Wszystkie rosyjskie instytucje w Belgii, poza ambasadą, otrzymały dziś decyzję sądu o nałożeniu aresztu na ich własność. Decyzję taką podjął sąd arbitrażowy w związku z powództwem spółki Jukos. Chodzi o niebagatelną kwotę 50 mld euro. Choć formalnie wyrok jest prawomocny, Rosjanie mają prawo traktować to jako udział sądu w grabieży. To może być zarzewie poważnego konfliktu na skalę międzynarodową.

Odszkodowanie w wysokości 1.8 mld euro na rzecz Jukosu zasądził także Europejski Trybunał Praw Człowieka. Rosjanie twierdzą jednak, że u nich w pierwszym rzędzie obowiązuje prawo i konstytucja rosyjska i bezprawnym żądaniom nie ulegną. „Rzeczpospolita” poinformowała, że Rosja wręcz „szykuje się do opuszczenia Rady Europy”.

Rosja zamierza na szczęście bronić swoich praw na drodze sądowej. Od podjętej właśnie decyzji przysługuje odwołanie.

Kommersant przytacza szereg wcześniejszych sporów tego typu. Jednak w nich chodziło o kwoty bez porównania mniejsze..... 

Czy rzeczywiści Rosja sprawi, że nastąpi wielki odwrót od dolara? Niestety rzeczywistość nie dorównuje sensacyjnemu tytułowi. Państwowe spółki energetyczne Rosji poinformowały, że w większym stopniu używają chińskiej waluty, co wiąże się ze zwiększonym eksportem do Chin. W ślad za tym banki oferują instrumenty finansowe oparte na juanach. Ministerstwo Finansów z kolei rozważa emisję obligacji w juanie. Ale to nie oznacza jeszcze utraty pozycji głównej waluty rezerwowej przez dolara na rzecz juana. Pozycja dolara słabnie, ale to proces powolny. Może on przyspieszyć, gdy juan stanie się oficjalnie walutą rezerwową na równi z dolarem, euro, funtem i jenem. W ubiegłym tygodniu chiński bank centralny opublikował raport, w którym opisano działania mające zachęcić MFW do wyrażenia na to zgody. Zgodnie z przewidywaniami nastąpi większe otwarcie chińskiego rynku finansowego. Złagodzone zostaną także ograniczenia dla chińskich podmiotów inwestujących w aktywa zagraniczne. Do Chin udała się delegacja MFW, aby na miejscu zapoznać się ze szczegółami. Ostateczna decyzja ma zostać podjęta pod koniec tego roku.

Chiny ujawniły, że w banki zagraniczne mają obecnie 666.7 miliardów rezerw w juanach ($107.41 mld). Według MFW suma rezerw walutowych wynosiła w ubiegłym roku 6 bilionów dolarów. Ponad 60% w dolarach, 23% w euro, 4% in the jenach i 3,9% w funtach.

 

Czy wyjście Grecji ze strefy euro jest możliwe? Na pewno byłoby dla tego kraju korzystne. Mówi o tym niemiecki ekspert: przeanalizowaliśmy sytuację 70 krajów, które ogłosiły niewypłacalność, a potem dewaluowały. Wszystkie te kraje, po dwóch, trzech latach znów odnotowały wzrost gospodarczy. I tak byłoby też w przypadku Grecji. […] Dewaluacja oznaczałaby, iż towary importowane byłyby droższe, a Grecy kupowaliby więcej od rodzimych producentów. Wzrosłaby też turystyka, a po pewnym czasie do Grecji powróciłby prywatny kapitał, wyprowadzany teraz za granicę.

Innego zdania zdania jest grecki minister finansów, według którego to nie jest rozsądne rozwiązanie.

Grecja nie chce podnieść podatku VAT (obecnie 23% - tak jak w Polsce) i obniżyć emerytur.

Wiek emerytalny w Grecji podniesiono już w ciągu ostatnich 5 lat z 57 do 67 lat. Gdyby nie euro, to emerytury też pewnie szybko by spadły wskutek inflacji. W tej chwili Grecja wydaje na emerytury aż 17,5% PKB (najwięcej w Europie) przy deficycie funduszu emerytalnego 9%.

W tekstach atakujących Greków (w których przedstawia się ich jak pasożytów) pojawia się informacja, że greckie emerytury to aż 80% ostatniej pensji, tymczasem Polska ma zamiar osiągnąć 25%. Jednak około 45% emerytów i rencistów otrzyma w Grecji jest poniżej granicy ubóstwa, szacowanej na 665 euro miesięcznie. Grecy nie mogą się dogadać z „trojką”, bo finansistów nie interesuje los obywateli Grecji, tylko zapisy na bankowych kontach. Następuje więc zderzenie monetaryzmu z ekonomią uwzględniającą społeczną wrażliwość.  

 

Pusty piedestał

Nie sprawdziły się przewidywania sprzed roku dotyczące transakcji nabycia CIECH-u przez Jana Kulczyka: "Skoro nawet po ustaleniu dywidendy i podniesieniu ceny do 31zł, na rynku nie znalazło się wystarczająco dużo chętnych do sprzedania akcji, to dlaczego rząd uznał, że to dobra cena? Zapewne nagrania zawierają odpowiedź na to pytanie. I zapewne właśnie dlatego nigdy ich nie usłyszymy". Nagrania rzeczywiście dotyczą tej sprawy, ale dzięki panu Stonodze ich treść została jednak ujawniona.

