Trump to populista, zły chrześcijanin, skandalista i klaun z okropną fryzurą. Dlatego Republikanie robią co mogą, aby go zatrzymać.
Ostatnio obserwujemy prawdziwe pospolite ruszenie: wszyscy przeciw Trumpowi. Główny argument brzmi: Trump=faszysta. Poniższy obrazek (źródło) pokazuje Trumpa w mundurze hitlerowskim, przed komorą gazową w której siedzi demokratyczny kandydat Sanders.
Przodkowie Trumpa byli Niemcami (co jest podkreślane), a Sanders to żyd. Bardzo sugestywnie wypada też zestawienie antyżydowska retoryka Hitlera z antyislamską retoryką Trumpa. Gdy poparł go przywódca Ku-Klux-KlanDavid Duke, Trump nie zdobył się na stanowcze odcięcie się od amerykańskich rasistów. A na dodatek udało się wyśledzić, że przytoczył powiedzenie „lepiej żyć jeden dzień jak lew niż sto lat jak owca”, które pochodzi od Mussoliniego. Nie wiadomo zresztą, czy umyślnie nie zrobił tak, by pokazać absurdalność oceny poprzez pryzmat skojarzeń.
Zacięta walka toczy się w internecie, gdzie dotąd Trump królował niepodzielnie (na Twitterze konto realDonaldTrump obserwuje 6,5mln użytkowników). Znacznik (hastag) #NeverTrump, jest jednym z najszybciej zyskujących na popularności (zwolennicy Trumpa przeciwstawiają mu #AlwaysTrump). Wiele sławnych i bogatych osobistości daje wyraz swemu oburzeniu, że ktoś taki jak Trump śmie marzyć o prezydenturze. Szef Amazonu proponuje aby go wysłać w kosmos. Wojskowi straszą buntem w armii, gdy wygra Trump i zacznie wdrażać swoje pomysły.
Tymczasem wycofujący się z wyścigu o nominację Chris Christie poparł Donalda Trumpa, a Mariusz Max Kolonko uznał go za człowieka roku. Czy tym ludziom odbiło? Nie widzą tego, co tak razi cały „cywilizowany świat”?
Uważny obserwator życia politycznego w Polsce mógł zorientować się, że w roku 2015 szykują się zmiany, gdy PO zaczęła majstrować przy ustawie o Trybunale Konstytucyjnym. Sondaże sondażami, propaganda propagandą, ale gdy drastyczne zmiany są realne, trzeba myśleć o zabezpieczeniu swoich interesów. Podobną wymowę może mieć krótka notka dotycząca ustawy o bezpieczeństwie chemicznym. Znalazł się w niej paragraf, który został ochrzczony „klauzulą Monsanto”. Obecny Prezydent USA jeszcze w 2013 roku przemycił w jednej z ustaw ochronę przed procesami sądowymi dla takich firm jak Monsanto Company („Ustawa Ochronna dla Monsanto”, ang. „Monsanto Protection Act”). Jednak dotyczy ona GMO i rynku żywności. Tymczasem Monsanto w przeszłości produkowało wiele okropnie szkodliwych substancji chemicznych. Jedną z nich jestsą polichlorowane bifenyle (PCB). Są rakotwórcze, a pod wpływem ognia rozpadają się na bardzo toksyczne związki. Dlatego zakazano ich produkcji w roku 1979. Jednak problemem pozostają ic pozostałości. Także w Polsce zagrożenie stwarzane dla człowieka poprzez polichlorowane bifenyle uznano za jedno z najbardziej znaczących. W USA szereg miast wystąpiło do Monsanto z roszczeniami tytułem kosztów utylizacji PCB, które są szacowane na grube miliardy. Monsanto ma bowiem monopol na produkcję PCB i produkowała tą substancję przez 40 lat, mając pełną świadomość jej szkodliwości!!! Sądy rozpatrujące dotychczasowe pozwy uznały, że postępowanie Monsanto „przekraczało w sposób ekstremalny wszelkie granice przyzwoitości i może być potraktowane jako okrutne i absolutnie nie do przyjęcia w cywilizowanym świecie”. Wspomniana ustawa ogranicza
Sześć amerykańskich miast (między innymi Seattle, San Jose i San Diego) próbuje oczyścić środowisko z PCB i żąda od Monsanto pokrycia kosztów. W ustawie nad którą aktualnie pracuje amerykański parlament nagle pojawił się zapis, który pozwoli Monsanto uniknąć takich roszczeń.
Monsanto jest mocno powiązane z Clintonami (zarówno jako bezpośredni sponsorzy jak i poprzez jednego z głównych udziałowców Billa Geates'a). Dlaczego więc ryzykują taki nieprzyjemny rozgłos przed wyborami? Być może chodzi o to, aby nowe amerykańskie regulacje zdążyć wcisnąć do TTIP (w Europie też jest dużo PCB), a może wietrzą możliwość wyborczej klęski.