Przeglądając popularne media można odnieść wrażenie, że PiS to samo zło. Może dlatego stosunkowo mało uwagi media poświęcają gospodarce ;-). Bo tu dzieją się takie rzeczy, że nawet „polscy ekonomiści” przestają bredzić (poza chorobliwym przypadkiem tow. Balcerowicza).

1. Po latach biadolenia i „ratowania nierentownych kopalń” z obawy przed palącymi opony górnikami nagle się okazało, że te kopalnie mają szanse na miliardowe zyski. Miejmy nadzieję, że nie tylko ta szansa się zmaterializuje, ale też przynajmniej część zysków zostanie wykorzystanych do prawdziwej reformy górnictwa. Nie chodzi bynajmniej o żadną nową „restrukturyzację”, ale rozwój technologii (gazowanie węgla, większy uzysk węgla grubego, własne systemy sprzedaży) oraz odbudowę kapitału społecznego. Jest na przykład okazja do tego, aby poprzez wyraźne powiązanie zysków z zarobkami wytworzyć większą świadomość ekonomiczną wśród górników i zabezpieczyć się na przyszłość przed zbyt roszczeniowymi postawami.

2. Udało się sądownie zablokować przejęcie przez Gazprom rurociągu Opal – przesyłającego gaz z Nord Streamu na południe – wzdłuż zachodniej granicy Polski. Do rozstrzygnięcia ostatecznego jeszcze daleko (wcześniej UOKiK powstrzymał rozbudowę Nord Stream). Jednak nareszcie rząd walczy o polskie interesy, zamiast dbać o interesy państw zachodnich.

3. Deficyt budżetu państwa po listopadzie wyniósł 27,6 mld zł, czyli 50,4 proc. planowanej w tegorocznej ustawie budżetowej kwoty 54,7 mld zł. Rosną dynamicznie wpływy z tytułu podatku VAT a maleją wydatki budżetu. Więc nawet trudno się przyczepić o wzrost fiskalizmu. Większe dochody z podatku VAT to bowiem prosty efekt dwóch rodzajów działań: pobudzania konsumpcji (rośnie sprzedaż) i walki z patologią wyłudzeń.

4. Od 1 stycznia nareszcie wchodzi w życie ustawa umożliwiająca sprzedaż bezpośrednią własnych przetworów przez rolników. Problem ten pojawił się pierwszy raz w roku 2004 – gdy podjęto próbę zainicjowania w Polsce klastrów wiejskich (storpedowaną osobiście przez posła Szeinfelda). Autorzy tej idei argumentowali, że nienormalną jest sytuacja w której rolnik nie może zapakować w folię jabłek i sprzedać je w przydrożnym sklepiku. Wówczas przeciwnicy takich klastrów obiecali ten problem rozwiązać w inny sposób. Takie obietnice pojawiały się później regularnie i nigdy nie zostały spełnione. Dopiero teraz to się zmienia. Nic dziwnego, że zewsząd słychać „profesolenie” - jakoby głosujący na PiS nie chcieli tak głębokich reform. Przecież „elita” wie, że chłopi to obok górników lenie i obiboki są, żyjące na koszt tych, którzy wykonują ciężką pracę obnoszenia przodem brzuchów ;-).

5. Na koniec „wisienka na torcie” - czyli ciąg dalszy krytykowanego przez tychcosięznają ratowania sanockiej fabryki autobusów. Okazuje się, że przejęcie tego zakładu przez firmy z Polskiej Grupy Zbrojeniowej było jak najbardziej ekonomicznie sensowne. Właśnie podpisano list intencyjny zgodnie z którym w Sanoku mają być produkowane elementy systemu rakietowego Patriot.

 

Wszystko to dzieje się pomimo wyraźnego spadku inwestycji (co przekłada się na niższy od spodziewanego wzrost gospodarczy). Wicepremier Morawiecki spodziewa się zmiany tej sytuacji w roku 2017. Ruszą inwestycje związane z nową perspektywą UE. Realizowany będzie program Morawieckiego. Może też ustabilizuje się wreszcie sytuacja polityczna – co będzie sprzyjać inwestycjom samorządowym i prywatnym.

Porażka projektu radykalnego uproszczenia podatków została przez większość komentatorów przyjęta z ulgą. Upraszczać – oczywiście, ale bez przesady. Żeby tak zupełnie pozbawić nas możliwości biadolenia nad komplikacją? Zupełnie bezwstydne są komentarze byłego wiceministra finansów, tworzącego te komplikacje i zarabiającego na nich Witolda Modzelewskiego.

