Pomimo obaw, że koniec sankcji dla Iranu będzie skutkować dalszym spadkiem cen ropy, trend się nagle odwrócił i w ostatnich dniach cena baryłki ropy znów przekroczyła 30 dolarów. Gdy jednak wydawało się, że cena będzie rosnąć przez dłuższy czas – ta nagle zaczęła spadać. Trudne do zanalizowania i przewidzenia zmiany cen ropy bardzo utrudniają życie spekulantom. Jeden z najbardziej znanych (z tego, że głosił spadek cen do około 25 dolarów) twierdzi, że ceny już nie będą spadać, a na koniec 2016 roku wyniosą 50 dolarów (zobacz więcej). Czyli tyle ile założyli Rosjanie na cały rok 2016. Nic dziwnego, że kurs rubla momentami przekraczał już 80rubli za dolara. Popyt na ropę pozostaje dość stabilny:

Jednak „krwawiący” producenci są gotowi zwiększać dostawy, by sobie zrekompensować niskie ceny. Do tego dochodzi duża niepewność polityczna. Arabia Saudyjska toczy na razie „wojnę zastępczą” z Iranem w Jemenie. Jeśli dojdzie do otwartej wojny między dwoma głównymi producentami ropy – na pewno będzie to miało rynkowe konsekwencje. Nadal niewiadoą jest przyszłość „Państwa Islamskiego”. W Syrii zachód i Rosja chcieliby doprowadzić do zakończenia wojny. Problem w tym, że tam brakuje "demokratycznej opozycji", którą można by poprzeć. Poufne rozmowy z Iranem i Arabią Saudyjską prowadzą Chiny. Być może ich celem jest rozliczanie handlu ropą w walucie chińskiej. To byłby definitywny koniec ery petrodolara. Chiny mogą liczyć na wsparcie Rosji. Ogłoszenie przez Brytyjczyków, że Putin zatwierdził zabójstwo Litwinienki „z dużym prawdopodobieństwem” i to dlatego, że Litwinienko ujawnił jakoby Putin miał być pedofilem musiało prezydenta Rosji mocno zirytować. Jeśli więc będzie okazja, by doprowadzić "zachód" do bankructwa, to on z radością do tego się przyłoży. Zdaniem komentatora portalu zerohedge.com ten moment zbliża się nieuchronnie.

Drugim filarem, na którym opiera się zachodnia ekonomia jest ciągły rozwój połączony z inflacją. Tylko dzięki temu zadłużone państwa mogą jakoś regulować swoje zobowiązania. Tymczasem obecnie mamy czas stagnacji i deflacji. Według George'a Sorosa są to objawy początku kryzysu porównywalnego z tym z roku 2008. Tym razem jednak głównym winowajcą mają być Chiny, których gospodarka zalicza „twarde lądowanie”. Wraz z „wojnami walutowymi” oraz niskimi cenami ropy powoduje to deflację. A nikt nie wie jak sobie z tym radzić, gdyż ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w roku 1930.

Jakby tego było mało – kryzys z uchodźcami prowadzi do ograniczenia „strefy Schengen” - co z kolei grozi podstawom europejskiej wspólnoty gospodarczej i upadkiem euro. Zbliża się termin referendum w Wielkiej Brytanii, wskutek którego może nastąpić Brexit. Do tego europejskie lewactwo wszczyna głupią wojenkę z Polską, której udało się zdobyć poparcie Europy Wschodniej.

Wchodzimy w rok 2016 z dużą niepewnością co do przyszłości. Czas wydaje się przyspieszać. Ludzkość ma coraz mniej czasu, aby znaleźć alternatywę dla świata zdominowanego przez bankierów, wielkie korporacje i firmy zbrojeniowe. 

