Politycy zazwyczaj zamiast powiedzieć coś wprost, tworzą dziwaczne konstrukcje słowne.

Nie mówią, że ktoś kłamie, tylko że „mija się z prawdą”. Złodziej to człowiek, co do którego zachodzi podejrzenie złamania prawa. Etc…

Polscy politycy zdają się sądzić, że takie „dyplomatyczne” wyrażanie się wynika z konwenansów i przyjętych obyczajów. Powszechne oburzenie spotyka każde naruszenie tych obyczajów.

Wykorzystują to ludzie źli, którzy traktują politykę jako bezwzględną walkę z wrogiem „demokracji”. Wzbogacają język polityki o słowa o zmodyfikowanym w zgodzie ze swymi interesami znaczeniu. „Reżim” to rządy które im się nie podobają, a „demokracja” to wyłącznie ich władza. Zdrada Ojczyzny staje się więc „obroną demokracji”, a naruszanie niepodległości „walką z reżimem”.

To są jednak łatwe do wyeliminowania nadużycia (i jedynie okropna nijakość i tchórzliwość obecnych rządów pozwala na ich funkcjonowanie). Sama zasada ubierania nagiej prawdy w „dyplomatyczne” opowieści jest w porządku, jeśli jest dobrze rozumiana.

Powinna ona mianowicie wiązać się z odpowiedzialnością za słowo, które w ustach polityków ma ogromną moc. Politycy zdają się tego nie rozumieć, broniąc konwenansów, zamiast stawać w obronie prawdy.

Dla wyjaśnienia tej sytuacji należy zastanowić się nad tym, co sprawia, że słowa wypowiedziane przez polityka „ważą” więcej, niż takie same słowa w ustach przeciętnego obywatela.

Tym czynnikiem jest performatywne znaczenie wypowiedzi.

Takie znaczenie objaśnia się najczęściej na przykładzie przysięgi małżeńskiej. Nie tylko wyraża ona pewne deklaracje, ale tworzy nową rzeczywistość: małżeństwo. Taka twórcza moc słowa nazywana jest przez językoznawców właśnie ich znaczeniem performatywnym.

Politycy powinni mieć świadomość tego, że ich wypowiedzi także mają znaczenie performatywne.

Samo nagłośnienie przez media tych wypowiedzi sprawia, że każda ich myśl staje się dla zwolenników prawomocnym poglądem. Tak jest na przykład z „fałszywą pandemią” ogłoszoną przez Konfederację. Zmienia się zatem postrzeganie zagrożenia przez społeczeństwo (może tak, może nie) – a co za tym idzie: zachowania wielu ludzi i związane z tym zagrożenie.

To jednak nie jest największy problem z lekceważeniem przez polityków mocy ich słów.

Jeśli Jan Kowalski na imieninach u cioci powie, że bezczelne ataki niemieckich polityków na Polskę są „niedopuszczalne”, to wyraża jedynie swój pogląd. Jeśli to samo mówi Premier – to należy domniemywać, że określa stanowisko polityczne rządu wobec tych ataków. Skoro są „niedopuszczalne”, a jednak nastąpiły – to trzeba zapytać co rząd zrobi w tej sytuacji. Zapewne nic. Powiedział co mu się zdawało, że powinien i na tym koniec. Ale te słowa nie przepadły wraz z końcem impresy u cioci. One żyją i kształtują naszą rzeczywistość. Rzeczywistość w której Polskę można bezkarnie atakować.

Co na to Prezydent, który uosabia godność Rzeczpospolitej i ślubował „strzec niezłomnie godności Narodu”? Może rację mają ci, którzy uważają, że Andrzej Duda powinien odpowiadać przed Trybunałem Stanu? Tyle, że nie z powodu wydumanego „łamania Konstytucji”, ale dlatego, że ignoruje takie oskarżenia – godzące w jego godność, a pośrednio godność Rzeczpospolitej.

