Kampania wyborca w USA odbywa się według reguł: cokolwiek Donald Trump powie – zostanie użyte przeciw niemu. Lekarstwem na to miały być wykresy oparte o realne liczby. Portal businessinsider.com poddał te dane krytyce. Dwa wykresy pominięto – bo one ponoć nie dotyczą gospodarki. Ilość „wziontek” jakie fundacja Clinton wzięła zza granicy rzeczywiście ma ograniczone znaczenie. Ale wzrost ilości wyroków więzienia za „panowania” Obamy dotyczy ważnej gałęzi gospodarki USA, jaką jest prywatne więziennictwo.

Kolejny wykres pokazuje odsetek gospodarstw domowych, które są właścicielami swoich domów:

I co z tego, że poziom ten jest najniższy od 50 lat – skoro Trump się myli? Bo to nie Obama jest temu winien. Po prostu wcześniej ten wskaźnik był za wysoki. Poza tym młodzi chcą mieszkać w miastach, gdzie o własność jest trudniej.

Następny wykres pokazuje poziom finansowania przez „sępie fundusze” (fundusze hedgingowe):

Tu znowu znaleziono błąd – bo Trump powołał się na Centrum Odpowiedzialnego Biznesu, a ta organizacja oszacowała finansowanie Clinton z tego źródła o połowę niżej. Natomiast liczba podana przez Trumpa pochodzi z Wall Street Journal, który uwzględnił trzy firmy, które w istocie nie są funduszami hedgingowymi.

W Iranie stracono naukowca, który jakiś czas temu twierdził, że został uprowadzony przez CIA. Historia ta była dość dziwna, ale senator Tom Cotton twierdzi, że dopiero maile Clinton naprowadziły Irańczyków na to, że irański atomista zdradził. Co prawda dowody trudno nazwać przytłaczającymi (w cytowanym mailu, który na dodatek nie jest tajny, nie pada nazwisko naukowca), ale sprawa maili ma więcej takich niejasnych albo kompromitujących wątków. Pewne jest, że Clinton kłamała w sprawie ataku na placówkę dyplomatyczną w Benghazi (do tego dochodzi kompromitacja Obamy, który nie podjął decyzji o interwencji w obronie, choć atak trwał aż 7 godzin).

To wszystko jednak może nie wystarczyć, aby Trump wygrał wybory. Bo on może być chory psychicznie! W czasach ZSRR wymyślono, aby tych którym nie podoba się ustrój zamykać w „psychuszkach” (bo tylko chory psychicznie nie chciałby żyć w komunie). Jednak posługujące się takimi podłymi pseudo-argumentami „siły postępu” uważają, że to Trump jest jak Putin (co zapewne ma go ostatecznie pogrążyć w oczach Amerykanów). Wielu prominentnych działaczy i ekspertów Partii Republikańskiej deklaruje, że nie będzie głosować na Trumpa i wręcz przed nim przestrzega. Wygląda więc na to, że Trump nie może liczyć na poparcie partii, która go nominowała.

Śledząc działania Partii Demokratycznej w USA można dostrzec duże podobieństwo do historii kolejnych mutacji Unii Demokratycznej w Polsce (UD – UW – PO – Nowoczesna). Ta postępująca degeneracja powiązana z „pragmatyzmem władzy” i pudrowanymi problemami. Portal WikiLeaks opublikował właśnie maile Demokratów w których szydzą oni senatora Sandersa.

W reakcji na ten przeciek ustąpiła ze stanowiska Debbie Wasserman Schultz – szefowa Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej. Domagał się tego Sanders, który mówił: „jest oburzające i smutne, że ludzie na bardzo ważnych stanowiskach w DNC próbowali wykoleić moją kampanię Jest rzeczą oczywistą, że funkcją urzędnika w DNC jest reprezentowanie wszystkich kandydatów”. Dzieje się to tuż przed Konwencją Partii Demokratycznej. Wasserman Schultz została skreślona z listy mówców na tej konwencji.

Oczywiście kłopoty Demokratów zostaną wykorzystane przez Trumpa w kampanii wyborczej. Do zarzutów wobec Clinton o kłamstwa i współudział w stworzeniu ISIS dojdzie zarzut nieuczciwego zwycięstwa w prawyborach. Już obecnie odległość między Trumpem i Clinton wynosi w sondażach tylko około 4 procent (choć po Konwencji Demokratów może się nieco zwiększyć).

„Potwór”, „zarozumiały bandyta”, który z powodu swych fobii „terroryzował świat”. O człowieku tak scharakteryzowanym przez amerykańskie media większość terroryzowanego świata nawet nie słyszała. Największą jego zbrodnią było ujawnienie, że sekretarz stanu USA i kandydatka na nowego prezydenta Hilary Clinton rozsyła tajne informacje korzystając z prywatnej skrzynki mailowej. Najciekawsze w tej historii jest to, że hakerem zdolnym do takiego wyczynu okazał się bezrobotny rumuński taksówkarz Marcel Lehel Lazar. Odsiaduje on wyrok 7 lat w więzieniu o zaostrzonym rygorze i oczywiście bez dostępu do komputera. A i tak niech się cieszy – że go „niepodległa” Rumunia nie deportowała do USA – bo teraz nazywałby się Marcela ;-).

Pseudonim „Guccifer” używany przez Lazara został użyty przez innego hakera, który włamał się do sieci Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej USA. Czujne i niezależne media całego świata od razu odkryły, że „Guccifer 2” to „rosyjscy rządowi hakerzy”. Szkoda że nie poszli na całość i nie napisali, że sam Putin po godzinach bawi się w hakera.

Guccifer2 ujawnił nie tylko tajemnice Partii Demokratycznej, ale też „tajemnicę poliszynela”: głupotę i zakłamanie tych ludzi. Włamanie bagatelizowano twierdząc, że nie wyciekły żadne dane finansowe ani informacje poufne. Dlatego Guccifer2 opublikował fragment listy donatorów z wpłaconymi kwotami oraz początek tajnego raportu dotyczącego polityki zagranicznej. Są tam priorytety na pierwsze 100 dni rządów. Nie ma wśród nich Europy Wschodniej i Rosji. To było do przewidzenia już po ujawnieniu „Panama Papers”. Ujawnione związki Demokratów z rosyjskim bankiem skłaniały do wniosku: „Jeśli […] jedyny, jak wierzą niektórzy, gwarant naszego bezpieczeństwa może być podatny na naciski Moskwy, to gwarancję można wsadzić do garażu z przepłaconymi i zepsutymi F-16”. Można się z tym zgodzić, ale z tym zastrzeżeniem, że skoro hegemon i supermocarstwo nie jest w stanie chronić nawet swoich tajemnic – to ich gwarancje są wątpliwe niezależnie od tego, kto ostatecznie zasiądzie w Białym Domu.

Wczoraj Guccifer2 opublikował Dossier Hillary Clinton. Wśród opublikowanych plików znajduje się wykaz zagranicznych sponsorów Fundacji Clintonów (link "Clinton Foundation Vulnerabilities Master Doc FINAL"). Analiza tych danych pokazuje, że część wpłat wpłynęła w czasie, gdy Hillary Clinton była Sekretarzem Stanu!

Jeśli Amerykanie staną przed wyborem Clinton albo Trump – to nie ma im co zazdrościć. Udział w prawyborach potomka polskich żydów Bernie Sandersa sprawił, że Clinton nie udało się uzyskać poparcia gwarantującego nominację. Do uzyskania wymaganej połowy głosów potrzebne jest poparcie „superdelegatów”, którzy mogą zmienić zdanie. Tak czy owak – niewielka przewaga w sondażach jaką ma kandydatka Demokratów nad Donaldem Trumpem może szybko zniknąć, gdy Trump skorzysta z efektów działalności hakerów.

Guccifer2 publikuje swoje dane na stronach wordpress.com. Czyli korzysta z darmowego hostingu firmy Automattic, której siedziba mieści się w San Francisco. FBI, CIA, NSA i inne tajne amerykańskie służby nie maja więc problemu z dotarciem do logów serwerów. Jednak jak dotąd nie udało się ustalić właściciela stron.

W ramach strategii czynienia Ameryki znów wielką, Donald Trump chce poradzić sobie z długiem publicznym. Dług ten przekroczył niedawno 19 bilionów dolarów (104% PKB).

 

Trump sugeruje, że USA wcale nie musi oddawać tego długu. Wywiązała się na ten temat ciekawa debata. Pytany o szczegóły, Donald Trump zwrócił uwagę – że USA posiada swobodę w drukowaniu własnej waluty, więc nie ma niebezpieczeństwa bankructwa. Dług zawsze można wykupić drukując odpowiednią ilość pieniędzy. Takie pomysły zostały skrytykowane przez ekspertów. Ponadto zwiększenie masy pieniądza może spowodować wzrost inflacji. Ważniejsze jest jednak to, że amerykańskie obligacje stanowią kluczowy element całego światowego systemu rezerw walutowych i ich wycofywanie może wpłynąć na zachwianie tego systemu. Aż jedna trzecia amerykańskiego długu została sfinansowana przez państwa całego świata – w tym Polskę, która ma obligacje amerykańskie warte 33mld USD. Warto zwrócić uwagę na to, że Rosja pomimo polityki zmierzającej do maksymalnego uniezależnienia, zwiększyła swoje rezerwy w walucie amerykańskiej (z 69 do 87 mld w ciągu ostatniego roku). To są po prostu papiery łatwo zbywalne, więc w razie następnego ataku na rosyjską walutę mogą szybko zostać upłynnione. Największe rezerwy mają oczywiście Chiny – 1,2bln USD. Chińczycy na pewno nie byliby zadowoleni z druku pieniądza połączonego ze zmniejszaniem zadłużenia i spadkiem siły nabywczej dolara. To byłoby jak wypowiedzenie walutowej wojny. Albo bezczelna kradzież – jak kto woli.