Polska nie pojawia się zbyt często na czołówkach internetowych portali. Dlatego warto odnotować obszerny tekst na popularnym portalu poświęconym gospodarce zerohedge.com. Tekst opatrzono zdjęciem protestujących Polaków:

Może kogoś dziwić, że nie ma na zdjęciu karykatury Jarosława Kaczyńskiego, ani reprezentujących światowy poziom „opozycjonistów”. Nie ma flag tęczowych ani niebieskich, a wyłącznie biało-czerwone. Pewnie się pomylili i wzięli zdjęcie tych „gorszych” Polaków?

Rzeczywiście zdjęcie przedstawia manifestację anty-imigrancką, ale nie ma mowy o pomyłce. Tekst dotyczy stanowczej postawy Polski w kwestii szantażu UE. Cytowany jest Jarosław Kaczyński mówiący o tym, że Polska się nie ugnie przed szantażem, a dla władzy ważniejsze jest bezpieczeństwo własnych obywateli.

To tyle w temacie politycznego znaczenia ostatnich protestów.

 

Gościem jednej z audycji TVP Info był prezes Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce Roman Rewald. Na pytanie o to, dlaczego część Amerykanów kocha Trumpa odpowiada krótko: bo mogą dać upust swojej bigoterii i swemu rasizmowi. Jak widać podział na godnych i niegodnych - o którym wspominał Jarosław Kaczyński jest ponadnarodowy. Wystarczy porównać fizjonomię obu panów (zdjęcie), by wiedzieć który jest godzien być prezydentem USA. Według Rewalda techniki negocjacyjne z biznesu nie sprawdzają się w polityce. Należy więc z tego wnosić, że nagły zwrot w opiniach działaczy republikańskich był wyłącznie kapitulacją przed „szołmenem” Trumpem – bez żadnych cichych uzgodnień (nawiasem mówiąc warto z tej perspektywy ocenić postawę prezesa polskiego TK). Jakoś doradcy milionerów uszło uwadze, że Trump triumfuje w polityce właśnie dzięki technikom powszechnie stosowanym w biznesie: dostarczania produktu oczekiwanego przez odbiorców. Dostarcza Amerykanom siebie – i jest przy tym bardzo wiarygodny. Zestawiając to finiszem u Demokratów mało znanego wcześniej Sandersa – widać czego Amerykanie oczekują. Mają dość fałszywego establishmentu. Dość poprawności politycznej. Dość rządów korporacji i banksterów.  

W Syrii obowiązuje zawieszenie broni, które jednak nie dotyczy miasta Aleppo. Trwają tam ciężkie bombardowania, których ofiarą padły nawet szpitale.

Jeden z lekarzy opublikował poniższe – przerażające zdjęcie:

 

Trump prezydentem? To się przecież nie zdarzy. Przecież organ polskiej ćwierćinteligencji zapewnia, żewedług wszelkich sondaży nie ma on szans na wygranie z Hillary Clinton jesiennych wyborów prezydenckich”. O tym jaka jest grupa docelowa cytowanej gazety najlepiej świadczą następne dwa akapity:

To jest człowiek kompletnie nieprzewidywalny”.

Jest on zdecydowanym przeciwko TTIP oraz umowy o wolnym handlu z krajami Pacyfiku. – Uważa, że trzeba renegocjować wszelkie umowy międzynarodowe, bo to one sprawiają, że w USA znikają miejsca pracy. - Trump zapowiada, że chce zmusić Chiny do aprecjacji juana, a z Rosją twierdzi że zawrze "deal", ale nie mówi jaki”.

Jak pogodzić tą „nieprzewidywalność” z tak konkretnymi zamierzeniami?

Równie celna jest teza „Trybuny Ludu” o braku szans z Clinton. W ubiegłym tygodniu jeden z sondaży po raz pierwszy dał zwycięstwo Trumpowi. Gdy pytania sondażowe obejmowały opcję „zostanę w domu”, Hillary Clinton i Donald Trump uzyskali poparcie po 38%. Bez tej opcji – Trump wygrywa 41% do 39%. Co ważniejsze, Trump ma obecnie poparcie 73% Republikanów, podczas gdy 77% Demokratów popiera Clinton. Ale na Trumpa chce głosować aż 15% Demokratów, a tylko 8% Republikanów wybrałoby Clinton. A to było jeszcze przed tym, gdy establishment Republikanów zaczął zmieniać front. Trump zyskał już poparcie 41 delegatów niezależnych (mogą na konwencji głosować wedle swego uznania). Wielu szanowanych w partii polityków uznało, że nie wolno dopuścić do wybrania Clinton, a hasło „never Trump” jest wręcz obrzydliwe. W ślad za tym poszły rezygnacje konkurentów Trumpa.

