Portal zerohedge.com komentuje decyzję S&P o obniżeniu ratingu Polsce: oznacza ona zaangażowanie się agencji ratingowej w skandaliczną próbę przywołania Polski do porządku przez urażonych okładką "Wprost" przywódców.


Tym samym S&P nie jest teraz niczym więcej niż lokajem Brukseli.

Tkwi w tym jeszcze jeden paradoks. Polska ma kłopoty, gdyż niezależny dziennik pozwolił sobie na ostrą krytykę naszych ukochanych przywódców. Jednak zamach na wolność prasy ma być uzasadnieniem obniżenia ratingu. Gdyby polskie władze zakazały publikowania takich okładek – to przecież przyznałyby, że w Polsce nie ma wolności prasy – normalnie paragraf 22. Nie mówiąc już o dziwnej utracie poczucia humoru przez przywódców „wolnego świata”, który nie tak dawno śmiał się do rozpuku z rządzących Polską „kartofli”.

Jeden z komentarzy pod wskazanym na wstępie artykułem zwraca uwagę na to, że wskaźniki ekonomiczne dla polskiej gospodarki są zadziwiająco dobre. Jak to się udało osiągnąć? To na pewno sprawa czarów – więc Polaków trzeba spalić na stosie.

Nawet GW cytuje Simon Qijano-Evansa, głównego stratega londyńskim oddziale Commerzbanku: "wchodzimy w nową erę, kiedy to agencje ratingowe mówią nam, że bardziej boją się o politykę i program reform niż o fundamenty gospodarcze". Potwierdzeniem tego, że chodzi wyłącznie o politykę jest inna decyzja S&P: podniesienie ratingu Islandii, która uchodzi za czarną owcę od czasu, gdy odmówiła spłaty długów. Obecnie ta czarna owca ma taki sam rating jak Polska. To ma być ponoć nagroda. Bynajmniej nie za poprawiającą się sytuację gospodarczą, ale za to, że ponoć jednak część długu spłacono (pogarszając w ten sposób sytuację gospodarczą). Może zresztą chodziło jedynie o zestawienie Polski z Islandią?

Na koniec warto przypomnieć prawicowej prasie, oburzonej za ten prztyczek ze strony banksterów jak cieszyli się z dużo bardziej zmasowanego ich ataku na Rosyjską walutę rok temu. Jak to było? Nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku?

W piątek po południu agencja ratingowa S&P obniżyła ocenę Polski, co natychmiast przełozyło się na kursy złotego. „Z komunikatu agencji S&P wynika, że bezpośrednią przyczyną obniżki ratingu nie były przesłanki makroekonomiczne, ale polityczne. […] Według S&P inicjatywy legislacyjne podjęte w Polsce osłabią niezależność i skuteczność kluczowych instytucji w Polsce. Chodzi tutaj o Trybunał Konstytucyjny i media publiczne”.

Widocznie telewizja publiczna bez Tomasza Lisa obniża perspektyw rozwoju Polski ;-).

W piątek Prezydent podpisał ustawę wprowadzającą podatek bankowy. Ogłoszono też projekt ustawy o restrukturyzacji kredytów hipotecznych. Może więc nie chodzi wcale o TK, który ma zerowy wpływ na gospodarkę, tylko o zwyczajną zemstę bankierów?

Piątkowe południe nie zostało wybrane przypadkiem. W poniedziałek w USA jest dzień wolny. Przez 3 dni będzie narastać zła atmosfera wokół Polski. Nałoży się to z rynkowymi perturbacjami, jakie trwają na całym świecie. Tydzień zakończył się dużymi spadkami na giełdach i wieloma niezbyt budującymi informacjami gospodarczymi (na szczęście nie wymienia się wśród nich wieści z Polski). Te złe wieści wpłyną z pewnością na Polską giełdę i pan Petru będzie mógł opowiadać, że to wina rządu. Nie wiadomo czym to się skończy…..


 

Naturalny sojusz niemiecko–rosyjski wymaga co najmniej neutralizacji Polski. Tego nie da się dłużej odwlekać z wielu względów:

1. Niemcy podsumowali ubiegły rok: mają około 10mld euro nadwyżki budżetowej. Ich PKB rośnie najszybciej od 4 lat. Napędza je konsumpcja i inwestycje. Jednak dla niemieckich firm nie był to dobry rok. Inwestycje w akcje nie przynoszą spektakularnych zysków. Deutsche Bank musiał się ratować przed bankructwem. Na dodatek bieżący rok może być okresem nowej fali światowego kryzysu. Brak deficytu oznacza także ograniczenie emisji obligacji. W ramach strategii EBC banki centralne strefy euro skupują toksyczne obligacje. Niemieckie pieniądze szukają „bezpiecznej przystani”.

2. Z drugiej strony Rosja przeżywa trudne chwile. Cena baryłki ropy spadła poniżej 30 dolarów. Nikt nie wie – ile jeszcze to potrwa (poza polskimi dziennikarzami ekonomicznymi, którzy drugi rok wieszczą rosyjską katastrofę ;-)). Jedno jest pewne: obecne niskie ceny są na dłuższą metę nie do utrzymania. Wśród „szokujących prognoz” na rok bieżący jest między innymi powrót ceny ropy do $100 za baryłkę oraz wzrost kursu rubla o 20%. Nawet gdyby trzeba było na to czekać jeszcze rok – kredytowanie niemieckiego eksportu do Rosji to na pewno doby interes. Dla Niemców. Tu nie ma mowy o żadnej „solidarności”.

