Na chińskiej giełdzie od początku roku trwała niebywała hossa. Miliony chińczyków postanowiło ulokować na giełdzie swe oszczędności. Szacuje się, że zainwestowano tak nawet 10% oszczędności gospodarstw domowych wiele z tych inwestycji dokonano przy bardzo wysokich cenach akcji. Akcje były bardzo przewartościowane – więc nie należy się dziwić, że nastąpił krach. Spadek blisko 30% porównuje się do krachu w USA w roku 1929, który dał początek Wielkiemu Kryzysowi:
Rząd Chin postanowił interweniować, w celu ochrony oszczędności. Obrona giełdy przed krachem odbywa się na wielu frontach:
-
Ludowy Bank Chin od niedzieli stymuluje zakupy akcji przez specjalne kredyty dla państwowych instytucji finansowych.
-
Państwowy Fundusz Central Huijin Investment skupuje jednostki funduszy ETF (ich kurs jest odbiciem notowań wybranych indeksów) .
-
28 spółek postanowiło wstrzymać swoje oferty publiczne „ze względu na ostatnie fluktuacje na rynku akcji”
-
21 największych chińskich brokerów zdecydowało się powołać fundusz stabilizacyjny, z kapitałem 19 mld USD. Ich celem jest powrót indeksu giełdowego do poziomu ponad 4500 punktów.
-
Podjęto też kroki celem ograniczenia spekulacji na spadek indeksu (tak zwana krótka sprzedaż).
Zdaniem ekspertów ustabilizowanie giełdy w ten sposób jest bardzo trudne z uwagi na dominację na niej drobnych inwestorów.
Warto przypomnieć, że podobna sytuacja miała miejsce w Polsce po pierwszej dużej prywatyzacji (Banku Śląskiego) z udziałem giełdy. Wówczas polski rząd również „interweniował” sprzedając duży pakiet posiadanych akcji. To zapoczątkowało krach, na którym tysiące drobnych inwestorów straciło swe oszczędności. Co kraj to obyczaj. Nie do końca ma więc rację ekspert BOŚ - pisząc, że „reakcja władz na gwałtowne spadki na giełdach w różnych państwach, nawet odmiennych kulturowo i z odmiennymi systemami politycznymi, wygląda całkiem podobnie”.