Na tej podstawie Zbigniew Kuzmiuk opisuje kulisy kontraktu: „Przypomnijmy, że tuż przed wybuchem afery taśmowej na początku czerwca 2014 roku resort skarbu wyraził dosyć nagle zgodę na odsprzedanie będącego w jego posiadaniu pakietu kontrolnego akcji CIECH S.A. (około 38%) po cenie 32,13 zł za jedną akcję na rzecz jednej ze spółek Holdingu Jana Kulczyka, KI Chemistry (sumarycznie Skarb Państwa uzyskał z tej transakcji 619 mln zł od inwestora i 22,5 mln zł wcześniej wypłaconej dywidendy).

Transakcja odbyła się w wyniku ogłoszonego przez tę spółkę w marcu 2014 roku wezwania do sprzedaży blisko 34,8 mln akcji CIECH S.A. (66% wszystkich akcji) po 29,5 zł za jedną akcję.

Przedstawiciele resortu skarbu wielokrotnie publicznie twierdzili, że oferowana cena jest za niska i już przed finalizacją transakcji, inwestor zdecydował się podwyższyć cenę o 2,5 zł za akcję i zakup doszedł do skutku.

Z materiałów CBA ponoć wynika, że to symboliczne podniesienie ceny zakupu akcji przez inwestora było przeprowadzone po to aby „zamydlić oczy” przyszłym kontrolerom tej transakcji i przy okazji opinii publicznej, a przedstawiciele resortu skarbu za swoją uległość wobec inwestora, zostali sowicie „wynagrodzeni pod stołem”.

Zdaniem ekspertów Skarb Państwa stracił na tej transakcji przynajmniej kilkaset milionów złotych, wszak pozbył się pakietu kontrolnego jednego z liderów europejskiego rynku chemicznego, koncernu w którego składzie znajduje się 30 spółek krajowych i zagranicznych o przychodach ponad 4 mld zł rocznie”.

Janowi Kulczykowi nie pozostaje nic innego, jak odkryć w sobie żyda i znów poskarżyć się zachodnim mediom, że te paskudne polaki-antysemity go prześladują :-(. Najgorzej będą miały ekonomiczne media w Polsce: o kim będą teraz pisać "najbogatszy Polak"?

Pejzaż z upadkiem IkaraDzieją się rzeczy ważne i wielkie. Głęboka przebudowa rządu. Ujawnienie akt ze śledztwa afery, której nie było (były tylko ośmiorniczki na koszt podatnika). Spotkanie przywódców najbogatszych państw świata bez udziału Rosji. Wśród tych ważnych i wielkich rzeczy prawie niepostrzeżenie przez media przemknęła informacja:

Do tragedii doszło w Bielsku-Białej. 35-letni ochroniarz jednostki wojskowej podczas służby zastrzelił się z broni palnej. – Mężczyzna był sam w zamkniętym pomieszczeniu z bronią maszynową. Użył jej. Wykorzystał 30 sztuk amunicji. Zginął na miejscu – mówi Ryszard Mojeścik, szef Prokuratury Bielsko-Biała-Południe, która wyjaśniała okoliczności śmierci 35-latka. Przyznaje, że do samobójstwa pchnęła ofiarę sytuacja ekonomiczna. Mężczyzna zostawił list do najbliższych, w którym tłumaczył, że powodem jego desperackiego kroku jest drogi frank. Postępowanie umorzono.

Mężczyzna zostawił żonę i sześcioletnią córkę, które dziedziczą dług. Kobieta początkowo chciała rozmawiać z nami o tragedii, ale wycofała się. – Słyszała w pracy niepochlebne komentarze pod adresem frankowiczów, dlatego nie chce mówić o tragedii – tłumaczy adwokat Janusz Budzianowski, który reprezentuje matkę mężczyzny i deklaruje darmową pomoc dla wdowy oraz córki.

Małżeństwo zadłużyło się na zakup mieszkania w 2008 roku. Kredyt wzięli we frankach szwajcarskich. Po wzroście kursów zadłużenie podwoiło się i dziś sięga ok. 400 tys. zł, a rata miesięczna wynosi ok. 1,3 tys. zł. Matka ofiary mówi nam, że syn załamał się, gdy bank, który udzielił mu kredytu, zagroził eksmisją.

Jak ustaliła „Rzeczpospolita", para dopiero w tym roku zaczęła mieć problemy ze spłatą. Zalega za trzy miesiące.

Ot – ludzka tragedia jakich wiele. Nie ma o czym mówić. Jakiś „nieudacznik” albo idiota żyjący za mniej niż 6 tysięcy i nie potrafiący dostrzec naszego sukcesu. Sukces zaś jest oczywisty. Widać go w danych GUS opublikowanych w tym tygodniu: Według GUS, grupę najbardziej zagrożoną ubóstwem skrajnym (oznacza to wydatki poniżej 540 zł miesięcznie dla osoby samotnie gospodarującej lub 1 458 zł dla gospodarstwa czteroosobowego: dwie osoby dorosłe plus dwoje dzieci) - stanowiły rodziny wielodzietne. W 2014 r. poniżej tego minimum egzystencji żyło ok. 11 proc. osób w gospodarstwach małżeństw z 3 dzieci oraz ok. 27 proc. osób w gospodarstwach małżeństw z 4 lub większą liczbą dzieci na utrzymaniu.

Zasięg ubóstwa skrajnego wśród dzieci i młodzieży poniżej 18. roku życia wyniósł ok. 10 proc, a osoby w tym wieku stanowiły prawie jedną trzecią populacji zagrożonej ubóstwem skrajnym.