Mamy nowy rząd. Na podstawie jego składu można przewidywać przyszłe działania. Rząd Premier Szydło wprowadzi dość szybko zakaz odbierania dzieci rodzicom z powodu biedy. W zasadzie ta jedna sprawa wystarczy, by cieszyć się z odejścia obecnie rządzących barbarzyńców. Bardzo prawdopodobne jest też to, że zrealizuje swój plan wypłacania 500 PLN na drugie i następne dziecko w rodzinie. Nie będzie też dalszej wyprzedaży Polski (Lasy Państwowe uratowane). Kilku fachowców w rządzie (Radziwiłł, Streżyńska, Morawiecki) dają gwarancję sprawnego administrowania i przynajmniej częściowego rozbrojenia mediów i komediantów zwanych artystami (choć całkowitego odcięcia ich od państwowej kasy nie ma się co spodziewać).
I to w zasadzie chyba wszystkie bardzo dobre wieści.
Czego nowa władza nie zrobi, a powinna?
1. Nie skończy z lichwą oraz procentami składanymi od kredytów. W szczególności nadal będą pobierane lichwiarskie procenty od kredytów hipotecznych. Nowy wicepremier zadba o to, by bankierom włos z głowy nie spadł. Nie będzie też jakże potrzebnych reform w stylu islandzkim (czyli ukrócenie łamania konstytucji poprzez przeniesienie na banki prawa kreacji pieniądza). Być może nieco zmieni się prawo upadłościowe. Zapewne też wynegocjują jakieś ułatwienia w przewalutowaniu kredytów hipotecznych na złotówki. Oczywiście nominacja dla Mateusza Morawieckiego to może być zasłona dymna – w atmosferze totalnego ataku medialnego z kraju i zagranicy (a może i przy atakach na walutę i giełdę) trudno byłoby reformować finanse. Jednak bardzo wątpliwe, by wywodzący się z tego zdegenerowanego środowiska finansistów wicepremier był mentalnie zdolny do takich reform.
2. Nie będzie też zasadniczych zmian w systemie gospodarczo społecznym. Społeczna gospodarka rynkowa pozostanie pustym zapisem w Konstytucji, a praca solidarna nadal będzie traktowana jako obciążający nas koszt. Siłą rzeczy system emerytalny pozostanie problemem sprowadzonym do kwestii finansowania (pan Morawiecki będzie szukał sposobu, aby to finansiści pilnowali naszych oszczędności. Nie będzie zatem emerytury obywatelskiej. Także dlatego, że większość rządu to ludzie leciwi. Będą bronić swoich „praw nabytych” (jak to napisał JKM, formułując jedną z najgłupszych swoich myśli).
3. Zmiany w systemie podatkowym będą kosmetyczne i raczej trudno się spodziewać, aby Polska wykazała się większą sprawnością w tępieniu uciekinierów do rajów podatkowych, niż inne państwa Europy. Choć już samo podjęcie takich działań może poprawić sytuację. Generalnie jednak urzędy skarbowe szybciej dobiorą się do drobnych przedsiębiorców, niż „dużych misiów” - taka już ich natura. Nie będzie likwidacji niesprawiedliwego podatku w postaci składki ZUS od drobnych przedsiębiorstw. Raczej nie ma co liczyć na wprowadzenie bardziej nowoczesnego, prostszego i sprawiedliwego systemu podatkowego. Nie uda się także wprowadzenie podatku obrotowego w miejsce VAT, bo to sprzeczne z prawem Unii Europejskiej. Na pewno nie będzie podatków płaconych w miejscu prowadzenia działalności – bo z czego będzie żyła Warszawa? Można natomiast liczyć na Wielką Wojnę o podatek od supermarketów – dla publiki to wystarczy, by uznała dobre chęci „orbanizacji Polski”.
4. Nie uda się zasadniczo zmienić działania niezależnych od rozumu sądów. Zbigniew Ziobro w roli ministra sprawiedliwości to ewidentnie zwycięstwo osobistych ambicji i partyjnych interesów. Pomysł Janusza Wojciechowskiego zwiększenia kontroli nad pracą sądów wróży totalną wojnę tego środowiska z rządem. To są ludzie głupi i bezczelni, ale wystarczająco sprytni, by potrafić bronić swoich interesów – póki mają Trybunał Konstytucyjny. Bez konstytucyjnej większości nie uda się zaś zlikwidować tej zorganizowanej grupy przestępczej. Sytuację mógłby poprawić jeden dość prosty system informatyczny, ale poza Anną Streżyńską nie ma w rządzie nikogo, kto dostrzegałby cywilizacyjną rolę informatyki.
