Policjanci z Biłgoraja jechali radiowozem przez wieś. Z jednego z gospodarstw wyszła na ulicę kura. Jej żywot zakończył się pod kołami radiowozu. Przykra sprawa zakończyła się mandatem dla właścicieli kury, za brak nadzoru nad zwierzęciem.

Wszystko oczywiście zgodnie z regułami prawa.

W tym samym mniej więcej czasie w Morskim Oku doszło do awantury górali z ceprami.

 Tu akurat nadzór gospodarza nad zwierzęciem jest, a dodatkowo nadzór urzędnika, który wie lepiej od gospodarza ile koń może uciągnąć. Ale władza jest (na razie) zbyt mało liczebna, by każdego gospodarza pilnować. Dlatego należy docenić działalność ekologów, którzy wspierając władzę, nawiązują do tradycji ORMO.

Zaczyna pękać monolit, jakim była polska „pseudoelita”. Do niedawna była tylko jedna narracja i jedna strategia. Wykluczenie wszelkimi możliwymi metodami inaczej myślących, a potem ubolewanie, że oni nie potrafią dorosnąć do roli światłych Europejczyków.

 

Najbardziej nieznośne jest przekonanie, że wykształcenie i elokwencja są wyznacznikiem kultury. Można odwalać najgorszą chamówę, byle było „kulturalnie”. A więc nie „odwalanie chamówy” (bo to ta wredna opozycja), tylko co najwyżej „płomienna polemika”.

 

Coroczna celebracja Święta Niepodległości była okazją, żeby poubolewać nad tym, że naród nie dorasta do demokracji. A także nad tym, że „dlaczego nie możemy świętować razem”. Gdyby nieszczęście hitleryzmu wydarzyło się w Polsce, to pewnie Hitler spocząłby na Powązkach, a „elyta” też chciałaby wspólnej celebracji rocznicy jego śmierci.

 

W tym roku jednak coś się zmieniło. Telewizyjna relacja była bardziej obiektywna i rzetelna. Na dodatek wśród komentatorów zamiast naindyczonego i oburzonego „autoryteta moralnego”, pojawiła się młoda pani socjolog, która z naturalnym uśmiechem (bynajmniej nie uśmiechem politowania a'la Szeinfeld) wyraziła opinię, że Polska jest fascynującym krajem, bo nasze spory są takie gorące. Czyżby następowała zmiana pokoleniowa?

 

A może te coś innego się zmienia, skoro nawet pani Magdalena Środa mówi bez ogródek, że telewizja pana Wajdy i jego kumpli nadaje gówno (podobnie zresztą jak TVP). W tym przypadku trudno zresztą odmówić jej racji.

Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna. Te słowa Wyspiańskiego okazały się prorocze. Na całym świecie jak nie wojny to strajki, albo przynajmniej demonstracje. Wojna na Bliskim Wschodzie, wojna na Ukrainie. W Izraelu władza strzela do Palestyńczyków a w USA do psów. Pies na władzę szczekał, więc mu się należało. Co zrobił Palestyńczyk – dokładnie nie wiadomo (wiadomo, że nie szczekał, ale uciekał). Premier Izraela powiedział stanowczo, że jego państwo jest „państwem prawa”, więc nie pozwoli przeszkadzać władzy w strzelaniu do obywateli. Jeśli Palestyńczycy nadal będą demonstrować, to się mogą doigrać. W Meksyku burmistrz pewnego miasta tak się wkurzył na demonstrantów, że kazał ich wyłapać i wybić. Policja do spółki z gangami polecenie wykonała – 43 studentów zastrzelono a ciała spalono.

W Europie tymczasem fala demonstracji i strajków. Tylko w ostatnich dniach mieliśmy:

Biedna władza się martwi i irytuje. We Włoszech już nawet pocałować władzy nie wolno! Szef KE mówi, że pokój w Europie nie jest niczym stałym. Nie wiadomo, czy to stwierdzenie, obawa, przestroga, czy obietnica. Jeśli obawa – to najpewniej o własne stołki. Bo ludzie jakoś władzy nie kochają. Katalończycy tak bardzo nie kochają państwowej władzy, że ponad 80 proc. z nich wolałoby mieć inną – lokalną.

 

A w Polsce w tym czasie? Cisza – spokój. My kochamy swoją władzę. Nawet jabłka jej dowożą jesienią. Nieudacznicy pogodzili się ze swym losem nieudaczników, albo wyjechali. Życie płynie leniwie i tak ma być. Nie wolno się wzburzać, ekscytować ani angażować! Wszyscy wiedzą, że te wszystkie „poważne problemy” (nawet Putin) to jedna wielka blaga i ściema. Tu nic nie jest na poważnie.

 

Jak udało się zbudować taki ustrój szczęśliwości społecznej? To jest bardzo proste. Po prostu trzeba przestać interesować się co robi władza i dbać o to, żeby zła opozycja nie przeszkadzała!

 

Niemcy świętują zjednoczenie. Wśród wielu komentarzy związanych z tą rocznicą warto zwrócić na ten ówczesnego ministra spraw zagranicznych Niemiec Hansa-Dietricha Genschera: szans, które dał nam rok 1989, nie wykorzystano tak, jak można było je wykorzystać. Próbowaliśmy wtedy stworzyć nową Europę. [...] podział Europy nie został zniesiony, ale granica podziału została jedynie przesunięta z Europy Środkowej na zachodnią granicę Rosji. [...] Potrzebny jest nam nowy początek.

 

O niewykorzystanych szansach mówi polityk kraju, który stał się w ciągu tych 25 lat jedną z największych potęg gospodarczych świata, a jego znaczenie polityczne ciągle rośnie. W jego wypowiedzi ważne jest także to, że definiuje cele polityczne unikając sprzeczności między dobrem świata, Europy i Niemiec. To od razu ustawia go w sytuacji polityka formatu światowego. Tymczasem Polacy uwielbiają definiować swe cele w kontrze do innych.

 

Z danych GUS wynika silna korelacja między trwałością rodzin i religijnością. Najbardziej religijne regiony Podkarpacia charakteryzuje najniższy wskaźnik rozwodów i najmniejsza ilość dzieci wychowujących się poza naturalną rodziną. Także w innych wskaźnikach widać to zacofanie. Na przykład śladowe ilości zachrowań na Aids.

 

Nie znaczy to wcale, że także na Podkarpacie nie dociera „nowoczesność”. Rośnie ilość nieślubnych dzieci (im biedniejszy jest powiat, tym więcej nieślubnych dzieci. Wielu osobom status samotnego rodzica się opłaca. Dostają zasiłki z opieki społecznej, mają lepszy dostęp do przedszkoli dla swoich dzieci).

 

Podział kraju pod względem przywiązania do tradycji i religijności przekładał się dotąd dość prosto na preferencje wyborcze (prawica.net/node/1883). Czy tak będzie i tym razem: