Zastępca naczelnego opiniotwórczej gazety ogłosił, że PiS buduje nową klasę średnią, która ma tej partii zapewnić panowanie. Nowatorstwo strategii ma polegać na tym, że ta nowa klasa średnia będzie zbudowana na redystrybucji („Klasa średnia z łaski PiS”). Teza ta przyjęła się w świecie antypisowskiej mitologii. Politolog który dopiero walczy o formalne przyzwolenie na „profesolenie” pokazuje, że już potrafi i powtarza na swym blogu: „Ostatnie sondaże dla Prawa i Sprawiedliwości są bardzo przychylne (CBOS i TNS Polska), bo dowodzą że działa strategia budowania socjalnego elektoratu, który ma być nową klasą średnią”. Bardziej twórczy krytyk rozwija myśl Petru o upadających imperiach i wróży, że obciążanie przedsiębiorców kosztami tworzenia nowej klasy średniej to początek końca PiS.
Budowanie obrazu świata z mitów znamy od zarania dziejów. W Polsce bardzo rozwinęła się wiejska kultura ludowa, która przetrwała w przysłowiach typu „Gdy wiatr ostry w lutym wieje, To chłop ma dobrą nadzieję” [Kalendarz Związku Śląskich Katolików]. Jednak gdy aura stawała się cieplejsza, to chłop nie patrzył w kalendarz za świętem Michała Archanioła, tylko zaczynał wykopki widząc suche badyle ziemniaka i odpowiedni stan bulwy. „Profesorom” budującym współczesne mity brakuje takiej konfrontacji z rzeczywistością. Budują piętrowe konstrukcje na swych wyobrażeniach, nie przejmując się zupełnie tym, jak wygląda świat poza ich horyzontami poznawczymi (które zbyt szerokie nie są).
Jaką rolę pełni w tej mitologii „klasa średnia”? Karol Marks w swojej teorii walki klas zidentyfikował dwóch głównych przeciwników: burżuazję i robotników. Klasa średnia to było coś pomiędzy nimi: ludzie którzy mogli jako tako funkcjonować nie posiadając wielkich majątków (jak burżuazja), ani nie pracując fizycznie (jak robotnicy). Rozwój tak rozumianej klasy średniej był postrzegany jako obrona przed zagrażającym światu komunizmem (który był jak wiadomo implementacją marksizmu). Jak do tej klasyfikacji ma się kwestia redystrybucji? Przed pojawieniem się idei państwa opiekuńczego można ją w ogóle pominąć. Obecnie zaś pojęcie klasy średniej przetrwało głównie w publicystyce odnoszącej się do problemu rozwarstwienia społecznego (które prowadzi siłą rzeczy do zmniejszania się ilości ludzi o średnich dochodach). Ten podział jest zresztą sztuczny, gdyż współczesnego robotnika o dobrych kwalifikacjach trudniej wyzyskiwać, niż urzędnika lub pracownika biurowego. Ilość osób bez kwalifikacji, wykonujących najprostsze prace fizyczne jest marginalna i nawet w Polsce zaczyna być ta grupa opanowywana przez imigrantów. Przejaskrawiając nieco (ale tylko troszeczkę) można w końcu stwierdzić, że miejsce burżuazji żyjącej z wyzysku robotników zajęły świnie przy korycie, żyjące z wyzysku państwa. Polska jest pod tym względem specyficzna, gdyż z jednej strony wiąże się to zjawisko z dominacją kapitału obcego, a z drugiej mamy problem trującego „styropianu” (choć nie każdy kto spał na styropianie zrobił aż taką karierę jak Emil Wąsacz).
Jakie w tej sytuacji znaczenie mają programy typu 500+ i Mieszkanie+? To nie są transfery, które zachwiałyby strukturą społeczną. Jednak bez wątpienia ustanawiają one nowe warunki dla przedsiębiorstw (na szczęście jeszcze nie mamy TTiP – więc nikt tego nie zaskarży). Dobrą ilustracją jest tu los pewnej fabryki w Polsce Wschodniej, płacącej kobietom za ciężką pracę na 3 zmiany minimalne wynagrodzenie. Po uruchomieniu programu 500+ zwolniło się z niej około 200 pracownic. Przyjęto w ich miejsce pracownice z Ukrainy. Czy te matki zajmą się teraz biznesem lub inną działalnością, która znacząco poprawi ich status społeczny? Bardzo wątpliwe. Do tego trzeba coś więcej, niż drobne wsparcie rodziny przez państwo. Jeśli więc w ogóle można mówić o nowej klasie średniej, to w tym sensie, że przedsiębiorcy nie mogą już bazować na taniej sile roboczej i muszą uwzględnić aspiracje pracowników do godnego życia. Nowość będzie więc oznaczać podniesienie jakości, a nie wymianę. Wymiana grozi natomiast (miejmy nadzieję) tak zwanym „elitom”. Póki rzecznicy jej interesów (tacy jak Gowin i Gliński) są w rządzie – to jedyne co im grozi jest własna głupota. Więcej takich pseudoartystycznych wybryków, jak Chrystus gwałcący muzułmankę w pornograficznym „przedstawieniu” (oburzenie z tego powodu zostało przez szmatławiec Michnika skwitowane kpiną), więcej takich publicystycznych tekstów w „Trybunie Ludu” - a nawet Gliński z Gowinem nie dadzą rady…..