zupełnie nieistotny. Nikt nie musiałby na przykład wyrzucać Lisa z telewizji - najwyżej zlikwiduje się telewizyjną jedynkę, jeśli zdecydowana większość ludzi nie zgodzi się jej finansować.