Globalny podatek dla bogatych ma sens i jest bliski realizacji – taką opinię przedstawił dziennikarz ekonomiczny Clive Crook w polemice z Thomasem Piketty (autorem bestselera „Kapitał w XXI wieku”). Dyskusja na temat opodatkowania bogaczy rozgorzała po tym, gdy Piketty oraz Emanuel Saez rozprawili się z tezą, że opodatkowanie bogactwa jest szkodliwe dla gospodarki: Nie ma żadnego historycznego dowodu, że niższe podatki dla najbogatszych prowadzą do wzrostu produktywności i przedsiębiorczości. Ergo nie przynoszą szybszego wzrostu gospodarczego. A argumentacja w stylu: „jeśli podwyższycie mi podatki, to i tak je ominę przy pomocy sprytnej optymalizacji lub emigracji” to ich zdaniem nic innego jak szantaż, któremu porządne demokratyczne państwo po prostu nie powinno się poddać.
Crook uważa, że „najlepszym sposobem na opodatkowanie bogactwa jest więc potrącanie podatku od zysków kapitałowych oraz jednorazowy podatek od odziedziczonego spadku. […]
W przypadku osób bardzo bogatych, efektywność wymagać będzie współpracy międzynarodowej – ale tak się składa, że ona już istnieje.
Należy pamiętać o tym, że USA nakładają podatek na swoich obywateli bez względu na to, gdzie mieszkają i pracują. W tym sensie pobierają więc już globalny podatek dochodowy.
[…]
Ciekawe jest jednak to, że zagraniczne jurysdykcje w bardzo dużym stopniu dostosowały się do próśb o dostosowanie się do amerykańskich standardów.”
Jeszcze ciekawsze jest, że dziennikarza zadziwia uleganie przez państwa amerykańskiemu szantażowi w sprawie FACTA.
Zadziwia też to, że Crook nie wspomina ani jednym słowem o podatku Tobina - czyli opodatkowanie zysków ze spekulacji finansowych. Dziennikarze – lobbyści finansjery (do których Crook zdaje się należeć) rozprawili się z tym podatkiem przy pomocy mocnego argumentu (popartego praktyką): jeśli go jakiś kraj wprowadzi, to kapitał popłynie gdzie indziej. Ale skoro rozmawiamy o podatku globalnym, to ten argument upada!
Opodatkowanie bogatych jest – jak zauważa Crook – trudne i kontrowersyjne. Większość myślicieli zajmujących się tą kwestią zgadza się co do tego, że opodatkowane powinny być spadki i darowizny (na przykład twórca „teorii sprawiedliwości” John Rawls). Natomiast nie ma takiej zgody dla idei opodatkowania własności. Człowiek posiadający wielki majątek niekoniecznie musi mieć równie wielkie przychody. Ale nie w tym rzecz. Nie należy rozważać tej kwestii na zasadzie poszukiwania wpływów do budżetu, bo to prowadzi do fałszywej idei „kogo by tu oskubać”. Prawdziwy problem sprowadza się do trzech aspektów powiązanych ze sobą:
- Mechanizmów powodujących przepływ bogactwa od biednych do bogatych (niech się bogaci bogacą, pracując na rzecz wzrostu gospodarczego).
- Unikaniu ryzyka (wielkie zyski indywidualne nie powinny być realizowane z opcją przenoszenia ewentualnych strat na społeczeństwo).
- Współczesna klasa próżniacza znalazła sposób na trwonienie majątku bez jego uszczuplania (dzięki absurdalnym zyskom z kapitału finansowego).
Wszystkie te trzy kwestie sprowadzają się do jednego: wadliwego systemu finansowego. Zamiast opodatkowywać bogatych należałoby więc zastanowić się na czym polega ta wadliwość i w jaki sposób system naprawić. Podatek Tobina powstał właśnie dzięki takiej refleksji.
Podatek od spekulacji giełdowych ma wiele zalet. Może on na przykład pomóc rozwiązać problem transakcji dużycz częstotliwości (opisany w książce „Flash Boys”).
Na zdjęciu (źródło: flickr) demonstracja zwolenników „podatku Robin Hooda”