Akcje TESCO spadły ponad 11% po tym, gdy wyszło na jaw, że firma zawyżyła aż o 250 mln funtów prognozy zysków za pierwszy kwartał br. Tesco to drugi na świecie detalista pod względem wielkości przychodów. Taka potężna sieć handlowa musi być zarządzana przez najlepszych fachowców, z odpowiednio wysokim wynagrodzeniem. Tak mogłoby się przynajmniej wydawać. Tymczasem nowy prezes zastał w firmie niesłychany bajzel. Chodzi nie tylko o fałszowanie prognoz finansowych. Pracownicy skarżą się, że firma nie płaciła za nadgodziny (a ich frustrację pogłębiają obawy, że nowy szef dokona „cięć” ich kosztem). Spadają przychody ze sprzedaży, a firma wyraźnie przegrywa z rosnącą konkurencją. Problemy Tesco nie dotyczą działalności w Polsce. W naszym kraju sprzedaż Tesco rośnie.

 

 

 

Rosyjskie embargo uderza w całą polską gospodarkę, a Polacy pomimo wysiłków mediów nie chcę się ekscytować kryzysem w Rosji i tracącym na wartości rublem. Transportowcy grożą „najazdem na stolicę”. Te setki tysięcy ton jabłek trzeba było czymś na wschód zawieść. Sprawę poruszono w sejmie: Przewoźnicy, którzy mieli stałe kontakty na linii Polska-Rosja lub Europa-Rosja, z dnia na dzień stracili ok. 60 proc. ładunków. […] Polska ma największą i najnowocześniejszą flotę transportową w Europie, a ok. 5 tys. polskich firm przewozi towary na wschód, wykorzystując ok. 50 tys. ciężarowych pojazdów.

 

Transportowcy się żalą: Niezrozumiałe jest to, że wszyscy pomagali rolnikom, a o przewoźnikach nikt nawet nie wspomina. Jesteśmy zbulwersowani, że w naszej sprawie nic się nie dzieje, oczekujemy pomocy.

Za opublikowanie odpowiedzi ministra Rynasiewicza (widać CBA nie jest skuteczne), dostało się Onetowi. Jeden z komentatorów pisze z przekąsem: no przecież to było oczywiste, ze sankcje i embargo nie zaszkodziły polskiej gospodarce. Transportowcy to nieudaczniki i problemy maja od 2008r r., plantatorzy i sadownicy to oszuści i krętacze wyłudzający odszkodowania z Brukseli, a wzrost emigracji to naturalne korzystanie z uprawnień przysługujących nam w związku z tym że jesteśmy w Unii. Sankcje i embargo nie maja wpływu na polska gospodarkę. Dobrze poczytać czasem Onet, bo człowiek mógłby się w tym wszystkim pogubić i zacząć interpretować sytuacje niezgodnie z tym jak ja rząd i media prezentują.

 

Brak „ogonków” w komentarzu świadczy o tym, że komentator może pisać zza zagranicy. Stąd brak odpowiedniego naświetlenia ekranem polskiej telewizji (niestety felietony redaktora Jabłońskiego z „Rzeczpospolitej” nie cieszą się należytą popularnością).

 Zdesperowani górnicy protestują przeciw zamykaniu kopalń i importowi taniego węgla z Rosji. Politycy PiS apelują o embargo na rosyjski węgiel. Liberałowie marzą o tym, by przynajmniej raz to rząd zaczął gnębić górników, zamiast się ich bać. W środowisku polskich ekonomistów trwa ożywiona dyskusja na temat strategii rozwoju górnictwa. To oczywiście żart. Polscy ekonomiści nie są od takich pierdół. Co najwyżej mogą dla fundacji Balcerowicza zrobić wypracowanie ukazuujące jak dużo do górnictwa dopłacamy. Kiedyż Pietrzak żartował z komuny: rząd dopłaca do górnictwa, hutnictwa, rolnictwa, wszystkiego.... - skąd bierze nie wiadomo. Teraz sytuacja się zmieniła i już wiadomo skąd bierze. Z banku oczywiście. Episkopat Polski pracuje nad reformą pacierza - mają być uwzględnione podziękowania dla bankierów.

Dyskusję na temat kosztów polskiego węgla wywołał jeden z blogerów, analizując przyczyny dla których węgiel jest drogi. Patrząc na ostatnie 25 lat polskiej gospodarki nietrudno zauważyć, że często trudności pojawiają się w branżach gospodarki, na które przychodzi czas „prywatyzacji”.

