Szef KE zaczął łagodzić swoje stanowisko, a nawet podobno niemiecki komisarz ds. agendy cyfrowej Gunther Oettinger został upomniany za krytykę Polski. Podobno też przyznał, że komisarze mogli zostać wprowadzeni w błąd przez media. Zdementowano też niemieckie kłamstwa na temat przygotowywanej decyzji objącia Polski specjalnym nadzorem. Stan wrzenia w niemieckich mediach opisuje niemiecki portal dla Polaków forsal.pl: Po zaproszeniu na rozmowę do MSZ niemieckiego ambasadora, prasa w Niemczech pisze o poważnym rozdźwięku między Warszawą a Berlinem.
"Polska zaostrza ton wobec Niemiec" - to tytuł z pierwszej strony dziennika "Die Welt". Jak czytamy, kto krytykuje Warszawę, wzywany jest na rozmowę. Komentatorka gazety apeluje do Komisji Europejskiej, aby nie bała się dyplomatycznej konfrontacji z Polską. Jak czytamy, nie może zabraknąć odpowiedzi Brukseli na działania Jarosława Kaczyńskiego.
O sprawie pisze też dziennik "Sueddeutsche Zeitung" wybijając na pierwszej stronie, że Warszawa ze złością reaguje na "antypolskie wypowiedzi" i nie życzy sobie niemieckiej krytyki. Komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze z kolei, że zarzuty w sprawie mieszania się zagranicy w sprawy Polski są bezsensowne. Jak czytamy, Polska dobrowolnie weszła do Unii Europejskiej i musi zaakceptować, że we Wspólnocie istnieją zasady, których muszą przestrzegać wszyscy.
Jak wszyscy to wszyscy – Niemcy też.
Paweł Chmielewski na portalu pch24.pl podsumowuje antypolską histerię w niemieckich mediach: Jarosław Kaczyński to polityk czerpiący z tradycji polskiego faszyzmu. Polacy, którzy głosowali na PiS, to ludzie ograniczeni, rasiści, miłośnicy autorytaryzmu Putina. Albo ugną się pod ostrym naciskiem Komisji Europejskiej, albo w Unii nie będzie dla nich dłużej miejsca. To sedno przekazu o Polsce, z jakim każdego dnia spotykają się w swojej prasie Niemcy.
W świetle omawianych na wstępie wypowiedzi to nie wydaje się opinia przesadzona. Czy do europejskich wartości należy szerzenie kłamstw i podsycanie nienawiści?
Jeśli nie – to KE powinna się zająć tym, co wyprawiają Niemcy w swoich mediach.
Po spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec wydawało się, że zwycięży rozsądek i politycy uznali, że „stosunki polsko-niemieckie są skarbem, którego należy strzec”. Od całej awantury odciął się także niemiecki rząd, a niemiecki Minister Spraw Zagranicznych Steinmeier zapewnia w Spieglu o przyjaźni.
Wtedy jednak do ataku przystąpiły „polskie” szczujnie. Jak zawsze w sytuacjach krytycznych sięgnięto po źródła „wyważone” i „opiniotwórcze”, które są hodowane na sytuacje nadzwyczajne. Trybuna Ludu ogłosiła: „Niemcy dają nam kolejną szansę”. Tytuł mylący, bo tego z całą pewnością Polak nie napisał. Powinno być więc: „Niemcy dają wam kolejną szansę”.
Czy naprawdę nas nie stać na normalne rzetelne media?