Podobno po usłyszeniu kwoty 340mld niektórym lemingom mózg odmówił dalszej pracy. Kwota z sufitu i oderwana od realiów? A może niedoszacowana? Portal niezalezna.pl już pół roku temu wyliczył 450mld. Czytając ich zestawienie od razu dostrzegamy dwa zasadnicze problemy:

1. Łatwo mówić o o stratach, ale trudniej określić kto te straty poniósł. Na przykład oszustwa podatkowe powodują uszczuplenie wpływów do budżetu państwa. Ale może oszust wykorzysta zaoszczędzone na podatkach pieniądze z lepszym efektem dla społeczeństwa? Może to tylko obrona przed nadmiernym fiskalizmem (prowadzącym do zepchnięcia podatnika w sferę ubóstwa)? Człowiek chce najpierw zapewnić byt rodzinie, a potem aparatowi państwowemu.

2. Mówienie o tym, że państwo okrada obywateli też jest mocno dyskusyjne, gdyż państwo powinno działać na rzecz obywateli. Zupełnym absurdem jest traktowanie transferu z OFE do ZUS jako grabieży oszczędności. Poprzez OFE bowiem olbrzymie kwoty trafiały do zagranicznych instytucji. Podobnie ma się rzecz z wydatkami budżetu – na przykład związanymi z rozrostem biurokracji. Przecież te pieniądze trafiają do obywateli i mogą służyć rozwojowi społeczeństwa.


Nie można mówić ani o stratach, ani o marnotrawstwie, bez przyjęcia jakichś punktów odniesienia. Jeśli zgodnie z głoszonymi przez polityków związanych z PO/N poglądami - państwo ma sprzyjać różnym kombinatorom - to polityka PO była bardzo efektywna? Tak tak drodzy rodacy – takie poglądy nigdy nie były tajemnicą i grabież Polski była w demokratycznych wyborach akceptowana. Gdyby zapytać Polaków wprost, czy wolno kraść – na pewno zaprzeczą. Ale na to samo pytanie, ale inaczej sformułowane, na pewno wielu naszych rodaków odpowie twierdząco. Na przykład: czy chcecie, by rządzili w Polsce złodzieje i oszuści? Jak najbardziej – przecież wrogowie PiS słusznie podkreślają, jak niewielka ilość ludzi głosowała na tą partię. A przecież nie można tym politykom zarzucić, że są kryształowo czyści. Gdyby udało się w Polsce stworzyć formację polityczną ludzi ideowych i w 100% uczciwych, nie miałaby żadnych szans na przekroczenie progu wyborczego (vide efekt Sawickiej – który zdaje się ma szansę powtórnego zadziałania po „audycie”). Platforma przegrała, bo stali się zbyt pazerni (a od początku byli zbyt głupi) – nawet jak na polski postkomunizm. A nawet to by im zapewne uszło na sucho, gdyby nie geopolityka, w wyniku której partię skrajnie proniemiecką „spisek kelnerów” zastąpił partią proamerykańską. Jeśli więc zastanawianie się nad wielkością strat / marnotrawstwa ma sens, to jedynie w kontekście kształtowania polskiego państwa i społeczeństwa.

Załóżmy zatem idealny model społeczeństwa, które traktuje państwo jako dobro wspólne. Można w tym modelu rozróżnić trzy rodzaje marnotrawstwa:

1. Transfer środków od osób i instytucji efektywnie je wykorzystujących do osób i instytucji je marnotrawiących (najczęściej z pazerności). Ten transfer wiąże się ze wzrostem nierówności. Badania ekonometryczne zapoczątkowane przez prof. Sztaudyngera1 potwierdzają, że pewien poziom nierówności jest dla gospodarki korzystny. Poziom ten przekroczono w drugiej połowie lat 90-tych. Jednak w ostatnich latach nierówności w Polsce maleją. Niemniej transfery środków publicznych do prywatnej kieszeni ludzi związanych z władzą można w czasach rządów PO ocenić za dużo bardziej szkodliwy, niż analogiczne działania w latach 90-tych.

2. Koncentracja własności. Ten proces prowadzi do sytuacji w której to posiadany majątek, a nie praca decydują o powodzeniu i dobrobycie. Wszyscy się pasjonują ostatnim przypadkiem bezprawnej „reprywatyzacji” w Warszawie. A przecież takich większych lub mniejszych szwindli reprywatyzacyjnych jest mnóstwo w całej Polsce. A ten jeden warszawski przypadek można oszacować na kilkadziesiąt milionów.

3. Grabież przez banksterów i transfer środków finansowych za granicę. Pozycja jaką w Polsce ma prof. Leszek Balcerowicz, dla którego banksterzy to nasi niepodzielni panowie i władcy, świadczy o tym, że Polacy akceptują takie poddaństwo. Może zresztą to rozsądna strategia – skoro światowy system finansowy stał się narzędziem realizacji biblijnej obietnicy panowania żydów nad światem.

4. Działania antyrozwojowe. Czy dynamiczny rozwój lat 1989/1990 mógł być kontynuowany? Czemu Polska nie może osiągnąć więcej niż 3-4% wzrostu PKB rocznie? To bez wątpienia wynik działań politycznych – w dużej części świadomych i nastawionych właśnie na takie hamowanie.


