Po publikacji przez niemiecki opiniotwórczy dziennik paszkwilu na Polskę, pojawiły się opinie, że należy wszcząć przeciw autorowi postępowanie karne (art. 133 kodeksu karnego - kto publicznie znieważa Naród lub Rzeczpospolitą Polską, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech). Pomimo, że prokuratura może/powinna wszcząć śledztwo z urzędu, jeden z posłów złożył zawiadomienie. To nie jest pierwszy atak na Polskę Tomasza Grossa. Były też próby postawienia go przed sądem. Zajmujący się tym adwokat mówi: „Pierwszy ruch należy do polskiej prokuratury. Ona go oczywiście nie wykona. W tej sytuacji albo można pogrzebać sprawę w archiwach publicystyki prasowej, albo trzeba na potęgę składać pozwy cywilne. Wypowiedzią pana Grossa został opluty każdy Polak i ojcowie nas wszystkich. Mało? Trzeba reagować”.
To, że powołane do tego organy państwa nie zareagują jest „oczywistością”. Ale Prezydent, z którego wyborem wiązano tak wielkie nadzieje chyba powinien? Odebranie orderu, który Jan Tomasz Gross otrzymał za „Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej” chyba nie wymaga współpracy prokuratury, Trybunału Konstytucyjnego i innych organów stojących na straży bezprawia? Prezydent otrzymał prośbę w tej sprawie – czekamy więc na reakcję.
Innym dowodem bezsilności polskich organów prawa jest kolejny wyczyn Zbigniewa Stonogi. Opublikował on jakieś sfałszowane listy, twierdząc (bez ujawnienia żadnych dowodów), że to listy poparcia złożone przez poszczególne partie. O tym, że to bezczelne fałszerstwo Stonogi świadczą pesele w postaci samych jedynek na niektórych pozycjach. Trudno podejrzewać, by politycy byli aż tak głupi, by złożyć takie dane. Stonoga dowodzi, że nie tylko oszuści w biznesie (domokrążcy, firmy pożyczkowe, banki etc…) mogą czuć się bezkarnie. Od 31 sierpnia Stonoga miał siedzieć w więzieniu. Jednak podobno zakład karny odmówił jego przyjęcia: „W Polsce nie ma odpowiedniego sprzętu medycznego, który gwarantowałby utrzymanie pana Zbigniewa przy życiu […]. Nie będzie ścigany przez sąd, że się nie stawił w zakładzie karnym”.