W internecie jest dostępna ciekawa praca z kulturoznawstwa Mateusza RomanowskiegoDroga do wykluczenia - neoliberalizm jako doktryna i praktyka organizacji życia społecznego”. Praca dotyczy demokracji na poziomie samorządowym i jest próbą ukazania, jak działa dyskurs neoliberalny, próbą ukazania, jak bardzo zamknięty jest na rzeczywisty dialog i jak przyczynia się do wyznaczania granic demokratyczności i rzeczywistej partycypacji. Intencją autora było ukazanie makro-problemu (neoliberalizmu) w skali mikro.

Fragment podsumowania dokładnie ukazuje problem terroru ze strony „elity społeczeństwa” zgromadzonej wokół „przewodniej siły narodu”: Namacalna obecność obywateli powoduje natychmiastową reakcję, wywołuje mechanizm obronny, często słowną agresję. W pracy skupiłem się na analizowaniu stenogramów z sesji rad miasta i dzielnic a co za tym idzie pominąłem inne, bardziej bezpośrednie formy przemocy. Od zajmowania miejsc przeznaczonych dla mieszkańców przez radnych PO (opisywana powyżej rada dzielnicy Bemowo), po wyjątkowo drastyczne przejawy przemocy symbolicznej, w rodzaju wypuszczania wynajętych klaunów w celu ośmieszenia postulatów mieszkańców, przerywania wypowiedzi mieszkańców czy puszczania slajdów zarzucających im myślenie propagandowe (rada dzielnicy Bemowo i przedstawianie ajentów z wampirzymi zębami) albo bezrozumne (rada miasta, slajd z obrazem Goi i napisem „kiedy rozum śpi budzą się koszmary”). W czasach, kiedy tak dużo mówi się o społeczeństwie obywatelskim, nie ma miejsca na dyskusję i współdziałanie tylko na walkę, do której mieszkańcy są zmuszani przez brak innych form oporu. Jak pisała Chantal Mouffe: „społeczeństwo demokratyczne nie może traktować tych, którzy podważają jego podstawowe zasady jako uprawomocnionych adwersarzy”, władza oceniając „niepokornych” mieszkańców w kategoriach moralnych (a takie zarzuty w wypowiedziach radnych przewijały się bardzo często) nie daje im pola do działania politycznego. Terror racjonalności i słuszności, który formalnie dokonuje operacji od-ideologizowania polityki, zamiast stwarzać pole do dyskusji, dyskryminuje, umoralnia polityczne działania mieszkańców. Od-ideologizowanie polityki nie jest niczym innym, jak jej unieważnieniem, stworzeniem z polityki tematu, na który się nie dyskutuje, tematu należącego się i uzależnionego od władzy. Jest kastracją demokracji z „demos”.

Świat w skali makro różni się od tego w skali mikro jedynie tym, że więcej ludzi jest dotkniętych „terrorem racjonalizmu”. Deprecjonowane i ośmieszane są całe potężne grupy społeczne. Propagandowy atak na polskie społeczeństwo, w którym polskie tak zwane „elity” współdziałają z wrogimi nam ośrodkami na zachodzie jest czymś zupełnie niebywałym. Wczoraj jedna ze stacji informacyjnych (chyba Polsat News) kanwą do dyskusji o imigrantach uczyniła sondaż uliczny, w czasie którego ludzie mieli odpowiadać na pytanie: czy imigranci powinni przyjmować naszą religię? Jaki inny może być cel tak debilnego pytania, jak doprowadzenie problemu do absurdu?