 

prezydentPo wielkiej wiktorii pod Grunwaldem Polacy zamiast dobić Krzyżaków – rozjechali się do domów (były wszak żniwa). Podobnych przypadków było w historii więcej (na przykład bitwa pod Kircholmem). Obecnie europejskie konflikty nie rozstrzygają się (zazwyczaj) na polach bitewnych. Dlatego wyborcze zwycięstwo Andrzeja Dudy można porównać do historycznych bitew. Wygląda na to, że także pod względem braku strategicznego myślenia po zakończeniu zmagań.
Wszyscy (zarówno zwolennicy jak i wrogowie) spodziewali się po wyborach rewolucyjnych zmian. Przeciwnik jest w szoku i na tak zwanej „opozycji” trwają wzajemne oskarżenia i rysują się podziały. Pojawiają się z rzadka głosy, że arogancja i chamstwo "opozycji" szkodzi. Większość jednak trwa w przekonaniu, że z „pisiorami” inaczej się nie da. Więc trzeba być wulgarnym, chamskim i stygmatyzować wszelkie przejawy pisiorskiego odchylenia. Pojawiają się postulaty oddzielenia Polski Wschodniej, deklaracje nie kupowania polskiej żywności (bo rolnicy poparli masowo Andrzeja Dudę) a nawet wyjazdu z Polski

Można rzec: obchodzi nas to tak samo jak los pobitych Krzyżaków, Szwedów czy Turków. Ale nie. Oni do nas z przekleństwami i złorzeczeniem, a my do nich z ofertą pojednania i łączenia. Przecież to kpina. Naprawdę sądzicie, że jakiekolwiek kajanie się za wygraną, jakiekolwiek ustępstwa, jakiekolwiek płaszczenie się przed przegranymi coś zmienią?

Nie twierdzę bynajmniej, że trzeba odpowiadać „pięknym za nadobne”. Ale trzeba robić swoje. Bez radykalnych zmian to może być ostatnia wiktoria obozu PiS. Jedynego racjonalnego ugrupowania politycznego, sprzeciwiającego się rozmyciu Polski w niemieckiej Europie. Taki naprawdę był wybór – a cała reszta to kwestie drugorzędne.

Na czym miałyby polegać te zmiany?

 

źródło: https://kresy24.pl/nowy-kult-w-luganskiej-republice-ludowej-pojawila-sie-ikona-z-wladimirem-putinem/Zbigniew Herbert w wierszu „Potęga smaku” opisywał polski opór przeciw złu komunizmu:

 

Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono
[...]
Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu
składnia pozbawiona urody koniunktiwu

Dziś wypada powiedzieć: mówisz – masz. Zło nie tylko ubrało się elegancko – w garnitury i profesorskie togi. Nabyło też pewnej sprawności intelektualnej i „dystynkcji w rozumowaniu”.

Prymitywizm i brak zahamowań dawnych oprawców skutkował absurdalną próbą zastąpienia odwiecznych archetypów ludzkości, projektami „nowego człowieka”.

Tego typu myślenie nadal spotyka się w twórczości internetowej domorosłych bojowników o „nowoczesność”, liberalizm i demokrację.

Jednak o wiele groźniejsze są manipulacje zmierzające do zmiany znaczenia archetypów i pozbawienia ich psychologicznej głębi. Najbardziej spektakularnym przykładem jest religijny kult Putina w Rosji. Można to interpretować jako wyraz uwielbienia przywódcy (pojawiły się żądania by ogłosić go świętm). Jednak z drugiej strony – to przecież próba desakralizacji rosyjskiej cerkwi.

Innym przykładem jest sięganie do wzorców walki z dyskryminacją przez krzewicieli „tęczowej zarazy”. Organizują oni coraz bardziej prowokacyjne „eventy” (w Polsce posługują się symboliką religijną) , aby doprowadzić do silnych emocji i erupcji nienawiści względem siebie. Liczą na to, że jeśli dojdzie do tragedii, później - w procesie ekspiacji - społeczeństwa zgodzą się na ustępstwa nieosiągalne w normalny sposób.