Zdaniem Janusza Szewczaka – głównego ekonomisty SKOK, obniżenie ratingu polskiego długu przez agencję S&P to „sukces” donosicieli. Pisze on między innymi: Agencja S&P w obronie fanaberii prezesa Trybunału Konstytucyjnego i dziennikarzy mediów publicznych „ofiar prześladowań”, postanowiła przywalić Polsce maczugą, by ta nie ośmielała się wybijać się na suwerenność gospodarczą, wprowadzać podatków od banków i hipermarketów, głównie przecież zagranicznych czy rozwiązać wreszcie aferalną historię z tzw. kredytami frankowymi, a przede wszystkim ograniczyć rabunkowy drenaż polskich pieniędzy w kwocie ok. 100 mld zł corocznie za granicę.

Krajowi dywersanci pokroju Ryszarda Petru oskarżający polski rząd o to, że „puści nas z torbami, a i toreb może zabraknąć” trafiły wreszcie do właściwego ucha, a być może były stamtąd wprost inspirowane. Zarówno w PO, jak i w Nowoczesnej mogą być z siebie naprawdę dumni: szkalowanie polskiego państwa i polskiego rządu przyniosło pierwsze tak przez nich oczekiwane rezultaty.

Za decyzją S&P stoją konkretni ludzie. Dyrektorem regionalnym tej agencji na Europę Środkowo-Wschodnią jest Polak Marcin Petrykowski (obecnie biuro w Warszawie). Natomiast obniżenie ratingu przeprowadził Niemiec Felix Winnekens. Dlaczego to zrobili?

Jak informuje portal www.money.pl: jeszcze w grudniu ub. r., gdy rozmawialiśmy z Marcinem Petrykowskim [...], pytaliśmy, czy agencja nie zmieni ratingu ze względu na zapowiedzi nowego rządu. Wtedy tłumaczył: "Mimo zmiany władzy fundamenty polskiej gospodarki pozostają stabilne. Rating opiera się na ocenie działań, które już miały miejsce, a na tę chwilę mieliśmy jedynie do czynienia ze zmianą osób piastujących najważniejsze stanowiska."

Co się więc stało? Felix Winnekens tłumaczy: Sytuacja w Polsce zmieniła się szybciej, niż byliśmy w stanie przewidzieć, a osłabienie kluczowych instytucji państwa wpłynęło negatywnie na wiarygodność Polski.

Czyli nie zdecydowały „fundamenty polskiej gospodarki” (najnowsze dane potwierdzają dobry jej stan), tylko ocena zmian politycznych. Czy młodzi wykształceni z wielkich miast Winnekens i Petrykowski dokonali oceny tych zmian samodzielnie? Oczywiście że nie. Winnekens twierdzi, że ocena była konsultowana z polskimi władzami. Jednak naczelny Gazety Bankowej Wojciech Surmacz ujawnia, że to nie korespondencja z polskim Ministerstwem Finansów, ale konsultacje z panami Szczurkiem i Petru zdecydowały o zmianie oceny sytuacji w Polsce.

Szkoda, że demaskatorski artykuł „Ryszard Petru czyli narcyzm i śmieszność” pojawia się w gazecie dla młodych wykształconych i z wielkich miast dopiero teraz.

GUS publikuje dane obrazujące rozwój gospodarczy Polski za miniony rok.

W grudniu wzrosła sprzedaż detaliczna (liczona w cenach stałych): o 7% w stosunku do grudnia 2014 . Za cały rok 2015 odnotowano 3,7% wzrostu. Wśród grup o znaczącym udziale w sprzedaży detalicznej ogółem najwyższy wzrost odnotowano w przedsiębiorstwach prowadzących pozostałą sprzedaż detaliczną w niewyspecjalizowanych sklepach (o 33,5% wobec wzrostu przed rokiem o 6,6%) oraz w podmiotach zajmujących się handlem pojazdami samochodowymi, motocyklami i częściami (o 19,7% wobec wzrostu o 0,1%), niższy wzrost odnotowano w jednostkach handlujących paliwami (o 4,0% wobec spadku przed rokiem o 4,8%).

