Nic się nie stało! Polacy – nic się nie stało! Udająca sportowców drużyna z udającego państwo kraju przegrała mecz w kompromitujący sposób. No i co z tego? Najważniejsze, że kasę płacą niezależnie od wyniku. A na dodatek kibice i tak przyjdą – by oglądać jak ta piłeczka o siateczka robi ciach. Prawdziwy futbol polega podobno na tym, by grać o zwycięstwo. To udającym piłkarzy cwaniakom z Legii Warszawa nie przyszło nawet do głowy. Oni idealnie dopasowują się do zamieszkujących tak zwaną „stolycę” ludzi udających polityków, czy zatrudnionych w szkole udającej uniwersytet profesorów udających naukowców.

Blogerzy komentując wczorajszą rezolucję wymierzoną PE w Polskę zastanawiają się dlaczego nikt się nie czepia Austrii – gdzie trwa farsa z wyborem Prezydenta (nie mogą wybrać tego kogo trzeba – bo koperty mają tam równie niepoprawne jak społeczeństwo). Odpowiedź jest prosta: takich rzeczy nie robi się poważnemu państwu, bo władze poważnego państwa mogą poważnie zareagować.

Wczoraj odbyła się w PE kolejna debata na temat Polski. Przebieg debaty nie znalazł się dzisiaj na czołówkach gazet. Można stąd wnioskować, że albo coś poszło nie po myśli „elity”, albo nawet oni mają już dość tej farsy.

Dobrym jej podsumowaniem był głos Profesora Legutko:

Powiedział on między innymi: „Zwracałem uwagę przewodniczącemu Timmermansowi, że posługuje się jawnie fałszywą rekonstrukcją faktów tego, co działo się z TK. Ale pan przewodniczący nie odpowiada merytorycznie, tylko ucieka się do wspaniałej retoryki”.

Ale takie głosy rozsądku i tak są bez znaczenia. Dzisiaj ma być głosowana rezolucja i zapewne zdecydowana większość parlamentarzystów nawet jej nie czytało (wczoraj na salo było mniej niż 10% europosłów).

Nie chodzi bowiem o to, by była praworządność i demokracja. Jak słusznie zauważa publicysta „w Sieci” Unia potrzebuje nowego traktatu – by niepolski polityk zostal prezydentem RP – dopiero wtedy europorządek zapanuje w Warszawie. Jest już nawet kandydat: „Zaraz po spotkaniu z premier Szydło były szef Platformy zakomunikował dziennikarzom: Próbowałem przestrzec polskich polityków przed nadmiernym szarżowaniem w Europie. Trudno o bardziej wyraźne odcięcie się od „polskich polityków”. Jakim zatem, w sensie narodowości, politykiem jest dziś Donald Tusk? Prawdopodobnie: europejskim. Czy w związku z tym będzie kandydował w przyszłości na urząd prezydenta RP? A jaki to problem? Drobny traktacik podpisany na ponętnym kolanie Angeli Merkel i unijni komisarze zaprowadzą nareszcie porządek w Warszawie, rozwiązując przy okazji ostatecznie kwestię pisowską. Spokojne Państwa rozczochrane, że chociaż spróbują”.

Hillary Clinton zasłabła i musiała przerwać udział w kampanii wyborczej. Jej lekarz oficjalnie potwierdził, że w piątek zdiagnozowano u niej zapalenie płuc. Jednak od dawna krążyły plotki o tym, że jest ona poważnie chora. Gdy kaszel, który przerywał jej przemówienia – mówiła o ty, że to alergia na Trumpa. Nic więc dziwnego, że teraz też istnieją podejrzenia co do jej zdrowia i trwają spekulacje – co będzie, gdy będzie jednak zmuszona wycofać się z kampanii.

Demokraci będą musieli zwołać nową konwencję, lub w inny sposób zapytać delegatów. Prawdopodobnie będą chcieli ustawić w roli kandydata Tima Kaine, który obecnie kandyduje na wiceprezydenta. Chodzi o to, aby zachować sponsorów Clinton, którzy Kaine zaakceptowali. Rozważa się też kandydaturę Joe Bidena i córki Clintonów.

Najnowszy sondaż pokazuje, że zarówno Trump jak i Clinton popiera mniej więcej tyle samo wyborców. Jednak zdecydowana większość z nich jest przekonana, że to Clinton wygra. Skomplikowany system wyborczy sprawia, że poparcie nie przekłada się wprost na szanse wygranej. Niemniej sprawa zwycięstwa wciąż pozostaje otwarta. Kłopoty zdrowotne Clinton mogą przechylić szalę zwycięstwa na rzecz Trumpa.

