Każdy, kto przeżył przełom roku 1989 rozumie doskonale znaczenie suwerenności. Przekonanie, że sprawy kraju idą w dobrym kierunku jest bezcenne. Pozwala zająć się swoimi sprawami, w przekonaniu, że nasze codzienne zatroskanie współgra z trudem rodaków, prowadząc nas ku wspólnemu dobru. To nie jest jedynie kwestia dodatkowych motywacji i wewnętrznej harmonii. Dla ludzi przedsiębiorczych rozeznanie co do kierunków rozwoju społeczeństwa jest absolutnie kluczowe. Jeśli są oni przekonani, że żyją w godnym społeczeństwie, mogą kierować się zasadami etyki - w nadziei, że to przełoży się na biznesowy sukces.
Niestety w początkach III RP szybko narastało przekonanie, że „wolno kraść”, a wraz z dojściem do władzy „Kongresu Aferałów” (obecna PO) jasne było, że władzy wolno więcej. Jak się okazało „transformacja ustrojowa” nie oznaczała rozwoju suwerennego państwa, ale zastąpienie „czerwonej burżuazji” jeszcze gorszą „styropianową elitą”. Stosowany przez nią terror racjonalności, słuszności i politycznej poprawności okazał się dużo skuteczniejszy, niż komunistyczna propaganda. Aż 80% zwolenników rządzącej kliki jest gotowa na nich dalej głosować, byle nie dopuścić opozycji do władzy! Nie ważne programy, afery, chamstwo i arogancja. Ważne, aby PiS nie doszedł do władzy. Takiej karności kadr nawet komunistom nie udało się osiągnąć. Oczywiście nie jest to wina wyłącznie ogłupionego społeczeństwa. Nietrudno znaleźć argumentów świadczących o głupocie „pisiorów”. Zresztą na nich także aż 65% zwolenników chce głosować wyłącznie dlatego, by odsunąć mafię od władzy.
Jeśli uwzględnimy fakt, że połowa Polaków nie ma zamiaru głosować, to widzimy, że góra 10-15% ma nadzieję na pozytywne zmiany. Co dziesiąty Polak może po wyborach uznać, że oto władza znalazła się w dobrych rękach i dzięki ich staraniom nasza troska o najbliższych stanie się wyrazem patriotycznego zaangażowania.
To jest niestety wynik dobrze świadczący o realizmie Polaków. Rację ma profesor Artur Śliwiński: „Konieczne jest chłodne podejście do wyborów. Konieczne jest ono przede wszystkim dlatego, że lepiej odpowiada pracy organicznej, która czeka na podjęcie ponad dwadzieścia pięć lat. Praca ta musi poprzedzać pożądany przełom, a nadal tej pracy brakuje”.
Czy jednak ta praca organiczna wymusi zmiany polityczne? Sprawi, aby rządzący przyjęli za swoją norwidowską troskę o Ojczyznę? Odpowiedź na to pytanie nadaje sens politycznemu zaangażowaniu i udziałowi w najbliższych wyborach. Analizując bez uprzedzeń tak zwaną scenę polityczną, widać tylko jeden ośrodek, który może wyjść naprzeciw oddolnym wysiłkom Polaków. Jest nim nowy Prezydent Andrzej Duda. Nawet jeśli jego zaplecze polityczne jest beznadziejne, to możemy sądzić, że jest takim, bo nie ma sensownej alternatywy. Trzeba więc pójść na głosowanie i głosować przeciw mafii (a może nawet poprzeć „pisiorów”), aby przynajmniej dać sobie szansę.