Tak zwane „polskie media publiczne” (na pewno publiczne – w takim samym sensie jak domy publiczne) w amoku – bo PiS uchwalił ustawę w praktyce przekształcającą je w media państwowe. Prezesi w ostatnim dniu roku złożyli dymisję.

Wszystkie media głównego ścieku solidarnie pomijają w swych doniesieniach okoliczność jaką są odprawy, od których po pierwszym stycznia musieliby prezesi zapłacić 70% podatku. Ten podatek jest odpowiedzią na wysokie patologię spółek państwowych, w których odprawy są bardzo wysokie, a zdarza się, że stanowiska przydzielane głównie dla tych odpraw (tak było w przypadku kolegi Tuska, który był przez chwilę prezesem PGE).

Zadziwiające to jest szczególnie wtedy, gdy przypomnimy sobie oburzenie, jakie wywołały odprawy w 2007 roku (wtedy jakoś nikt nie płakał z powodu zamachu na demokrację i wolność mediów). Media informowały o dużych odprawach także w 2009 roku.

Teraz panuje solidarne milczenie. O odprawach nie wspomina Onet, Dziennik, ani nawet Polska the Times (która przynajmniej stara się trzymać brytyjski poziom bezstronności informacji).

To nie były puste obietnice: sejm przegłosował podatek bankowy – na dodatek podnosząc jego stawkę do 0,44 proc. rocznie. Podstawą opodatkowania są aktywa banku - czyli głównie kredyty których bank udzielił. Z tego powodu takie rozwiązanie skrytykowała między innymi profesor Grażyna Ancyparowicz na antenie telewizji Trwam („Rozmowy niedokonczone z 21 grudnia”). Jej zdaniem nie jest rozsądnym opodatkowanie źródeł finansowania gospodarki. Czy jednak w tym wypadku nie mamy do czynienia jedynie ze zmianą sposobu liczenia podatku? Banki mogą dość swobodnie kształtować księgową wielkość swoich dochodów (na przykład poprzez tworzenie rezerw czy różne opłaty licencyjne). Natomiast wielkość kredytów jest parametrem którego nie da się zmienić poprzez twórczą księgowość. Ta zmiana jest więc analogiczna jak przejście od podatku dochodowego do obrotowego.

Podatku broni wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki, który podkreślił na konferencji prasowej, że podatek bankowy sprawdza się w wielu innych krajach, na przykład w Wielkiej Brytanii. Jak dodał, również konstrukcja planowanego w Polsce podatku jest bardzo podobna do brytyjskiej.

Wicepremier jest przekonany, że banki nie zdecydują się przerzucić kosztów podatku na klientów. A nawet jeśli to zrobią,odgórnych kar nie będzie, bo "rząd nie jest od tego, by wyznaczać kary". Morawiecki zaznaczył, że jest na przykład Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który będzie się temu przyglądał. Minister wskazywał, że przerzucaniu kosztów na klientów może zapobiec również wysoka konkurencyjność, która jest w polskim sektorze bankowym.

Mateusz Morawiecki rozwiewa w ten sposób obawy, że jest „agentem wpływu” sektora bankowego w rządzie.

Tego samego dnia w sejmie Minister Szałamacha prezentował budżet. Można go określić jako realistyczny budżet prospołeczny. Rozsądne jest odroczenie w czasie (w praktyce o rok) podnoszenie kwoty wolnej. Na razie nie zostanie też obniżony (co zapowiadała Premier Szydło) podatek od kopalin. Minister tłumaczy, że to kwestia priorytetów. Jest zupełnie oczywiste, że nie można wszystkiego zrealizować naraz.

Wygląda na to, że gospodarką w rządzie Beaty Szydło zajmują się naprawdę dobrzy fachowcy, bo nawet łże-media nie potrafiły zrobić z ich działań kolejnej wiadomości z cyklu „ten straszny PiS” ;-).

Rosyjski sputnik.com cytuje Erica Frey'a, według którego: W Polsce niedawno do władzy doszła partia PiS, która nie szanuje ani podstawowych wartości UE, ani zasad demokratycznych. Kieruje się tradycją polskiego faszyzmu okresu międzywojennego i uważa za swój główny cel obroną „specjalnych” polskich wartości przed wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami.

Eric Frey to austriacki dziennikarz pochodzenia żydowskiego. Pisze dla „Der Standard” (na stronach tego czasopisma prowadzi blog, z którego pochodzi cytat) oraz dla Financial Times. Tacy ludzie jak on mają z pewnością wpływ na kształtowanie opinii o Polsce. Jeśli weźmiemy pod uwagę przebieg zdarzeń na Ukrainie w ciągu ostatnich 2 lat, to takie medialne ataki oraz próby wyprowadzenia ludzi na ulice pasują do schematu wojny hybrydowej. Po mediach głos zabierają politycy. Na przykład premier Belgii Guy Verhofstadt ogłosił, że w Polsce powstał "narodowo-socjalistyczny rząd PiS". Dalej pójdą zapewne kroki polityczne. Szef dyplomacji Luksemburga już zapowiedział, że Polska może stracić prawo głosu w sprawach europejskich.