Chyba więc najwyższy czas odpowiedzieć sobie na pytanie: jaka powinna być polityka Polski pozbawionej amerykańskiego protektoratu?

Polska nie może prowadzić wojny na dwóch frontach tocząc równocześnie nierówny bój z własną hołotą zwaną „elitą”. Albo trzeba się dogadać z Berlinem/Brukselą, albo z Moskwą. Pierwszy wariant jest lepszy z jednego względu: Targowica pozbawiona wsparcia „obrońców demokracji” w UE nie ma szans nawet z tak słabym państwem jakim jest obecnie Polska. Jednak dogadać się z naszymi „przyjaciółmi” z zachodu będzie trudno w opozycji do Rosji. Więc reset w stosunkach polsko-rosyjskich byłby wskazany w każdej sytuacji. Czy jednak nie zostanie to potraktowane przez Ukraińców jako zdrada? Chyba nie większa jak wysłanie tam Balcerowicza ;-). Problem Ukrainy nie może zostać pominięty. Można jednak wrócić do stanu sprzed zestrzelenia MH-17, kiedy Niemcy byli bliscy wynegocjowania potajemnie całkiem rozsądnego dealu. Polska musi prowadzić bardziej aktywną politykę zagraniczną – po prostu nie ma innego wyjścia. Im szybciej – tym lepiej. Jak mówi pismo: „król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju”.

Przy odrobinie szczęścia moglibyśmy służyć Trumpowi pomocą przy układaniu na nowo europejskich klocków.

Uczmy się przekuwać nasze słabości w siłę. Niejasny podział kompetencji między Prezydenta i rząd jest doskonałym sposobem do zmiany frontu. Nawet jeśli minister Waszczykowski nie jest jeszcze spakowany, to jego zdolność do podjęcia wielkiej gry jest co najmniej wątpliwa. Można więc pozostawić rządowi prowadzenie bieżącej polityki dyplomatycznej, pozostawiając strategiczne działania Prezydentowi. Jeśli ktoś nie jest uprzedzony, to dostrzega w nim wielki potencjał. Panie Prezydencie! Pora przerwać podróże po polskich powiatach (będzie na to jeszcze czas) i podjąć rolę Męża Stanu oraz Wielkiego Przywódcy.

 

Wczorajszy dzień w kalendarzu wyborczym USA był dniem głosowania w stanie Indiana. U Demokratów wygrał Sanders, ale wynik Clinton jest na tyle dobry, że jej nominacja wydaje się przesądzona. Pomimo wielkiej nagonki medialnej na Trumpa, zyskuje on w głosowaniu więcej niż w sondażach. To wróży dobrze dla niego także w przypadku listopadowego starcia Trump-Clinton. Obecnie już niektóre sondaże dają mu zwycięstwo.

Tymczasem w prasie po staremu biadolą, że nominacja Trumpa może oznaczać:

  1. Sromotną porażkę z Clinton – co może przełożyć się na całkowitą utratę wpływów.
  2. Zniszczenie marki Partii Republikańskiej – przez co trudniej będzie wygrać następne wybory.
  3. Nominację człowieka któremu brak charyzmy i charakteru, aby być prezydentem.

Chyba jednak to są tylko medialne wojenki, skoro aż 41 niezależnych delegatów zadeklarowało już poparcie Trumpa (ci delegaci stanowią aktyw partii i mogą głosować na konwencji jak chcą).

Media martwią się, że Trump zniszczy trzy filary idei republikańskiej: liberalną ekonomię, społeczny konserwatyzm i militaryzm.

Jednak liberalna ekonomia jest już tak skompromitowana, że Trumpowi pozostanie tylko wziąć odkurzacz i posprzątać resztki tego śmiecia. Zarzut dotyczący konserwatyzmu jest oparty w zasadzie wyłącznie o jego rozwody (deklaruje swe poparcie dla „cywilizacji życia”). W kwestii militaryzmu – to chyba czas wyciągnąć wnioski z dotychczasowych interwencji, które przyniosły tak wiele zła. Trudno zresztą zrozumieć jak można pogodzić „społeczny konserwatyzm” z szerzeniem śmierci.