Ekonomiści często uprawiają gusła. Na podstawie wątpliwych skojarzeń budują łańcuchy przyczynowo skutkowe. Jednostkowe wydarzenia biorą za wystarczającą przesłankę objaśniającą. Prorokują przyszłość na podstawie przeszłości, nie troszcząc się o to, czy zostaną zachowane takie same uwarunkowania. Itd… itp… Można by ciągnąć tą listę, ilustrując ją wieloma przykładami.

Jednak nie należy stąd wysnuwać wniosku, że racjonalna ekonomia nie jest możliwa. Statystyka – często nadużywana i krytykowana – jednak opisuje wiele zjawisk dość dobrze. Reakcje ludzi można w dużym stopniu przewidzieć, a modele komputerowe pozwalają na sensowne symulacje. Dlatego przemyślane decyzje ekonomistów nawet w trudnych i nie sprzyjających warunkach mogą prowadzić do założonego celu.

Ostatnio w prasie głośno jest o dwóch takich przypadkach. Pierwszy dotyczy amerykańskiego systemu ubezpieczeń zdrowotnych „Obamacare”. Okazuje się, że wbrew krytykom – ilość ludzi bez ubezpieczenia zmniejsza się dokładnie tak jak przewidziano:

Drugi przykład dotyczy giełdy w Szanghaju. Działania chińskich władz spowodowały odwrócenie trendów i coś, co wyglądało na krach skończyło się wzrostami indeksu Shanghai Composite o około 10% w 2 dni.

375

Obydwa te przypadki pokazują, że polityka gospodarcza ma sens i może być skuteczna.

Wydawać się mogło, że z chwilą gdy Grecy zaakceptują „realistyczny plan reform”, przynajmniej rozpocznie się debata nad możliwością oddłużenia tego państwa. Wszak „król Europy” mówił, że konieczna jest strategia win-win i w zamian za zobowiązania do reform, Grecja powinna dostać szansę na wyjście z zadłużenia. A chyba nikt nie wierzy w to, że on coś może chlapnąć bez wiedzy Merkel. Tymczasem w piątek „światli ludzie” całego świata popadli w euforię z powodu „kapitulacji” Grecji. Niemcy pisali o „nawróceniu”, albo „udomowieniu” (brakło tylko „wytresowania”).

Chyba jednak triumfalizm zachodu był przedwczesny. Greckie władze nie wyglądają na dostatecznie wytresowane: domagają się spłaty kredytów z czasów II wojny światowej oraz zwrotu zrabowanych przez Nazistów zabytków należących do ich kraju. Rząd z Aten zagroził nawet przejmowaniem niemieckich aktywów w ich kraju jako rekompensatę za zbrodnie hitlerowskie. Niemców to oburza w 70 lat po zakończeniu II wojny światowej.

Ciekawe co w tym oburzającego? Adolf Hitler 4 maja 1941 powiedział: dla zachowania prawdy historycznej należy stwierdzić, że z wszystkich naszych przeciwników tylko Grecy walczyli z najwyższą odwagą i lekceważeniem śmierci. Ten naród więc tak szybko nie "skapituluje". W każdym razie na pani Merkel nie powinna planować tam wakacji. Bo obraźliwe transparenty (jak ostatnio: "Córko Hitlera, won z Grecji, nie chcemy IV Rzeszy") to minimum przykrości jakie mogłyby ją tam spotkać.

Dla kontrastu można zestawić z Grekami „światłych ludzi” znad Wisły. Urzędujący jeszcze (niestety) prezydent Komorowski pojechał ze swoją ostatnią wizytę do Niemiec. Na uroczystości ku czci autora poniższych słów: Miejscowa ludność to niewiarygodny motłoch, bardzo dużo Żydów i mieszańców. Wokół czuje się nadzwyczajną nędzę. Jest to naród, który, aby dobrze się czuć, najwyraźniej potrzebuje batoga. Tysiące jeńców przyczynią się na pewno do rozwoju naszego rolnictwa. Niemcy mogą wyciągnąć z tego korzyści, bo oni [Polacy i Żydzi] są pilni, pracowici i niewymagający.

Dość powszechne było oburzenie po tym wybryku Gajowego. Jak zauważył jeden z blogerów – zupełnie niesłusznie, gdyż Prezydent Komorowski zrzucił maskę i poleciał czcić swojego ideologicznego mentora: Przecież te słowa są aktualne i dziś! No, prawie aktualne, bo Żydów już w Polsce prawie nie ma, a ci którzy się ostali awansowali znacznie w ciągu minionych siedemdziesięciu lat. Ale Polacy – pilni, pracowici i niewymagający – przyczyniają się do rozwoju gospodarek nie tylko niemieckiej. Korzyści z anszlusu do UE wyciągnęli wszyscy, tylko nie my. Pracowały na to wszystkie rządy od roku '89 ze szczególnym wskazaniem na gabinety Tuska i Kopacz, byśmy stali się „niewiarygodnym motłochem”, by wokół czuć było „nadzwyczajną nędzę” i by, powtórzę, kraje starej Unii mogły „wyciągnąć korzyści” z pracy Polaków.   