W Polsce nie dzieje się nic takiego, co usprawiedliwiałoby aż taką reakcję. Skąd ona się więc bierze? Może kluczem do zrozumienia jest nadzwyczajna aktywność Ryszarda Petru, który reprezentuje w polskim parlamencie interesy obcego kapitału? Jeśli ta medialna wrzawa jest częścią starannie zaplanowanej akcji, to możemy się niestety spodziewać ataku ekonomicznego, gdy tylko próby odzyskania gospodarczej suwerenności zostaną na poważnie podjęte. W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z dwoma takimi atakami: na Rosję i Grecję. Wiemy więc mniej więcej, czego można się spodziewać. Polska gospodarka jest w znacznie lepszej sytuacji niż grecka, ale bardziej wrażliwa niż rosyjska. Totalne zadłużenie Polski w czasach rządów PO nabiera z tej perspektywy innego wymiaru. Na szczęście Polska nie należy do strefy euro, a główne ośrodki finansowe i agencje ratingowe, które mogłyby z łatwością rzucić nas na kolana, są pod kontrolą USA i Wielkiej Brytanii. Wrogie wobec Polski państwa Beneluksu oraz Niemcy mogą jednak wykorzystać unijne instytucje do nacisków na Polskę. Co prawda liczne więzi gospodarcze sprawiają, że w realnej gospodarce trudniej stosować polityczne naciski, ale nie jest to zupełnie niemożliwe.

Od czasu do czasu w mediach pojawiają się informacje na temat handlu ludźmi oraz ludzkimi narządami. Dotyczy to także Polski, która jest zarówno źródłem „pozyskiwania” tego haniebnego „towaru” jak i niestety rynkiem zbytu.

W Serbii toczy się śledztwo w sprawie kliniki Medicus, w której „pozyskiwano” nielegalnie narządów do przeszczepu. Większość narządów pozyskanych przez Medicus została sprzedana do odbiorców w Izraelu, Kanadzie, Polsce i Niemczech. Kilka lat temu głośny był przypadek brytyjskiego studenta, który prawdopodobnie został zabity w Belgradzie w celu pobrania organów do przeszczepu.

Jaka jest skala takiej działalności? W 2004 roku WHO na podstawie badań przeprowadzonych w 98 krajach (zamieszkałych przez 82 proc. populacji) oszacowała, że w co dziesiątym [czyli około 10tys rocznie] zabiegu wykorzystywane są organy pochodzące z transplantacyjnego czarnego rynku - a więc średnio co godzinę). Obecnie odsetek ten może być nawet większy.

Równie haniebnym procederem jest handel kobietami. Europejskim centrum handlu ludźmi jest Kosowo: Do Kosowa, co roku porywa się blisko 800 Polek. Są torturowane, gwałcone i odurzane narkotykami. Następnie zmusza się je do prostytucji. Gdy stracą zdrowie i siły fizyczne – są zabijane.

Raport Amnesty International na ten temat stawia tezę, że to międzynarodowe siły pokojowe są odpowiedzialne za stworzenie tego mafijnego państwa, jakim jest Kosowo. To interwencja z 1999 roku przekształciła niewielki lokalny rynek prostytucji „w wielki przemysł oparty na handlu prowadzonym przez zorganizowane siatki przestępcze”. W Kosowie kwitnie także handel bronią i narkotykami. Tymczasem wpływowe elity USA i Niemiec nazywają mafiozów „bojownikami o wolność”, a rząd USA deklaruje „pełne poparcie” dla mafijnego państwa w środku Europy.

Za co płacilibyśmy na stacjach paliwowych, gdyby benzyna na rynkach europejskich była za darmo? Byłyby to głównie podatki: Zakładamy, że cena gotowego paliwa bezołowiowego ARA 95 na świecie wynosi zero. Dodajemy do tego obecną różnicę między polskim hurtem i ARA 95 w wysokości 60 gr. Dalej dokładamy stałą akcyzę w wysokości 1.54 zł oraz opłatę paliwową w kwocie 13 gr. Dostajemy więc 2.27 zł. Do tego dochodzi średnia marża detaliczna w wysokości 16 gr (dane POPiHN za 2014 r.). Tym sposobem cena netto PB 95 to około 2.43 zł/litr. Na koniec należy oczywiście dodać 23 proc. podatku VAT. W rezultacie dostajemy finalną kwotę w okolicach 3 zł/litr.