Największe zbrodnie III RP

Biorąc pod uwagę podane wcześniej kryteria oceny działań, możemy pokusić się o zestawienie najbardziej szkodliwych działań w historii III RP. Ich skala jest tak duża, że można nazwać je działaniami zbrodniczymi, skierowanymi przeciw narodowi polskiemu.

1. Upadek przemysłu i górnictwa. Gdy runął Mur Berliński, Polska stała się poważnym problemem dla państw zachodnich. Gdyby w Polsce dokonała się modernizacja przemysłu przy ówczesnych cenach energii – Polska byłaby zbyt konkurencyjna. Dlatego głównym celem rządu Mazowieckiego stało się zaradzenie tej sytuacji. Na początku roku 1990 ceny węgla i gazu podwyższono czterokrotnie, a elektryczności trzykrotnie – znacznie powyżej poziomu inflacji (napędzając w ten sposób hiperinflację). Potem przez cały praktycznie okres III RP utrzymywano poziom cen węgla dla energetyki poniżej cen rynkowych (początkowo dodatkowo administracyjnie blokowano eksport). Doprowadzono w ten sposób do horrendalnego zadłużenia kopalń i konieczności olbrzymich dopłat do ich utrzymania. Drugą stroną medalu stały się niekorzystne kontrakty z Rosją na dostawy gazu: W 1990 r. importowaliśmy z Rosji niespełna 6 mld m sześc. gazu i mniej niż 7 mln ton ropy naftowej rocznie. Dziś zakupy ze wschodu wzrosły o ponad połowę, do 9,6 mld m sześc., a ropy ponad trzykrotnie – do 23 mln ton.

Ceny gazu jakie płacimy Rosji są zawyżone o 100-200 USD za tysiąc metrów sześciennych (tyle więcej płacimy od Niemców). Moglibyśmy więc rocznie (!) płacić Rosji co najmniej od jednego do dwóch miliardów dolarów (4-8 mld złotych).

2. Pieniądz jako mechanizm grabieży. Jednym największych osiągnięć grabieżców pod kierunkiem Leszka B. było stworzenie mechanizmu finansowania wyprzedaży Polski. Polska konstytucja zabrania przeznaczenia renty menniczej na potrzeby państwa. Jest to rygorystycznie przestrzegane. Z drugiej strony ta sama Konstytucja daje wyłączne prawo kreacji pieniądza bankowi centralnemu, co już przestrzeganie nie jest. Obydwa te mechanizmy sprawiają, że całość pieniądza trafia do obiegu poprzez banksterów. Należy przy tym mieć też na uwadze wyprzedaż banków. Od czasu uchwalenia wspomnianej Konstytucji ilość pieniądza gotówkowego w obiegu wzrosła 6-cio krotnie (przy sumarycznej inflacji między 100 a 200%). Podarowaliśmy w ten sposób banksterom 150mld złotych, które posłużyły m.in. sfinansowaniu wykupu polskich aktywów. Poza tym pieniądz trafia do gospodarki jako dług, powodując olbrzymie koszty obsługi tego zadłużenia. Sama obsługa zadłużenia zagranicznego to obecnie rocznie ponad 10mld złotych.

3. Sprzedaż rynku. Najbardziej spektakularne „prywatyzacje” dokonane przez zbrodniczy rząd Buzka to była sprzedaż monopolistów: TP SA oraz PZU SA. W obu przypadkach doszło do sprzedaży masowego rynku. W przypadku PZU udało się transakcję cofnąć – co nas łącznie kosztowało marne kilkanaście miliardów. Gorzej z rynkiem telekomunikacyjnym, dla którego ta „prywatyzacja” była wielkim ciosem. Ceny usług telekomunikacyjnych utrzymywały się przez to w Polsce na dużo wyższym poziomie, niż w przypadku państw zachodnich. Dodatkowo nieuczciwa konkurencja ze strony TP S.A. blokowała rozwój tego rynku. Straty dla społeczeństwa z tego tytułu trudno oszacować – ale na pewno chodzi o dziesiątki miliardów (wielkość rynku usług telekomunikacyjnych w Polsce to ponad 40 mld).

4. Emigracja. Można wskazywać wiele przyczyn emigracji. Jednak wszystkie one sprowadzają się do niewłaściwej struktury społeczno-gospodarczej, w której po prostu dla wielu młodych ludzi nie ma miejsca. To nie jest coś przypadkowego, albo niemożliwego do zmiany. Można więc przyjąć, że te 1-2 milionów Polaków zasiliło rynki pracy państw zachodnich, bo taki był plan. Szacując ich znaczenie jedynie według płacy minimalnej w Polsce otrzymujemy kilka miliardów rocznie. A przecież każda z tych osób mogłaby tworzyć dobra o wartości wielokrotnie przekraczającej prywatny zarobek.


Powyższe cztery działania to tylko drobny wycinek całości (a wiele jeszcze przed nami – zob. TTIP). Całościowego szacunku dokonał niegdyś Grzegorz Kołodko. Wyszło mu, że Polska mogłaby rozwijać się o blisko 2%PKB szybciej. Czyli 40-50mld rocznie to całkiem ostrożny szacunek skali marnotrawstwa.

 

----

przypisy