 

Dwie godziny przed terminem Grecja przesłała plan reform Eurogrupie. Brytyjscy dziennikarze donoszą, że reformy mają być na tyle drastyczne, że sprzeciwia się im nawet część rządzącej w Grecji Syrizy. Komuniści już zapowiedzieli demonstracje przeciw nim. Wygląda więc na to, że bezprecedensowy szantaż EBC połączony polityczną i medialną nagonką oraz ostrym stanowiskiem Niemiec przyniosły skutek. Grecy ulegli. A więc wielki sukces Zjednoczonej i Solidarnej Europy.

Scenariusz „europejskiego sukcesu” miał kilka kluczowych momentów. Najpierw niemiecki Minister Finansów pobiadolił trochę, że europejska unia walutowa „jest wprost zaproszeniem dla kogoś, kto nie trzyma się zasad i stosuje moralny hazard”. Z kolei szef Bundesbanku zapowiedział, że EBC będzie nadal dławił grecki system bankowy, póki Grecy nie ulegną. Poza kijem jest też marchewka. Król Europy Donald Tusk powiedział, że konieczna jest strategia win-win i w zamian za zobowiązania do reform, Grecja powinna dostać szansę na wyjście z zadłużenia. Nawiasem mówiąc – miło byłoby, gdyby Donaldinio załatwił taką szansę także Polakom ;-). Wreszcie wieczorem można było odtrąbić sukces: Grecki rząd skapitulował godząc się na drastyczne cięcia wydatków (austerity) w zamian licząc na niewielkie zmniejszenie długu.

W Parlamencie Europejskim odbyło się rytualne sekowanie greckiego premiera. Poprzednio tak atakowano Victora Orbana. Teraz będąca w trudnej sytuacji Grecja bardziej nadaje się na chłopca do bicia. Polskim mediom szczególnie spodobało się wystąpienie byłego premiera Belgii, który wzniósł się na wyżyny hipokryzji, zarzucając greckiemu premierowi uchybienie europejskiej zasadzie kompromisu. Nie za bardzo wiadomo na czym ten „kompromis” miałby polegać, skoro dotąd Grecja robiła to, co od niej oczekiwano, albo na co się zgadzano (łącznie z fałszowaniem statystyk) – z dość marnym skutkiem. Może teraz dla odmiany Belgia zaczęłaby „bolesne reformy” redukując swój horrendalny dług publiczny (przekraczający 100% PKB)? To chyba byłby jakiś kompromis?

Wobec wzrostu nienawiści między narodami Europy, jakiego nie było na starym kontynencie od czasów wojny, takie seanse jak wczoraj w PE muszą niepokoić. To „świali ludzie” liderujący Europie powinni się zdecydować na jakiś kompromisowy poziom hipokryzji. Inaczej projekt pod nazwą Unia Europejska rozleci się z wielkim hukiem.

Jeśli jednak ma rację Paul Craig Roberts, który uważa, że te mapety i tak odtańczą swój grecki taniec w takt muzyki granej z Waszyngtonu, to ich zachowanie staje się zrozumiałe. Jakoś muszą odreagować. Dla USA Grecja w UE i NATO jest ważniejsza, niż to co myślą i mówią Ukochani Przywódcy – łącznie z „matką Europy” Angelą Merkel. Grecy pewnie o tym wiedzą, ale muszą zachować pozory = bo po co drażnić silniejszego przeciwnika. Dlatego grecki minister zanotował sobie „unikać triumfalizmu” - co zostało w TVP skomentowane jako schodzenie na ziemię po euforii wygranej!

 

Zobacz list Greków do EUROGUPY.

Do niedzieli mają się rozstrzygnąć losy Grecji. Według Reutersa Jean-Claude Juncker powiedział, że "są tacy, w Unii Europejskiej, którzy otwarcie lub potajemnie pracuje do wykluczenia Grecji ze strefy euro". Prawdopodobnie chodziło o ministra finansów Niemiec. Jednak Angela Merkel wyraziła bardziej ugodowe stanowisko: nowy program pomocowy dla Grecji powinien być zaplanowany na dwa lata. Przy jego opracowaniu zapewne będzie uwzględniona kwestia możliwości obsługi greckiego zadłużenia – powiedziała, zastrzegając jednak, że nie może być mowy o redukcji długu, gdyż nie pozwalają na to unijne traktaty. Kanclerz Niemiec poinformowała również, iż prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi zapewnił, że jego instytucja będzie wspierała greckie banki, aby dać czas unijnym przywódcom do niedzieli na podjęcie decyzji.

Może wpływ na to miały naciski ze strony USA, Japonii i Chin. Państwa są zainteresowane pozostania Grecji w strefie euro. Zastrzeżenia w kwestii traktatów nie muszą dotyczyć zadłużenia w MFW. Poza tym istnieją sposoby zmiany warunków zadłużenia, bez jego formalnego zmniejszania. Istnieje więc duża szansa, że w zostanie wypracowany plan, który będzie rzeczywistą pomocą dla Grecji w wyjściu z kryzysu. Co prawda wszystkie polskie media mówią o fiasku i gotowości UE na „grexit”, ale happy end jest dużo bardziej prawdopodobny.