Co rząd zrobi, a nie powinien?
Będą kolejne Wielkie Reformy Strukturalne. Na pewno dotkną one media i szkoły. Być może także uczelnie wyższe. Dużą niewiadomą jest system ochrony zdrowia. Wszystkie te dziedziny działają źle i potrzeba zmian jest oczywista. Jednak gruntowna restrukturyzacja jest kosztowna i związana z nieuniknionym chaosem oraz oporem ze strony beneficjentów obecnego systemu. Dlatego zmiany strukturalne powinny być ostatecznością – raczej zwieńczeniem zmian, niż ich motorem. Ewolucja zawsze jest w tej materii lepsza od rewolucji.
Wielkie niewiadome
1. Największą niewiadomą jest nasza polityka zagraniczna. Witold Waszczykowski to człowiek doświadczony i jako chrześcijaninowi może uda mu się powstrzymać od kierowania w polityce emocjami. Czy uda się skończyć z szerzeniem nienawiści do ruskich? Jeśli się dobrze zastanowić, to nie wykluczone, że takie działania są sterowane przez jakieś siły z Moskwy – bo one w sposób oczywisty utrudniają wpływanie przez Polskę na losy Europy na takim poziomie, do jakiego jesteśmy jako państwo predysponowani. Waszczykowski może być sprawnym technokratą, ale na razie nie zdradza cech wielkiego męża stanu. Tymczasem Polska wraz z Wielką Brytanią oraz przy wsparciu mniejszych państw regionu, mają wyjątkową szansę do zainicjowania reform w Europie, które pozwolą ją uratować.
2. Wielką niewiadomą jest ostateczny wynik wojny cywilizacyjnej, toczącej się obecnie na świecie na wielu frontach (nowy ład polityczny związany z powolnym upadkiem USA, przejmowanie władzy politycznej przez korporacje, próba okiełzania niszczącego systemu finansowego, problem rosnących nierówności - którego obecny kryzys imigracyjny jest tylko drobnym przejawem, walka lewactwa z chrześcijaństwem, rozwój islamu). Wśród polskich elit politycznych trudno dostrzec kogoś, kto choćby postawił pytanie: gdzie Polska powinna się znaleźć w nowym ładzie globalnym, który się wyłoni po tej wojnie. Będzie więc dryfowanie z prądem. Chyba, że młodzi ludzie, których wprowadził do sejmu Kukiz okażą się sprawni w budowaniu silnej opozycji, zdolnej do budowania strategii i prezentowania alternatyw.
3. Niewiadomą jest dalszy los odchodzącej mafii. Na ile będą zatruwać nadal nasze życie? Powrót Mariusza Kamińskiego oznacza, że przynajmniej działania ewidentnie sprzeczne z prawem zostaną ukrócone. To co zostało z wielkiego ruchu ludowego trudno będzie uratować – ale okopany w samorządach PSL będzie trwał nadal.
Zadanie postawione – i co dalej?
Największą niewiadomą jest to, czy zapowiedź nowej fali polskiego kapitalizmu, pozostanie tylko wyborczym sloganem. Sytuacja jest pod pewnymi względami łatwiejsza. A pod innymi trudniejsza niż w roku 1989. Łatwiejsza, gdyż Polska gospodarka naprawdę jest w niezłej sytuacji. Trudniejsza, bo po pierwsze nie ma równie dobrej sytuacji międzynarodowej, a po drugie prosty pomysł powrotu do całkowitej wolności gospodarczej (ustawa Wilczka) to za mało. W roku 1989 było łatwo rozpocząć działalność gospodarczą, gdyż – jak mówił Wałęsa – jest zbyt dużo do zrobienia, aby było bezrobocie (choć „styropian” ze swymi reformami pokazał, że jednak bezrobocie da się załatwić). Obecnie wejście firm na już ukształtowany rynek jest trudne. Dlatego państwo nie powinno ograniczać się do znoszenia barier, ale wspierać tworzenie naturalnych struktur sieciowych, oraz zmian w edukacji, które ułatwią rozwój przedsiębiorczości.