Minister Radziwiłł zapowiedział reformę służby zdrowia. Została ona najwyraźniej przygotowana z punktu widzenia pacjenta. To znaczy, że twórcy zastanowili się najpierw jak służba zdrowia powinna wyglądać – by polepszyć jej jakość, a potem jak to osiągnąć. Proponują więc przede wszystkim, aby:
- zlikwidować uzależnienie świadczenia od posiadania ubezpieczenia;
- rozszerzyć podstawową opiekę medyczną (co zmniejszy zapotrzebowanie na specjalistów);
- wprowadzić opiekę całościową (holistyczną) – jeśli na przykład chory ma kilka schorzeń, będzie leczony w jednym miejscu;
Jak to osiągnąć?
- państwo przejmie bezpośrednią odpowiedzialność za służbę zdrowia – NFZ zostaną zlikwidowane, w to miejsce powstanie Urząd Zdrowia Publicznego;
- zwiększą się nakłady na służbę zdrowia;
- utworzenie sieci szpitali poprzez wprowadzenie trzech poziomów opieki (lokalny, regionalny i wojewódzki), przy pozostawieniu specjalizacji; będzie nowy system ich finansowania; nastąpi integracja z opieką ambulatoryjną;
- ulegnie zmiana organizacji POZ – mają one być elementem wsparciem dla pacjenta, przy współpracy z jednostkami AOS, szkołami, przedszkolami etc;
Szczegóły w opisie i prezentacji dostępnych na stronach Ministerstwa Zdrowia:
Dodatkowe wyjaśnienia:
Powyższe wyjaśnienia były konieczne z uwagi na totalną krytykę mediów, z jaką spotkały się ministerialne plany. Ta krytyka była łatwa do przewidzenia, gdyż projekt zakłada zmiany, które uderzą w środowiska którym dotychczasowy system bardzo odpowiadał:
1. Lekarzom udało się sprowadzić problem służby zdrowia do ich zarobków. Dlatego teraz też nie zastanawiają się jak pomóc w realizacji nowego systemu, tylko ile trzeba dosypać pieniędzy.
2. Zwiększenie kompetencji POZ zagrozi całemu systemowi powiązań między lekarzami rodzinnymi, specjalistami, szpitalem na którym ci specjaliści żerują.
3. Likwidacja NFZ to likwidacja wielu ciepłych posadek.
4. Straci rację bytu system eWUŚ, a funkcjonalność P1 zostanie ograniczona. To na pewno nie spodoba się żerującym na budżecie państwa potentatom branży informatycznej.
5. W tym systemie brak miejsca na prywatyzację, „wycenę ryzyka” i inne działania branży finansowej.
Zabierać się do reformy bez „wizjonerów biznesu” i zagranicznych bankierów? Jak w takiej sytuacji żyć panie ministrze? Jak oni będą żyć? Cała nadzieja w obligacjach społecznych. Przynajmniej finansistów to uspokoi. Jednak atak innych potężnych lobby jest nieunikniony. To dużo większe zagrożenie dla reform, niż brak pieniędzy.