Polski żyd wyrzucony przez Gomółkę w 1968 roku napisał wiersz, do której agnostyk Jacek Kaczmarski napisał muzykę. Dzisiaj można tą pieśń usłyszeć w kościołach. Jej przesłanie jest uniwersalne i w Polsce aktualne jak nigdy:

Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą Twoją się ukorzę.
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże.

W stanie wojennym to była tylko przestroga. Powszechna była świadomość tego, że zło należy dobrem zwyciężać.

Obecnie sytuacja jest o wiele trudniejsza, choć żyjemy w formalnie wolnym kraju i obiektywnie żyje nam się bez porównania lepiej. Na czym więc polega ta trudność?

1. Zło komunizmu – pomijając czasy stalinowskie – miało charakter systemowy. Złe struktury nie wynikały z nienawiści i pogardy do ludzi których dotykał brak wolności. Taki brak wolności można oswoić - kierując się zasadą, że „wolność jest w nas”. Polityka zazwyczaj nie sięgała do naszej osobistej sfery wolności. Teraz jest inaczej. Zło jest totalne i trudno się przed nim schronić. Skoro żyjemy we własnej, wolnej Ojczyźnie – to mamy do niej osobisty stosunek. Relacje polityczne splatają się z osobistymi. Łatwo nas zranić atakując wartości w które wierzymy, ludzi którzy nas reprezentują, a nawet niszcząc dobro, które nie jest naszą osobistą własnością.

 

2. W kraju zniewolonym wolne społeczeństwo budowano poza strukturami państwowymi – wokół Kościoła. Obecnie chcemy i teoretycznie możemy budować społeczeństwo obywatelskie. My i oni razem? Tak zdaje się sądzić Premier Beata Szydło – apelując w swoim orędziu, by nie stawiać Polaków przeciw sobie. Jednak ten podział już istnieje, a pogarda jest bardzo trwałym budulcem. Zwłaszcza, gdy jest umiejętnie podsycana. W swym głównym nurcie kultura III RP rozwijała dotąd sztukę maskowania pogardy. Obecnie „szambo wybiło” i oni bezwstydnie obnoszą się z tym, jacy są naprawdę. My także mamy swoich artystów, którzy potrafią nadać właściwy kształt słowom oddającym nasze uczucia:

I znowu są dwie Polski – są dwa jej oblicza
Jakub Jasiński wstaje z książki Mickiewicza
[…]
Dwie Polski – jedna chce się podobać na świecie
I ta druga – ta którą wiozą na lawecie

Ta w naszą  krew jak w sztandar królewski ubrana
Naszych najświętszych przodków tajemnicza rana

Powiedzą że to patos – tu trzeba patosu
Ja tu mówię o sprawie odwiecznego losu

Co zrobicie? – pytają nas teraz przodkowie
I nikt na to pytanie za nas nie odpowie

To co nas podzieliło – to się już nie sklei
Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei
[…]

J. M. Rymkiewicz „Do Jarosława Kaczyńskiego”.

Czy Premier Beata Szydło chciałaby mimo wszystko próbować to skleić? Niekoniecznie. Jej przekaz jest jednoznaczny. Budujemy Polskę naszych marzeń i nie ustąpimy z tej drogi. Możecie sobie maszerować i protestować – byle nie przekraczać pewnych granic. Te granice wyznacza idea służby Polsce.

3. Wezwanie Premier napotyka jednak na mur pogardy. Kłamstwa, manipulacje, propaganda – zawsze zawierają pogardliwy przekaz: jesteście wystarczająco głupi, aby w to uwierzyć. To jeden z najgorszych przejawów pogardy – bo uderza w istotę człowieczeństwa, jaką jest rozumność. Przekonanie, że rynek głupoty jest do zagospodarowania sprawia, że obserwujemy cyniczne przekierowanie części mediów w kierunku wyznaczonym przez słabnącą „Gazetę Wyborczą”. Nie należy się więc dziwić, że komentator „Rzeczpospolitej” dostrzegł wczoraj w oczach Beaty Szydło panikę. Wbrew zdrowemu rozsądkowi jest nawet teza, że to idiotyczne zachowanie Marszałka Kuchcińskiego jest przyczyną całej awantury. Jeśli szuka się pretekstu – to on się znajdzie. W partii rządzącej nie brak zaś zachowań nadających się do tego celu.

4. „Elity” III RP, dla których wspomniana „Rzeczpospolita” pozostaje opiniotwórczym medium, nigdy nie kryły się z pogardą do prostego ludu. Przeciwstawiano ludzi wykształconych z wielkich miast (których „elita” czuje się reprezentantem) „moherom”, i znienawidzonym chłopom. Takiej pogardy jakiej doświadczał Andrzej Lepper, lub teraz doświadczają Jarosław Kaczyński i Ojciec Rydzyk – komuniści nie odważyli się publicznie prezentować. Pogarda i nienawiść przynosi owoce. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Jednak jesteśmy chrześcijanami i wiemy, że moja pogarda do „elit” dotyka mnie osobiści i jest także moim problemem. A gdy przeradza się w nienawiść – jest grzechem.