3. Rok 2016 to rok wyborczy w USA. Niemcy mogą liczyć na względną bierność Amerykanów. Niezależnie od tego kto wygra – na pewno sytuacja na linii USA-Rosja w przyszłym roku znacząco się zmieni. Donald Trump już zapowiedział, że z Putinem szybko się dogada. Na pewno bez oglądania się na Niemców. Alternatywy wcale nie są dla nich lepsze – bo na pewno nie będą sprzyjać pokojowemu rozwojowi handlu w Europie. Na razie w Waszyngtonie siedzi facet, którego Niemcy mogą robić w konia opowiadając o jakichś sankcjach (w swoim ostatnim orędziu Obama zrównał Ukrainę i Syrię jako "państwa klienckie wobec Rosji").

4. Do tego dochodzi Polska, która najwyraźniej chce prowadzić samodzielną politykę gospodarczą. Do tej pory wydawało się, że uzależnienie gospodarcze Polski od Niemiec jest na tyle silne, że nie można sobie nawet wyobrazić większej swobody. Jednak obecnie doszło nawet do tego, że polskim UOKiK zastanawia się nad zgodą na powstanie Nord Stream II. Awantura wokół Polski to doskonała taktyka dla neutralizacji tego rodzaju działań.

5. Już w ubiegłym tygodniu Niemcy pisali o katastrofie gospodarczej w Polsce. Jednak w tym tygodniu jak na złość wskaźniki ekonomiczne przestały spadać, a nawet wzrosły. Trzeba było im "pomóc". Nieoczekiwane obniżenie ratingu przez finansową instytucję z biurem we Franfurcie. Decydującym impulsem mogło być pojawienie się prezydenckiego projektu restrukturyzacji kredytów hipotecznych.

6. Kilka dni temu niemiecki ekonomista głosił: przedłużenie sankcji wobec Rosji nie ma podstaw ani biznesowych, ani politycznych. W najlepszym wypadku może ono grać na rzecz osób trzecich oraz, w pewnych okolicznościach, NATO, ale w moim rozumieniu nie w interesie Unii Europejskiej. Wczoraj wszystko stało się jasne: niektóre kraje Unii Europejskiej chcą złamać wspólnotową solidarność i eksportować żywność do Rosji na podstawie umów bilateralnych. Polscy rolnicy protestują. Kto będzie się jednak przejmował „awanturnikami”?

 

Kancelaria Prezydenta ogłosiła, zakończenie prac nad ustawą o restrukturyzacji kredyów walutowych. Podstawową koncepcją przyjętą w tej ustawie jest (podobnie jak we wcześniejszych propozycjach) zamiana na kredyt złotówkowy z równoczesnym zastąpieniem stawki LIBOR przez WIBOR. Nie wprowadza się jednak jednego kursu przeliczenia, ale kalkulacje oparte na „sprawiedliwym kursie przeliczenia” (to jest takim, który sprawi, że kredyty walutowe staną się porównywalne z wziętymi w tym samym czasie kredytami złotówkowymi).

Wprowadza się także pewien poziom dobrowolności:

  1. Restrukturyzacja dobrowolna jest to restrukturyzacja – przeliczenie następuje za zgodą banku (ale na warunkach z ustawy).
  2. Procedura przymusowa – na wniosek konsumenta.
  3. Przeniesienie na wniosek konsumenta własności nieruchomości na banki w zamian za zwolnienie z długu.

Ustawa będzie dotyczyć wszystkich kredytów "denominowanych" w obcych walutach (nie tylko we frankach).

Dostępny jest :klakulator” (arkusz w Excelu) umożliwiający wyliczenia sprawiedliwych kursów” [Pobierz kalkulator]

Szkoccy bankowcy przestrzegają klientów przed nową falą kryzysu: „Sprzedajcie wszystko za wyjątkiem obligacji wysokiej jakości. Chodzi o zwrot kapitału, nie o zwrot na kapitale. W zatłoczonej sali drzwi wyjściowe są małe”. Ich zdaniem cena ropy naftowej dojdzie do $16 za baryłkę, a indeksy giełdowe spadną o 20%. Spadki mają się zacząć od korekty na giełdzie chińskiej.

Główny strateg Societe Generale Albert Edwards, który od kilku miesięcy wieszczy zbliżającą się bessę twierdzi, że pęknie „bańka” na amerykańskim rynku akcji. Jego zdaniem indeks S&P500 może spaść w tym roku nawet o 75%.

Tymczasem według MFW Polska nie ma specjalnych powodów do obaw: MFW ocenił, że bardzo silne podstawy gospodarcze i ramy polityczne pomogły Polsce zachować odporność w obliczu rosnącej niestabilności na rynkach finansowych. Wzrost gospodarczy jest silny, bezrobocie spada, a inflacja zaczęła się podnosić - podkreślił Fundusz. - Są perspektywy dalszego dynamicznego wzrostu - powiedział pierwszy zastępca Dyrektora Zarządzającego Funduszu David Lipton, cytowany w komunikacie. Zastrzegł jednak, że choć ryzyko dla gospodarki nieco spadło, to "pozostaje na podwyższonym poziomie" w związku z niepewnościami co do dalszych skutków zaostrzenia polityki monetarnej USA i potencjalnie niekorzystnych wydarzeń w kluczowych gospodarkach wschodzących.

Na razie złotówka się nieco wzmocniła. Od początku tygodnia rośnie także polski indeks giełdowy WIG (czekamy na komentarz dw.de, że to zasługa Petru). Cena baryłki ropy wynosi około $30. Plotki na temat nadzwyczajnego szczytu OPEC nie zatrzymały spadkowych tendencji.