Jednym z założeń jednolitego podatku była likwidacja najbardziej niesprawiedliwej daniny, jaką jest składka ZUS płacona nawet wówczas, gdy drobny przedsiębiorca nie ma przychodów. Jednak bez zmniejszania budżetu siłą rzeczy ktoś musiałby zapłacić więcej. Proponowano, by maksymalny podatek wynosił 40%. Uderzyłoby to przede wszystkim w najlepiej zarabiających na etatach – a więc najbardziej wpływowych „ekspertów”. To przesądziło o tym, że w obecnej sytuacji politycznej byłby kolejny powód do bezpardonowej wojny z rządem. Przykład podatkowej „post-prawdy” można znaleźć na portalu T. Lisa: Osoby, które co miesiąc wystawiają swojemu pracodawcy fakturę na kwotę 6 tysięcy złotych netto (plus VAT), stracą pond 350 zł. Możemy przyjąć, że w tej chwili zostanie im w portfelu co miesiąc 3951,99 zł. Z naszej symulacji wynika, że im więcej przedsiębiorca zarabia, tym więcej będzie musiał dołożyć po zmianie podatku. Komuś, kto wystawia miesięcznie fakturę na 10 tysięcy netto, zostanie w kieszeni o niemal 1200 złotych mniej.

Już samo pisanie o fakturach VAT wystawianych pracodawcy brzmi w polskim systemie prawnym dziwacznie. Uogólnienie zaś sytuacji samozatrudnionych na wszystkich przedsiębiorców jest zwyczajną manipulacją. Przedsiębiorcy bowiem większe możliwości odliczania kosztów działalności, a w przypadku wyższych przychodów mogą przekształcić przedsiębiorstwo w spółkę prawa handlowego.

Jak widać uproszczenie podatków bez szerszych reform i dużo silniejszego niż obecnie rządu nie jest w Polsce możliwe. Propozycja rezygnacji z podatku dochodowego pozostaje więc w sferze marzeń.

 

Na Ukrainie doszło do nacjonalizacji największego banku detalicznego. Decyzja uzgodniona jest z ukraińskim Bankiem Narodowym i światowymi organizacjami finansowymi. Balcerowicza najwyraźniej nikt nie zapytał, bo raczej trudno uwierzyć w to, że ten prorok prywatyzacji nagle na starość uzyskał zdolność do refleksji.

Chociaż pierwsze próby nacjonalizacji liczą już blisko 2 lata – jeszcze kilka dni temu kierownictwo banku zapewniało, że to tylko plotki.

W depeszy Reutersa informującej o tej operacji pojawiają się obawy, że opozycja może wykorzystać niezadowolenie klientów banku do obalenia obecnej władzy. Trudno będzie uniknąć perturbacji z uwagi na wielkość Privat Banku (jest to największy bank detaliczny, obsługujący blisko połowę rynku). Jednak rząd nie miał innego wyjścia, bo bez interwencji państwa bank by nie przetrwał. Jak twierdzi kierownictwo banku – seria "ataków informacyjnych" doprowadziła do odpływ środków klientów indywidualnych i korporacyjnych.

W Ministerstwie Rozwoju trwają prace nad finalną wersją Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Jednym z jej elementów jest opracowanie długofalowej i spójnej wizji polityki migracyjnej Polski. Według Grzegorza Osieckiego z portalu forsal.pl celem ma być zatrzymanie Ukraińców, gdy UE zniesie im wizy. Ma to być coś w rodzaju amerykańskiej „zielonej karty”.

Komentarze pod tekstem słusznie zwracają uwagę, że Ukraińcy wypełniają lukę po młodych Polakach zmuszonych do emigracji. Póki jednak te procesy są w miarę spokojne i naturalne – chyba pozostaje je zaakceptować. Zawsze pozostaje miejsce na refleksje – między innymi nad jednym ze „styropianowych” błędów, jakim było tamowanie handlu przygranicznego w latach 90-tych.

Jeden z największych polskich banków, sprzedany w okresie szaleństwa wyprzedaży w okresie rządów Buzka, wraca w polskie ręce. Ponad 30% akcji Pekoa SA zostało zakupione przez PZU z pomocą PFR. Koszt transakcji to 10,6mld PLN. Jest to kwota mniej więcej 2,5 raza większa, niż UniCredito zapłacił za ponad 50% akcji w 1999 roku. Do tego należy uwzględnić fakt, że wówczas mieliśmy do czynienia z dynamicznym rozwojem sektora, a teraz mamy permanentny kryzys.

Ciekawa jest reakcja komentatorów na tą transakcję. W prasie biznesowej komentarze są dość optymistyczne, a businessinsider.com.pl dał nawet tytuł "Potrafimy grać w Lidze Mistrzów na rynku przejęć". W większości komentarzy powtarzana jest teza o „repolonizacji” sektora, choć na razie możemy mówić co najwyżej o odwróceniu trendu:

Dla odmiany „Rzeczpospolita” pisze o tym, że „państwo przejmuje władzę nad rynkiem”. I tak dziwne, że nie napisali, że „władzę nad rynkiem” przejmuje PiS, albo osobiście Prezes Kaczyński (pewnie w redakcji dostrzegli dysonans z doniesieniami, że Prezes nie ma konta w banku). Niesamowite do jakiego upadku może doprowadzić jeden szmaciarz tą porządną niegdyś gazetę.