Były szef CBA został skazany na 3 lata pozbawienia wolności (bez zawieszenia) za swój udział w „aferze gruntowej”. Warto więc przypomnieć, na czym polegała ta afera.

Działo się to w czasach "zbrodniczej" IV RP: Dwaj współpracownicy Leppera Piotr Ryba oraz Andrzej Kryszyński w kręgach biznesowych przechwalali się, że są w stanie załatwić odrolnienie każdego gruntu w Polsce. Tłumaczyli, że chcą "zrobić kilka strzałów za duże pieniądze". Wiadomość dotarła do CBA. Biuro postanowiło działać niekonwencjonalnie. Podstawiło przybocznym wicepremiera swoich ludzi, którzy wcielili się w role zamożnych biznesmenów.

"Przedsiębiorcy" udawali, że zależy im na odrolnieniu atrakcyjnej działki w Muntowie koło Mrągowa na Mazurach. Snuli plany zasypania części jeziora Juksty i postawienia tam miasteczka dla czterech tysięcy mieszkańców. Kryszyński i Ryba połknęli haczyk, za przekwalifikowanie działki zażądali sześciu milionów złotych. Agenci CBA zbili cenę o połowę. Dla uwiarygodnienia operacji ludzie z biura preparowali samorządowe dokumenty na temat gruntu koło Mrągowa. Urzędnicy, również ci najwyżsi rangą z resortu rolnictwa, o niczym nie wiedzieli.

Ryba w czasie negocjacji (nagrywanych po kryjomu) opowiadał, że sprawy nie da się załatwić bez łapówki dla Andrzeja Leppera. Z zebranego w czasie operacji materiału wynika, że były wicepremier zaangażował się osobiście w tę sprawę, wydawał dyspozycje, które miały przyspieszyć wydanie decyzji o odrolnieniu gruntu. Obaj łapówkarze byli na tyle pewni swoich wpływów, że sami zaproponowali, aby wypłata 3 milionów nastąpiła po pozytywnym załatwieniu sprawy w Ministerstwie Rolnictwa.

Próba przyłapania A. Leppera nie powiodła się, gdyż prawdopodobnie został on ostrzeżony: Jest popołudnie 5 lipca 2007 r. W Ministerstwie Sprawiedliwości dochodzi do spotkania, w którym uczestniczą m.in. szef resortu Zbigniew Ziobro i minister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek. Ziobro informuje kolegę z rządu (który nadzoruje chroniący VIP-ów BOR), że następnego dnia wicepremierowi Andrzejowi Lepperowi zostanie wręczona przez CBA łapówka. Ma być to zwieńczenie wielomiesięcznej operacji, w ramach której agenci CBA, udając biznesmenów, starają się wbrew procedurom i za pieniądze odrolnić atrakcyjne grunty na Mazurach. W korupcyjnym procederze uczestniczą dwaj pośrednicy: Piotr Ryba oraz Andrzej K.

[...]

Późnym wieczorem ówczesny szef MSWiA pojawia się w hotelu Marriott. Kamery rejestrują, jak po godz. 23 wchodzi do apartamentu nr 4020 na 40. piętrze hotelu. Pokoje te wynajmuje jeden z najbogatszych Polaków, Ryszard Krauze. Spotkanie trwa około pół godziny. Po północy na 40. piętrze pojawia się zaprzyjaźniony z Krauzem poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz. Rozmowa trwa krótko, kamery hotelowe rejestrują, że parlamentarzysta jest wyraźnie podekscytowany.

Wczesnym rankiem 6 lipca Woszczerowicz przychodzi do Ministerstwa Rolnictwa. Spotyka się z Lepperem. Z zeznań świadków wynika, że po tym spotkaniu lider Samoobrony wpada w histerię, boi się zamachu, prosi o kamizelkę kuloodporną, chce ukryć się w Sejmie, w którym posłowie są nietykalni. Lepper każe także odwołać umówione na godzinę 12.30 spotkanie z Piotrem Rybą.

Około godz. 13 Andrzej K. spotyka się w hotelu Fort z agentami CBA udającymi biznesmenów. Przelicza 2,7 mln zł łapówki. Zostaje jednak ostrzeżony o niebezpieczeństwie i ucieka z hotelu. Po południu i on, i Ryba zostają zatrzymani.

Zdaniem sędziego kierujący wówczas CBA Mariusz Kamiński przekroczył uprawnienia. Sęk w tym, że działania CBA były podejmowane przy akceptacji nadzorującej go prokuratury. Om żadnych zarzutów nie postawiono.

Skąd więc taki wyrok? Sędzia na swoim mikroblogu na Twitterze wyznał niegdyś, że przestaje słuchać Moniki Olejnik. Można z tego wysnuć dwa wnioski: po pierwsze należał on do słuchaczy tej funkcjonariuszki medialnej – co za dobrze o nim nie świadczy. Po drugie widać, czym grozi takie nagłe zerwanie z bazą. Pojawiła się bowiem okazja do spokojnego rozprawienia się ze „zbrodniczą IV RP”. Jarosław Kaczyński lub Andrzej Duda mógłby spokojnie powiedzieć: na tym przypadku widać, że być może zrobiono jakieś błędy, ale była to autentyczna walka z korupcją – bez żadnych kompromisów afery upadł rząd PiS).

Niestety zamiast wykorzystać te zapędy "tropicieli zbrodni IV RP", politycy prawicy po raz kolejny postanowili się ośmieszyć. Zbigniew Ziobro posunął się do porównania tego wyroku do procesów "żołnierzt wyklętych".....