Co by się stało, gdyby Druga Wojna Światowa zakończyła się w roku 1940 i zostało utrwalone ówczesne status quo ? Mielibyśmy takie same ponadnarodowe „elity” gardzące polskim żywiołem, jak obecnie. Tyle że wtedy byłyby to „elity” niemieckie i świat do którego należą byłby (bardziej) niemiecki.
Na pewno mielibyśmy już jakiś rodzaj autonomii (ci, co przeżyli), bo zamordyzm jest ekonomicznie nieopłacalny. Być może w roku 2015 odbyłyby się także demokratyczne wybory, a pogardzane społeczeństwo polskie doszło by do władzy. Rozpoczęłyby się pewne zmiany korzystne dla Polaków. I wówczas okazałoby się, że niemiecka centrala poza grożeniem pięścią i pomrukami niezadowolenia niewiele już może. Co w tej sytuacji powinni zrobić Polacy? Utrzymywać status quo, powoli budować alternatywę, czy podjąć próbę radykalnej zmiany – odbierając rasie panów ich przywileje?
Analogiczny dylemat mamy obecnie. W roku 1989 założono, że mamy jakieś polskie elity. Po ubiegłorocznych wyborach maski opadły i dziś już wiemy, że zostaliśmy zdominowani przez jakąś ponadnarodową zbieraninę. Oni się nawet nie kryją z tym, że ich ojczyzną jest „zagranica”. Stamtąd biorą pieniądze i tam szukają punktu odniesienia dla swej działalności. Nie interesuje ich los zwykłych ludzi, ani wysiłki władz zmierzające do jego polepszenia. Oni chcą aby było jak dawniej – gdy panowała łaskawa proniemiecka władza….
Tymczasem działalność ministrów Gowina i Glińskiego pokazuje, że albo są to ludzie złej woli, albo wręcz przeciwnie – wydaje im się, że więcej nawozu przemieni cudownie kąkol w zboże.
Z ewangelicznej przypowieści [Mat 13]: „Przyszli więc słudzy gospodarza i powiedzieli mu: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swojej roli? Skąd więc ma ona kąkol? A on im rzekł: To nieprzyjaciel uczynił. A słudzy mówią do niego: Czy chcesz więc, abyśmy poszli i wybrali go? A on odpowiada: Nie! Abyście czasem wybierając kąkol, nie powyrywali wraz z nim i pszenicy. Pozwólcie obydwom róść razem aż do żniwa”.
Adekwatność tego opisu do współczesnej Polski budzi pewne zastrzeżenia. Mamy bowiem całe obszary, w których rośnie prawie wyłącznie kąkol. Czy naprawdę nie powinno się próbować tego oczyścić? Przecież kilka prostych zabiegów mogłoby sytuację zmienić radykalnie:
1. W dziedzinie kultury – zaprzestanie mecenatu państwowego i likwidacja państwowej telewizji. Ludzie potrafią się zorganizować i zamiast upadku kultury może nastąpić jej rozkwit. Techniczne zaplecze naziemnej telewizji cyfrowej może być kanałem promocji najlepszych treści tworzonych przez niezależnych twórców w internecie.
2. W dziedzinie nauki - „odprofesorzyć” szkolnictwo zawodowe i zaprzestać finansowania na uczelniach państwowych kierunków „humanistycznych” i społecznych. Od lat nie widać w polskiej ekonomii, żadnej świeżej myśli. Niczego, czego nie można by przeczytać w obcych źródłach.
3. W dziedzinie prawa – skomputeryzować prawo gospodarcze, stworzyć mechanizmy demokratycznego wyboru sędziów lokalnych, oraz system oceny i weryfikacji pracy sędziów. Przydałoby się także odmłodzenie tego środowiska. Mamy wielu młodych prawników bez dostępu do zawodu. Możemy wśród nich wyselekcjonować ludzi mądrych, rozumiejących logikę i etykę – co dla większości ich starszych kolegów jest poza zasięgiem.
Czy takie działania są realne, czy też musimy żyć wśród kąkolu - w nadziei, że czas dokona powoli oczyszczenia?