5. Jak sobie z tym poradzić? Czy miłość bliźniego jest w stanie zniwelować poczucie pogardy? Aby tak się stało – potrzebny byłby obustronny wysiłek. A w to nie wierzy nawet Premier Szydło. Jej wczorajsze wystąpienie nie było próbą nawiązania personalnych relacji z przeciwnikiem. Było to typowe przedstawienie polityczne. Zwykły człowiek pragnąc pokoju powiedziałby: „idą święta - pogódźmy się; przecież problemy o których mówicie są błahe i wspólnie możemy je łatwo rozwiązać”. Skoro zabrakło próby budowania relacji opartych na miłości bliźniego – to być może w ocenie Pani Premier oni nie są są naszymi bliźnimi? Wbrew ględzeniom „proroka” Michnika i części uwiedzonych przez liberalizm chrześcijan - Chrystus nigdy nie twierdził, że wszyscy ludzie to nasi bliźni. Na pytanie o to odpowiedział przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie, z której jasno wynika – że miłość warunkuje akceptację drugiej osoby jako bliźniego, a nie odwrotnie (bycie bliźnim nie poprzedza miłości). Chrystus daje też jasną odpowiedź – jaki może być stosunek chrześcijanina do ludzi, którzy nie są naszymi bliźnimi: strząśnijcie proch z nóg waszych.

6. Taka postawa kryje jednak wielkie niebezpieczeństwo. Nie chodzi nawet o to, że jesteśmy skazani na życie w jednym kraju. Odpowiednikiem „strząsania prochu” może być bowiem postawa „róbmy swoje”. Trudnością jest sama obecność prochu, który bije po oczach i sypie się w tryby. Przekraczając uczucie pogardy możemy pozbyć się jakiegokolwiek emocjonalnego stosunku do wroga. To już przekracza nawet zalecenia „eliciarza” Bydłoszewskiego. Gdybym rano dowiedział się, że zniknęli wszyscy politycy i zagorzali sympatycy KOD, Nowoczesnej, PO – to nawet bym się nie dopytywał co się stało. Świadomość, że tak właśnie reagowali „zwykli Niemcy” na czystki hitlerowskie budzi przerażenie i refleksję.

7. Czyli jednak lepsze są emocjonalne reakcje od obojętności? W modlitwie „Suplikacja” znajdowała się prośba: „abyś nieprzyjaciół Kościoła świętego poniżyć raczył - wysłuchaj nas Panie! ”. Obecnie albo w miejsce „poniżyć” wstawiane jest nieco łagodniejsze „upokorzyć”, albo całkowicie jest ten wers pomijany. Bo przecież wydaje się on zaprzeczeniem wezwania, aby miłować nieprzyjaciół. Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (Mt-5-38-48). Tu nie ma żadnej sprzeczności, bo mamy dwa rodzaje relacji naszych nieprzyjaciół: wobec nas osobiście i wobec dobra wspólnego jakim jest Kościół. Apostoł Paweł pisał (Rzym. 12,9): „nie mścijcie się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu, albowiem napisano: Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę”. W Ewangelii po zdaniu o strząsaniu prochu następuje zapewnienie: „zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu”. Z tego płynie prosta nauka – nie możemy kierować się mściwości a osobiste krzywdy trzeba darować licząc na sprawiedliwość bożą. Jednak to nie jest równoznaczne z rezygnacją z obrony wspólnych wartości – nawet za cenę życia (i to niekoniecznie własnego).

8. Zgoda na walkę w obronie rodziny, Kościoła czy Ojczyzny nigdy nie wiązała się z unieważnieniem jakiejkolwiek części Dekalogu. Zabijając wroga chrześcijanin ryzykuje wieczne potępienie. Jednak chrześcijański heroizm to nie tylko opisana przez Mela Gibsona walka bez użycia broni. Chrześcijanin nie może kierować się chęcią zabijania, ale to nie jest równoznaczne z unikaniem zabijania za wszelką cenę. To zawsze pozostaje wielkim dylematem moralnym – nie tylko dla chrześcijan. Bohater hinduskiej Bhagavat-gity mówi: „nawet, gdyby mnie zabijali, ja zabijać ich nie chcę”. Kryszna w odpowiedzi poucza goże jest jego obowiązkiem jako księcia, jako rycerza, a w końcu jako uczciwego człowieka, walka ze złem i przywrócenie spokoju i porządku”. Jednak te działania powinny być podejmowane z obowiązku, a nie pasji (nienawiści).

9. We wczorajszym wystąpieniu Beaty Szydło brakło kropki nad „i”: co będzie, gdy zarysowane granice zostaną przekroczone? Bo raczej pewne jest, że oni nie cofną się przed niczym. Powstrzymywanie się od przemocy jest słuszne, bo przecież im chodzi właśnie o przemoc. Gdyby przynajmniej policja „spałowała” demonstrantów – byliby wniebowzięci (nie musiliby używać fejków). To dlatego posuwają się do łamania prawa – bo liczą na państwowe represje. Co jednak się stanie, gdy uda im się wzbudzić takie emocje, że powściągliwość rządzących będzie bez znaczenia? Ich bezczelność i arogancja wiąże się z przekonaniem, że w chrześcijańskim kraju wrzaski w rodzaju „śmierć wrogom Ojczyzny” spotykają się z powszechnym potępieniem. Rzeczywiście chyba większość z nas nawet nie chce zastanawiać się nad tym, czy w obronie Ojczyzny byłby w stanie zabić człowieka. A może pora jednak zacząć się zastanawiać? Pozostawienie tych pytań bez odpowiedzi nie pozwoli na świętowanie Bożego Narodzenia w spokoju sumienia. A może właśnie zniszczenie tego świętowania jest prawdziwym i głównym celem obserwowanych zdarzeń?

Jerzy Wawro, Adwent 2016