Wczoraj administracja Obamy ogłosiła podjęcie działań, które mają zmusić amerykańskie firmy do płacenia podatku w USA. Duże firmy wykorzystują różnice stawek podatkowych w celu „optymalizacji podatkowej” (teraz obowiązuje nowy termin: „inwersja podatkowa”). Jako negatywny przykład jest podawana jest firma Burger King, która kupiła kanadyjską firmę, aby tam przenieść swoją siedzibę. W USA musiała płacić 35% podatku, a w Kanadzie tylko 15%. Obama uważa, że to niepatriotyczne i zapowiedział ukrócenie tego procederu. O układzie NAFTA nikt nie wspomina. Najwyraźniej według Amerykanów wolność gospodarcza jest dobra, gdy jest dobra dla USA.

Oczywiście patriotyzm gospodarczy powinien mieć znaczenie. Ale czy można do niego zmuszać przepisami? Czy te przepisy będą skuteczne? Na razie nie są znane szczegóły. Sekretarz Jack Lew zapowiedział jedynie, że korporacje dwa razy się zastanowią, zanim skorzystają z inwersji podatkowej.

Współczesna ekonomia ma wiele cech wspólnych z mitologicznym widzeniem świata. Święte prawa ekonomii to często luźno związane z rzeczywistością reguły, które trwają pomimo dowodów na ich fałszywość. Ekonomiści mają swoich bożków i swoje mitologiczne objaśnienia rzeczywistości. Odstępstwa od doktryny są na szczęście karane jedynie ostracyzmem (chyba, że to zagraża czyimś interesom), a nie paleniem na stosie jak drzewiej bywało.

Dlatego na pisanie prawdy pozwalają sobie głównie ludzie, którzy i tak już pełnią rolę oszołomów. Dlatego w Polsce nie ma dyskusji na temat głośnej książki Piketty'ego „Capital in the Twenty-First Century” [Kapitał w XXI wieku]. Warto więc przynajmniej odnotować polskie tłumaczenie krótkiego artykułu „oszołoma” Stiglitza („Problemem nie jest kapitał, ale brak demokracji”), który zwraca uwagę na kilka najistotniejszych tez tej książki:

1. Okresy następujące po wielkich katastrofach (jak II Wojna Światowa) według mitologii ekonomistów to okres nadrabiania konsumpcji, odkładanej ze zrozumiałych względów w czasie.. Piketty widzi to natomiast następująco: Była to epoka gwałtownego wzrostu gospodarczego, a podział jego owoców miał charakter powszechny. Poprawiała się sytuacja wszystkich warstw społeczeństwa, ale ci na samym dole drabiny społecznej zyskiwali proporcjonalnie najwięcej.


2. Kolejny mit dotyczy reform gospodarczych Ronalda Reagana i Margaret Thatcher, które podobno dały podstawy wzrostu z którego owoców wszyscy korzystają (słynna metafora łodzi unoszących się wraz z przypływem). Piketty zaś dowodzi: Następstwem owych zmian był jednak wolniejszy wzrost i nasilenie niestabilności globalnej, a z poprawy koniunktury, jaka miała wówczas miejsce, korzyść odnosili w większości ci na szczycie.

 

Poprzednik francuskiego ekonomisty, który dokumentował te tezy – N. Chomsky jest powszechnie uważany za przebrzydłego komucha.

 

3. Piketty dokumentuje wielki wzrost relacji majątku do produkcji. Takiemu wzrostowi powinien – według standardowej teorii – towarzyszyć spadek zwrotu z kapitału oraz wzrost płac. Nie wygląda jednak na to, by zwrot z kapitału dziś się obniżył, natomiast płace – owszem. Na przykład w USA przez minionych czterdzieści lat przeciętne wynagrodzenie zmalało o 7 proc.
Pozostając w zgodzie z ekonomiczną mitologią można stwierdzić na przykład, że powiększanie majątku społeczeństwa nie łączy się ze wzrostem kapitału produkcyjnego (na przykład przez wzrost cen nieruchomości). Wyjaśnienie nieortodoksyjne: przyrost majątku finansowego społeczeństwa oznacza jedynie zmianę majątku „niemierzalnego” na mierzalny.