Ubocznym skutkiem słusznego buntu młodych jest pojawienie się w poważnych mediach recept gospodarczych Janusza Korwina-Mikke. Na dobry początek mamy żądanie likwidacji państwowych spółek energetycznych. „Przedsiębiorca się dwa razy zastanowi, zanim wybuduje elektrownię jądrową, węglową, wodną itd.”.
A jeśli po tym zastanowieniu uzna, że ryzyko jest zbyt duże i nie wybuduje?
Nic nie szkodzi – przecież mamy wolny rynek i możemy kupić energię choćby z Rosji. W Obwodzie Kaliningradzkim jest nadprodukcja i rozpoczęta inwestycja w Bałtycką Elektrownię Jądrową. A jeśli któregoś dnia Rosjanie poproszą o jakąś przysługę w zamian za utrzymanie dostaw energii? Przecież to niemożliwe. Kapitał nie ma narodowości, a Rosja nie pozwoli sobie na utratę zysków ze sprzedaży energii tak poważnemu partnerowi jak Polska. Co najwyżej podniosą nam ceny. I co z tego – płacimy najdrożej w Europie za gaz, to i za energię elektryczną możemy tak płacić.
Trzeba przyznać, że poglądy JKM są spójne i efektowne (jego wyobrażenia o gospodarce są logiczne jak partia brydża).