Rośnie też produkcja sprzedana przemysłu: w grudniu 2015 r. była wyższa o 6,7% w porównaniu z grudniem 2014 r. Natomiast w produkcji budowlano-montażowej odnotowano spadek o 0,3%. Za cały rok 2015 wzrosła zarówno produkcja sprzedana przemysłu (o 4,9%) jak i produkcja budowlano-montażowa (o 2,8%). Dynamika produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej w rzeczywistym czasie pracy (w cenach stałych) kształtowała się następująco:

Wyszczególnienie

XII

I-XII b)

XII

Miesiąc poprzedni
= 100

analogiczny okres
ub. roku = 100

przeciętna miesięczna 2010 = 100

PRZEDSIĘBIORSTWA PRZEMYSŁOWE

Ogółem

96,4

104,9

121,9

Górnictwo i wydobywanie

105,5

101,8

105,7

Przetwórstwo przemysłowe

94,5

105,8

123,4

Wytwarzanie i zaopatrywanie w energię elektryczną, gaz, parę wodną i gorącą wodę

110,0

96,9

116,4

Dostawa wody; gospodarowanie ściekami i odpadami; rekultywacja

107,0

103,4

125,8

PRZEDSIĘBIORSTWA BUDOWLANE

Ogółem

127,8

102,8

155,9

a) Dane meldunkowe; obejmują przedsiębiorstwa o liczbie pracujących powyżej 9 osób.
b) Dane z uwzględnieniem ostatecznych informacji o produkcji i cenach w listopadzie oraz meldunkowych – w grudniu.
Odnotowano także spadek cen w przemyśle: według wstępnych danych w grudniu 2015 r. ceny produkcji sprzedanej przemysłu były niższe o 0,8% w porównaniu z grudniem 2014 r. Spadek cen odnotowano również w produkcji budowlano-montażowej - o 0,9%.

Choć wydaje się to absurdalne, sprzedawca może czasem płacić odbiorcy, aby zechciał kupić jego towar. Taka sytuacja wystąpiła w przypadku silnie zasiarczonej ropy naftowej z Dakoty Północnej. Rafineria zgodziła się ją odebrać i przerobić, jeśli producent dopłaci 50 centów za baryłkę. Oczywiście producenci na tym tracą. Ale ceny ropy i tak już spadły poniżej kosztów wydobycia ropy z łupków. Pojawia się więc dylemat: wycofać się z rynku, czy liczyć na wzrost cen?

Na razie cena spadła poniżej 28 dolarów za baryłkę i nic nie zapowiada, by trend się odwrócił. Musi dojść do ograniczenia wydobycia. Jednak dla producentów jest to trudna decyzja, bo przy tak niskich cenach i tak ich budżety są bardzo napięte. Do tego dochodzi ropa którą po zdjęciu sankcji może eksportować Iran.

Poniższa grafika pokazuje sieć przepływu ropy na całym świecie:

źródło: http://www.businessinsider.com

Wbrew obawom absurdalna decyzja S&P nie miała w poniedziałek wielkich konsekwencji dla polskich rynków finansowych. Złotówka się wzmocniła w stosunku do kursów piątkowych. Sytuację na giełdzie jeden z analityków komentuje następująco: Piątkowa niespodziewana, niezrozumiała i nieuzasadniona czynnikami ekonomicznymi decyzja agencji ratingowej Standard and Poor’s wprowadziła dodatkowe zamieszanie na i tak słabym już rynku. Można zaryzykować stwierdzenie, że nawet bez tej decyzji rynek prawdopodobnie by spadał w obliczu zagrożeń o charakterze globalnym. Cięcie ratingu przyspieszyło i pogłębiło jednak przecenę, która dziś na wielu dużych spółkach przekraczała nawet 5 proc.

Wśród tych zagrożeń o charakterze globalnym są między innymi obawa o sytuację gospodarczą USA oraz Chin, a także cena ropy. Przekroczenie $30 za baryłkę to poniżej najgorszych przewidywań Rosji. Nie dziwi więc dalszy spadek wartości rubla. Rosja będzie pewnie musiała ograniczyć wydatki, bardziej się zadłużyć lub sprzedawać aktywa.  

Wczoraj giełdy w USA były nieczynne. Dzisiaj mogą nastąpić większe ruchy.....