 

Kiedyś węgierska deputowana Krisztina Morvai przyrównała ataki Parlamentu Europejskiego do znęcania się nad kobietą w rodzinie. Takiej sytuacji nie da się przerwać, szukając u siebie powodów ciągłych ataków. Najskuteczniejszym rozwiązaniem jest rozwód. Nawiasem mówiąc ta sama deputowana udzieliła najkrótszej i najbardziej sensownej rady PE w kwestii rezolucji wymierzonej w Polskę: proszę zająć się swoimi sprawami. Brak gotowości do rozwodu sprawia, że jesteśmy zupełnie bezbronni. Trzeba się na coś zdecydować. Jeśli chcemy suwerennej Polski – to nie możemy pozwalać na to, by byle kto tu przyjeżdżał i nas pouczał.

Dlatego absolutnie nikt z polskich władz nie powinien się spotykać z przedstawicielami Komisji Weneckiej. Jeśli odwołanie ich wizyty nie jest możliwe – to odpowiednim partnerem do rozmowy z nimi może być odźwierny w hotelu.

Na to - nad czym debatuje KE i PE niestety nie mamy wpływu. Jednak skoro część z tych działań jest pozbawionych podstawy prawnej, a ewidentnie szkodzi Polsce – to rząd powinien podjąć przeciw tym ludziom kroki prawne. W Polsce (przeciw polskiej Targowicy) i Europie (przeciw przekraczającym prawo biurokratom z Brukseli).

To nie jest jedynie kwestia polityki.

 

Ostatnimi czasy mieliśmy w Polsce wiele uroczystości patriotycznych, których celem jest kształtowanie postaw patriotycznych. Po roku 1989 przez 25 rządziły Polską „elity” przekonane, że patriotyzm można zredukować do orła z czekolady i „Ody do radości”. Ci dla których Ojczyzna to ziemia i groby – byli traktowani jak zacofani nieudacznicy. To było może podłe, ale uczciwe. Gdy obecna władza z jednej strony podnosi z dumą narodowy sztandar, a z drugiej pozwala aby na niego pluł jakiś belgijski guj, czy inny polski lub europejki lewak, postępuje w sposób nieludzki. To miłość do rodziny sprawia, że jej członkowie trwają w niej pomimo patologii. Tego na dłuższą metę utrzymać jednak się nie da. Albo trzeba skończyć z tą patologią, albo dać sobie spokój z patriotyzmem (wszak pisała noblistka, że „bez tej miłości można żyć”). Inaczej dojdzie do tragedii. I niekoniecznie winni ucierpią najbardziej.

W Wielkiej Brytanii po raz drugi w tej samej miejscowości pobito Polaków. Prawdopodobnie tak jak poprzednio – tylko dlatego, że są Polakami. Przedstawiciel rządu zapowiada w związku z tym wizytę na Wyspach aż trzech polskich ministrów. Premier Beata Szydło chciała również rozmawiać z Theresą May w związku z ostatnim tragicznym w skutkach incydentem, jaki miał miejsce w Harlow, w wyniku którego zmarł polski obywatel. Ta rozmowa nie mogła dojść do skutku z uwagi na wizytę premier May w Chinach i szczyt G-20. Natomiast oczekujemy od strony brytyjskiej, że do takiej rozmowy również na szczeblu premierów dojdzie.

Relacje polaków którzy mieszkają lub mieszkali w Wielkiej Brytanii podważają sens takiej wizyty. Według jednego nich w sobotni wieczór wyjście "w miasto" robi się na własne ryzyko. […] Godziny zaraz po zamknięciu pubów muszą być dla nich koszmarem. To w takich okolicznościach zginął Polak w Harlow. Może dlatego, że był Polakiem, może dlatego, że był, tam gdzie był, o takiej, a nie innej porze. Najpewniej zaś dlatego, że Polaków było tylko dwóch, jakby ich było więcej, to pewnie nic by się nie stało. Inna Polka mówi: W naszym mieście też się dzieją takie rzeczy i chcieliśmy tutaj przyjechać, żeby w ten sposób zaprotestować. […] Ja też doświadczyłam tego typu agresji, słownej - tuż po Brexicie. Tego nawet dzieci w szkołach doświadczają.

Ten mechanizm jest prosty i znany od stuleci. Ludziom skłonnym do agresji wystarczy wskazać akceptowalny lub nawet pożądany obiekt, na którym mogą się wyładować. Efekty są nieomal pewne. Czego więc oczekują polskie władze? Że Brytyjczycy przyznają, że sianie nienawiści było błędem? To się nie zdarzy. Imperium Brytyjskie zostało zbudowane na pogardzie do obcych.

PS.

W Niemieckiej Maklemburgii w lokalnych wyborach prawdopodobnie antyislamska AfS wyprzedziła rządzącą CDU. Motywowana – według Pani Merkel – względami humanitarnymi polityka imigracyjna skutkuje coraz większą nienawiścią do imigrantow w Niemczech.